5. Chłopiec,który zapomniał jak się umiera.

5K 203 8
                                    

Black przespała cały następny dzień . Mary spojrzała na zegarek. Była 15.30. Już po obiedzie. Nie była głodna więc nawet nie pofatygowała się po coś do jedzenia. Wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Usłyszała jakiś wrzask. Czarownica prychnęła. Czy oni nie mogą być cicho?! Dziewczyna rzuciła zaklęcia wyciszające. Wampirzyca dopiero po kilku minutach zorientowała się, że nie spojrzała nawet na okładkę.            ,, Salem,czyli o paleniu czarownic". Hmm... Ciekawy tytuł. Może ona kiedyś też napiszę książkę? Ciekawe jaki by miała tytuł?  Może,, Poradnik żartownisia"? Nagle wpadła na szalony pomysł. Może wybierze się do świata wampirów?! Ale to kiedy indziej. Chociaż, niby czemu nie zrobić tego dzisiaj? Tak, to super pomysł!  Przebrała się i ześlizgnęła się po poręczy schodów. Wbiegła do kuchni, gdzie spotkała Dumbledore'a. Profesor spojrzał na nią i rzekł:
- Witaj, Mary. Wyspałaś się? Mam dla ciebie pewne zadanie. Kojarzysz Harry'ego Pottera, prawda?
- Witam, profesorze. Tak, wyspałam się, dziękuję. Coś tam o nim czytałam. Mam go pilnować? - rzekła Mary.
- Tak, moja droga. Mogłabyś już tam się teleportować? Privet Drive 4. Z moich wiadomości wynika, że Harry jest teraz w domu. - odpowiedział Drops.
- Dobrze. - odrzekła Black.
Gdy była już na miejscu rozejrzała się. Ta ulica wydawała jej się dziwna. Była zbyt idealna. Numer pierwszy, drugi, trzeci... I czwórka! Mary podeszła pod ten dom i zastanawiała się co teraz zrobić. Raczej nie może tam tak po prostu wparować i powiedzieć tym mugolom, że ma pilnować Pottera. Zlustrowała wzrokiem dom i pod oknem zobaczyła czarnowłosego chłopaka. Był całkiem przystojny. To na pewno Potter! Hmm... Co teraz? Podejść do niego, czy nie podejść? Wampirzyca zdecydowała się odejść kawałek i usiąść na ławce kilkanaście metrów dalej. Miała zamiar obserwować go z daleka. Po paru minutach usłyszała wrzask:
- Co robisz, chłopcze?! Nawet nie próbuj kłamać, że słuchasz wiadomości! Myślisz, że ci uwierzę?!  Czy ty masz mnie za głupca?!
Zaraz usłyszała drugi głos:
- Ciszej, Vernon. Nie chcemy, żeby sąsiedzi dowiedzieli się jakiego mamy ponad dachem dziwaka.
Czarownica zacisnęła pięści. A, że zawsze była impulsywna, to podbiegła do tego domu i wrzasnęła:
- Jak śmiesz tak się do niego odzywać nędzna szlamo?!
Potter zamarł, gdy usłyszał ostatnie słowo. Czarodziej na Privet Drive?!
- Czarodziejka, panie Potter, a także wampirzyca. I tak jak pan widzi, jestem na tej ulicy i staje w pańskiej obronie. Nie pozwolimy się obrażać jakimś mugolom, co to to nie! Och... Gdyby Grindelwald się porządnie zabrał za to przejmowanie władzy! Nie byłoby takich sytuacji! Czarodzieje mieliby władze dla... Jak to szło? A tak dla większego dobra. - powiedziała wiedźma uśmiechając się szyderczo.
- Czy ty mi czytasz w myślach?! - spytał, czy raczej wrzasnął Potter.
- Umysł nie jest książką, którą można przeczytać w wolnej chwili, panie Potter. I tak robię to. - odrzekła Black.
Mugole patrzyli na nich jak na wariatów.
- Kim jesteś dziewczyno?! - Dursley odzyskał głos.
- Och, nie przedstawiłam się? Mary Rose Black. Was znam, choć tylko ze słyszenia. Vernon i Petunia Dursley, a to pan Potter, słynny Chłopiec, który zapomniał jak się umiera. - Mary zaśmiała się wypowiadając ostatnie słowa.
- Jesteś córką Syriusza? - zapytał Harry.
- Nieeee... Pchlarz to mój wujek. - odpowiedziała czarodziejka.
- Pchlarz?! Syriusz ma brata? - Harry był zdziwiony.
-  Taaa... Pchlarz. Czasami mówię też na niego kundel albo Reksio, ale tego używam najczęściej. I nic ci nie mówił? Z resztą, głupie pytanie, gdyby ci mówił to byś nie pytał. W sumie to nic dziwnego, z ojcem się nie lubili. Mój ojciec to jego młodszy brat, Regulus Black, ślizgon i były śmierciożerca. - wyjaśniła.
- Śmierciożerca? - Potterowi Mary podobała się coraz mniej.
- Nie lubię się powtarzać. I były śmierciożerca, w dodatku martwy. - rzekła Black.- Nie martw się, Potty. Jak ci się nie podobam to trudno. Drops kazał mi cię tylko pilnować, a nie się z tobą zaprzyjaźniać. A z resztą, jeśli jesteś taki jak Ronald to i tak byśmy się nie zaprzyjaźnili.
- Znasz Rona?!
- A jak myślisz, kretynie?
- Nie nazywaj mnie tak!
- Bo co mi zrobisz?
- Głupia szumowina!
- Miło mi, choć myślałam, że nazywasz się Potter. Skąd Złoty Chłopiec jasnej strony zna takie słownictwo?
- Black!
- Tak, nazywam się Black, a na imię mam Mary.
- Ty...
- Tak, to ja.
- Jesteś strasznie wkurzająca, wiesz?!
- Ja? No chyba ci się coś pomyliło. Przecież ja jestem miła, słodka, taka pomocna, mądra, grzeczna i w dodatku śliczna. O!  No i jeszcze skromna.
- Chyba masz zbyt wysokie mniemanie o sobie.
- Chyba nie wiesz co to sarkazm, Potter. A większa część tego zdania była właśnie sarkastyczna.
- Kretynka!
- Idiota!
- Czy ty musisz tak się zachowywać?!
- Nie, nie muszę. Robię to całkowicie dobrowolnie.
- Wiesz, gdybym był twoim mężem dosypałbym ci trucizny do czegoś?!
- Gdybyś był moim mężem wypiłabym ją.
- Idiotka!
- Absolutyzacja twojej wypowiedzi nie obliguje mnie do dalszej konwersacji na ten temat zwłaszcza, że twój poziom inteligencji jest niemal na poziomie zero, dlatego nie będę kontynuować tej rozmowy.
Harry Potter wyglądał jakby się zapowietrzył. Był cały czerwony. Wampirzyca wiedziała, że wygrała i Potter chociaż na chwilę da jej spokój. Czarownica chwilę napawała się tym momentem i odezwała się :
- Chodź, Potter. Nie będziemy stać tu cały dzień. Mam ciekawsze rzeczy do zrobienia.
- Dlaczego mam z tobą iść?- zapytał Harry.
- No nie wiem... Może, dlatego że muszę cię pilnować?! - spytała sarkastycznie Mary.
- Dobra, i tak nie mam nic lepszego do roboty. - zgodził się chłopak.
- To chodźmy. - rzekła Black.
Wiedźma zastanowiła się czy iść z Harrym do świata wampirów. Hmm... Teoretycznie śmiertelnicy nie mogą tam wchodzić, ale w końcu przepisy są po to, żeby je łamać. Będzie to z pewnością ryzykowne. Uzgodniła z Dropsem, że będzie pilnować Pottera przez tydzień. Dzisiaj nie pójdą do świata wampirów. Zrobią to za dwa dni, ponieważ musi przygotować chłopaka. Och, czemu ona się zgodziła go pilnować?! Mogła odmówić i nie byłoby problemu. No trudno. Słowo się rzekło, dlatego trzeba je dotrzymać. No to co będą robić? Och, że też nie wzięła swoich książek! Chociaż... No tak! Przecież może się po nie teleportować!  Ale nie może zostawić Harry'ego. Ech... Będzie musiała zapytać go o zgodę.
Chociaż nie, po co? Po prostu weźmie go pod ramię i bez słowa teleportuje się z nim na Grimmuald Place. Chyba musi teleportować się od razu do pokoju, bo nie chce przecież wzbudzać podejrzeń. Zaraz, zaraz!  Przecież Potter nie może wejść do jej domu, a co się z tym wiąże teleportować się tam z nią! On wszystko komplikuje! A gdyby tak zostawiła go na chwilę? Nie, obiecała Dropsiarzowi, że będzie go pilnować. Trzeba będzie coś wymyślić. Tylko co? Mary westchnęła. Mogłaby rzucić to samo zaklęcie co ostatnio, żeby on mógł wejść. Tak, to zrobi. Ale jest jeszcze jeden problem. Muszą dostać się do jej pokoju niezauważalnie. Zaklęcie Kameleona powinno załatwić sprawę. I po problemie. Chwyciła chłopaka pod ramię i teleportowała ich na Grimmuald Place przed domy numer jedenaście i trzynaście. Harry wydał z siebie głośny jęk i po chwili krzyknął:
- Co to było?!
- Teleportacja.- odparła Black niewzruszenie.
- C-c-co? - zapytał zdziwiony Potter.
- Co mówiłam na temat powtarzania się? - tym razem spytała dziewczyna.
- Wiem, wiem. Nie będziesz powtarzać. Ale mam inne pytanie - gdzie jesteśmy?- odrzekł chłopak.
- Na Grimmuald Place przed domami numer jedenaście i trzynaście, a właściwie jedenaście, dwanaście i trzynaście. - odpowiedziała wiedźma.
- Tam nie ma domu z numerem dwanaście. - Potter był zdziwiony.
- To, że go nie widzisz nie oznacza, że go tam nie ma. Bakterii też nie widzisz, a przecież są. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać. Żyjemy w świecie magii, Harry. Tu wszystko przy odrobinie chęci jest możliwe. - wyjaśniła wampirzyca.
- Wierzę ci na słowo.
- Nie masz wyboru.
- Jak ten dom jest ukryty?
- Jesteś bardzo dociekliwy, Harry.
- Taaa... Odpowiesz mi, Mary czy nie?
- Odpowiem. Wiesz co to jest zaklęcie Fideliusa?
- Mniej więcej.
- Mniej czy więcej?
- To zaklęcie powoduje, że nawet jeśli ktoś stoi przed danym miejscem, choćby dociskał nos do szyby,to ani nie zobaczy tego miejsca, ani tam nie wejdzie. Chyba, że strażnik tajemnicy powie tej osobie o tym miejscu.
- Dobrze, Harry. Powiedziałeś prawie wszystko. Ale reszta cię nie interesuje. - Jak zamierzasz się tam dostać?
- Istnieje coś takiego jak zaklęcia, wiesz?
- Tak,wiem. Powiesz mi co to za zaklęcie?
- I tak nie będziesz umiał go użyć więc nie będziemy marnować na to czasu.
Najpierw muszę rzucić na nas zaklęcie Kameleona.
- Ok.
Chłopiec wyglądał jakby jeszcze chciał o coś zapytać, ale rozmyślił się. Widocznie nie było to zbyt ważne. Mary rzuciła na nich zaklęcie Kameleona, a później zaklęcie potrzebne do chwilowego zdjęcia Fideliusa. Przed nimi jakby z pod ziemi zaczął wyłaniać się wielki dom. Harry był oniemiały. Młoda Black zaśmiała się na widok jego miny. Gdy tylko się uspokoiła rzekła:
- Jak wejdziemy do środka to masz być cicho. Pamiętaj cicho!
- Dobrze! Nie jestem głupi!- odparł Potter.
- Mam co do tego wątpliwości, ale niech ci będzie. - Mary uśmiechnęła się.
- Wiesz co,Black? Chyba cię polubiłem.- powiedział chłopak.
- I vice versa, Harry.- dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Co to znaczy? - zapytał Potter.
- Och, Harry. Zaczynam jeszcze bardziej wątpić w twoją inteligencję. - czarownica wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Powiesz mi co to znaczy, czy może nie? - spytał czarodziej, gdy Black się uspokoiła.
- Już, już. Ja ciebie też. - odpowiedziała wiedźma.
- Dobra,fajnie, ale powiesz mi co to znaczy? - rzekł Harry.
- Ja ciebie też. - Mary odparła ponownie.
- Co ty mnie też? - zapytał Potter.
- To znaczy: Ja ciebie też! - dziewczyna nie wytrzymała i krzyknęła.
- Aaaa...Ok. - powiedział lekko zawstydzony chłopak.
- Och, Harry, Harry, Harry.- Black znów zaśmiała się.
- Mówisz jak Lockhart.- rzekł czarownik.
- Jaki Lockhart? - spytała wampirzyca. - Gilderoy Lockhart. On... - powiedział Potter.
- Wiem kto to jest. On napisał jakieś książki. Jeśli on tego dokonał to jestem mugolem! Parszywy kłamca. - Mary wpadła chłopakowi w słowo.
- Czytałaś jego książki? - zapytał Harry.
- Dwie. Reszty nie mogłam. Uwielbiam czytać, ale jego książki  to obraza dla literatury. - odparła Black.
- Szczere mówiąc nie przeczytałem żadnych jego książek. Wiesz, że on był naszym nauczycielem na drugim roku.- rzekł Potter.
- O,zgrozo! Dumby na to pozwolił?!- spytała dziewczyna.
- Taaa... To był chyba najgorszy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią jakiego kiedykolwiek mieliśmy. - odpowiedział chłopak.
- Serio? Chyba? Podobno koleś wymazał sobie pamięć. - rzekła Black.
- Zgadza się. Idziemy? - zapytał Harry.
- Tak. Idziemy. - odrzekła Mary.
Dziewczyna podeszła do drzwi i otworzyła je. Rozejrzała się. Ok. Teren czysty. Ruchem ręki przywołała Pottera. Gdy chłopak wszedł do środka ostrożnie i po cichu zamknęła drzwi.  Widziała jak czarodziej przygląda się pomieszczeniu z zaciekawieniem. Wskazała palcem na schody i weszła na nie. Harry szedł za nią. Black  czuła się już pewniej. Weszli na górę po schodach i skierowali się do jej pokoju. Mary popchnęła drzwi. Te lekko zaskrzypiały i po chwili ustąpiły. Czarownica weszła do środka i podeszła do swojej pokaźnej biblioteczke.  Kątem oka zobaczyła Harry'ego, który rozglądał się po jej pokoju. Chyba mu się podobał. Wampirzyca wróciła do przeglądania tytułów książek.  Wzięła książkę o animagii, której nauczy chłopaka jeśli będzie chciał, a także o teleportacji i o starożytnych eliksirach. Wzięła Harry'ego za rękę i teleportowała ich na Privet Drive. Zastanawiała się gdzie pójdą. Postanowiła zapytać o to Harry'ego, który znał to miejsce lepiej:
-   Wiesz gdzie tu jest jakaś polana, gdzie nikt nie chodzi albo jakiś las?
- Tak, wiem. Jest niedaleko jak chcesz to możemy tam iść. - odpowiedział chłopak.
- Tak, chodźmy tam. Chciałbyś uczyć się animagii? - zapytała wiedźma.
- Tak, no pewnie, a animagie też umiesz? - Potter zapytał zdziwiony.
- Gdybym nie umiała, to bym nie mogła cię uczyć, a co się z tym wiąże nie pytałabym się. - odrzekła Black.
- Faktycznie. Masz rację. - odparł Harry.
Chłopak prowadził ich drogą koło starego placu zabaw. Potter chciał, aby na chwilę tam poszli. Mary zgodziła się na to. Już mieli usiąść na ławce, gdy drogę zagrodziło im kilku chłopców. Największy z nich,a także najgrubszy rzekł:
- Hej, Potter!  Co to za lalunia w twoim towarzystwie? Mogłeś od razu zaprowadzić ją do mnie, nie musiałeś męczyć ją swoim towarzystwem.
- Zamknij się, Dudziaczku! - warknął czarodziej.
- Jak mnie nazwałeś?! - chłopak wrzasnął.
- Czyż nie tak nazywa cię twoja mamusia? - rzekł Harry.
- Tyy...- Dudley splunął im pod nogi.
- Przepraszam bardzo! - wtrąciła Black. - Ale trochę nam się śpieszy.
- Ale czemu chcesz iść z tym dziwakiem, ślicznotko? - zapytał Dursley.
- Wiesz, Dursley nie pozwolę obrażać mojego przyjaciela, a poza tym cię nie lubię, dlatego Crucio! - Mary użyła zaklęcia niewybaczlnego.
- Mary,przestań! - krzyknął Potter.
- Obraził cię. Zasługuje na karę.- rzekła Black.
Spojrzała na chłopaka i westchnęła. Za chwilę zdjęła zaklęcie torturujące z kuzyna Harry'ego.
- Co teraz zrobimy z nimi? - spytał Potter.
- Wyczyszczę im pamięć. Jedno obliviate i będzie po sprawie. - odrzekła panna Mary.
- To dobrze. Na serio uważasz mnie za swojego przyjaciela? - spytał chłopak.
- Nie na niby, wiesz? Oj, Potter pomyśl czasem. Od tego jest to coś w głowie zwane mózgiem.- dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Ja też uważam cię za przyjaciółkę.- odparł Potter po namyśle.
- To miło. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Idziemy?- zapytał Potter.
- No pewnie! - odparła czarownica radośnie.
- To chodź. - Harry także się uśmiechnął.
Szli około dziesięciu minut. Wreszcie chłopak zatrzymał się przed wejściem do lasu. Wejście było ogrodzone.
- Tu raczej nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tylko będziesz musiała nas tam teleportować. - powiedział czarodziej.
- Ale po co? - zapytała wampirzyca.
- Jak to po co?- spytał chłopak.
- Przecież możemy po prostu przejść nad czy raczej po ogrodzeniu. Nic trudnego. - rzekła czarodziejka.
- Noo... Nie wiem. - odrzekł Potter.
- Ale ja wiem. Zrobimy tak jak mówię. - powiedziała Black.
- No dobra,niech ci  będzie. - zgodził się chłopak.
- To świetnie. - odparła dziewczyna.
Mary zaczęła wspinać się po siatce. Szło jej to bardzo szybko. Nic dziwnego, w końcu miała wprawę. Zatrzymała się na górze ogrodzenia i zeskoczyła zwinnie. Była już po drugiej stronie płotu. Spojrzała na czarodzieja.
- Na co czekasz? Właź.- rzekła Black.
- Już wchodzę. - odparł Harry niepewnie.
Następnie chłopak wgramolił się powoli na ogrodzenie. Na początku szło mu strasznie topornie, ale potem załapał o co chodzi i poczuł się pewniej, dlatego radził już sobie lepiej. Po dwóch minutach był na samej górze płotu. Zawachał się chwilę i zeszkoczył. Potter upadł na zięmie. Mary najpierw prychnęła,a potem zaśmiała się z nieudolności chłopaka. Później zreflektowała się i pomogła swojemu przyjacielowi. Jemu nie było do śmiechu. Szli chwilę ścieżką, aż uznanali,że znaleźli dobre miejsce. A właściwie to panna Black tak uznała. Potter tylko pokornie szedł za nią. Mary wyciągnęła książkę o animagii i rzekła do Harry'ego :
- Na razie będziesz mieć tylko teorię. Jutro zaczynasz właściwy trening. Masz mi to do jutra przeczytać. Możesz nawet już zacząć. Radziłabym ci tak zrobić, gdyż tak książka ma siedemset stron,a ty chyba ani nie lubisz,ani nie czytasz szybko więc raczej tak zrób.
Czarownica rzuciła książkę na kolana chłopaka.
- Aż tyle?! - jęknął Potter.
- Tak. Tyle.- odrzekła wiedźma.
- A ty co będziesz w tym czasie robić? - spytał chłopak.
- Ja w tym czasie usiądę sobie wygodnie i poczytam książkę. A ty pamiętaj! Na jutro ma być przeczytane. Bez tego nie zaczniemy treningu. - pouczyła czarodzieja Mary.
- Dobrze. - Harry  westchnął.
…………………………………………
2389 słów! Macie moje wypociny xD. Niestety nieco krótsze niż ostatnio. Gwiazdki motywują! :-P

 

Panna BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz