18. Nabory do drużyny quidditcha.

2.5K 123 25
                                    

Nienawidziła Umbridge. Zresztą nie tylko Umbridge, ale wszystkich takich ludzi. Wiedziała, że sama nie jest lepsza, ale nie przeszkadzało jej to w odczuwaniu nienawiści do tej kobiety.

Wściekła jak osa wparowała do Pokoju Wspólnego. Niektórzy spojrzeli na nią jak na wiaratkę. Black zazwyczaj ignorowała takie rzeczy, ale dzisiaj zrobiła wyjątek i warknęła:
-Na co się gapicie?!
-Na twój krzywy ryj. - odparł jakiś siódmoroczny Ślizgon.
Wampirzyca uśmiechnęła się kpiąco i walnęła chłopaka w twarz i powiedziała uśmiechając się słodko:
-Przynajmniej teraz nie jestem sama, złotko.

Chłopak chciał jej oddać, ale w porę ktoś odciągnął ją od niego i zaciągnął ją do dormitorium. Tą osobą okazał się Draco Malfoy. Lekko zdziwiona (choć wciąż wściekła) zapytała go:
-Jak tu wszedłeś?
-Daphne mi pomogła. - odpowiedział chłopak. - Nie powinnaś zachowywać się tak do prefekta naczelnego. Co w ciebie wstąpiło?
Czarownica rozejrzała się po pokoju. Faktycznie w kącie pokoju stała Daphne. Cały czas była wściekła, dlatego rzekła:
-Nie twój interes, Malfoy!
-Dobra, dobra... Tylko pytałem. - odparł prefekt. - Ale to nie było odpowiedzialne. Odzywać się tak do prefekta naczelnego, nie ma co świetny pomysł. - sarknął Draco.
-On jest prefektem naczelnym? - wtrąciła niezorientowana Greengrass.
-Chyba mnie nie słuchasz Daphne... I tak jest. - odpowiedział Malfoy.
-Prefekt naczelny, też mi coś! - prychnęła Black.
-No, wiesz jakby nie patrzeć to on jest kimś w rodzaju naszego przełożonego. - wyjaśnił spokojnie Draco.
-Mam to gdzieś. - skwitowała wampirzyca.
-Może ktoś inny przemówi ci do rozumu. - Malfoy westchnął. - Chodź, Daphne.
Chłopak zabrał gdzieś Greengrass. Black nie interesowało, gdzie poszli.

Nadal była wściekła. Dzisiaj miały odbyć się nabory do drużyny quidditcha. Chyba o dwudziestej, ale czarownica nie była pewna. I tak pewnie jej nie przyjmą, dlatego postanowiła spróbować. Ślizgonom brakowało dwóch ścigających i dwóch pałkarzy. Może będzie ścigającą? No, bo dawanie jej pałki do ręki nie jest mądrym pomysłem. Chociaż? Przynajmniej mogłaby się wyżyć. Przedyskutuje to z Draco albo Tracey. Oni lepiej znają się na quidditchu. Postanowiła poszukać Tracey, bo nie miała ochoty słuchać kazania Malfoya.

Przechadzała się po Hogwarcie poszukując Davis. Po około dziesięciu minutach wpadła na dziewczynę. Black wyjaśniła jej po co przyszła. Tracey uśmiechnęła się do niej i powiedziała:
-Wolisz być ścigającą, czy szukającą?
-Chyba szukającą, ale to nie ma znaczenia, bo przecież Draco jest szukającym. - odparła Mary.
-Słyszałam, że Draco chce zrezygnować i będzie się starał o pozyzję ścigającego. - wyjaśniła jej przyjaciółka.
-Słyszałam, że Ślizgoni rzadko przyjmują dziewczyny. Mam rację? - dopytywała wiedźma.
-Tak. Ale jak okażesz się wystarczająco dobra to cię przyjmą. - odparła Tracey.
-A zresztą nieważne. - czarownica machnęła ręką. - Nie zależy mi jakoś specjalnie.
-Skoro tak mówisz. - Davis wzruszyła ramionami.

Mary wróciła do dormitorium. Zastała tam Millicentę Bulstrode. Millicenta podeszła do niej:
-Profesor Snape cię szukał.
-I co chciał? - zapytała Black.
-Nie wiem. Powiedział tylko, że jak cię spotkam to mam ci powiedzieć, że masz do niego przyjść. I... - Bulstrode zawachała się. - Wyglądał na złego. Nieco bardziej niż zwykle.
-Dobrze, dzięki. Już do niego idę. - odparła wampirzyca.
Już miała odejść, ale Millicenta chwyciła ją za ramię i poprosiła:
-Proszę, nie mów Pansy, że z tobą rozmawiałam.
-Ok. - odrzekła krótko czarodziejka. Następnie wyszła i udała się do gabinetu Severusa.

Zapukała i po usłyszeniu ,,Wejść!" weszła do środka. Snape zlustrował ją wzrokiem i rzekł:
-Czy to prawda, że uderzyłaś prefekta naczelnego w twarz?
-Tak. - odparła krótko.
-Mniejsza z tym, że uderzyłaś prefekta naczelnego. Chcesz powiedzieć, że uderzyłaś siedemnastolatka, dużo od ciebie większego i silniejszego? - Sev uniósł brew.
-No... Tak. - Mary zarumieniła się lekko. Dopiero teraz, gdy złość minęła zdała sobie sprawę jakie to było głupie.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić? - Snape westchnął.
-Puścić wolno? - szepnęła nieśmiało Black.
-Doprawdy? Może jeszcze mam ci za to dać nagrodę za zasługi dla szkoły, co? - Severus uśmiechnął się kpiąco.
-Możesz mnie posłać do dyrektora. - rzekła nastolatka.
-Równie dobrze mógłbym cię puścić wolno. - odparł mistrz eliksirów.
-No, właśnie o to chodzi. - Mary uśmiechnęła się lekko.
-Punktów ci nie odejmę, bo Slytherinowi punktów nie odejmuję. - powiedział Severus bardziej do siebie niż do niej.
-I dobrze. Mogę już iść? - mruknęła dziewczyna.
-Nie. Dam ci szlaban. Dzisiaj o osiemnastej, masz się tu stawić. - Snape już miał odejść, ale zrezygnował z tego pomysłu. - Możesz iść.
-Do zobaczenia. - rzekła czarownica.
Severus nie odpowiedział jej. Wpatrywał się tylko w nią zamyślony.
Zastanawiała się o czym on myśli. Odwróciła się na pięcie i wyszła.

Panna BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz