8. Ja lubię komedię, ona horrory.

121 11 2
                                    

Hej!

Zawsze pisałam coś od siebie pod rozdziałem, natomiast chciałabym przykuć Waszą uwagę więc sądzę że początek będzie najlepszy.

Mogłyście (wątpię, aby ktoś płci męskiej czytał to) już zapoznać się bez wątpienia z życiem Alessy,  Christphera i siostry głównej postaci, a mianowicie Hailey. Chciałabym teraz przedstawić w skrócie postać Rachel.

Rozdział był pisany dużo wcześniej, (przed Waszą opinią na temat perspektywy pisania) najbliższe, będą takie jak na początku 😉

Będę wdzięczna za wszystkie komentarze, a jeżeli rozdział się podobał to zostaw gwiazdkę.

/Buziaki LoveeLoo/

---------------------------------------------------------------------------

<RACHEL>

Obudził mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Odruchowo odebrałam, a wiadomość jaką usłyszałam, momentalnie postawiła mnie na równe nogi w gotowości, aby kierować się do najbliższego szpitala. Nadawcą połączenia była Hailey, powiedziała że poprzedniego wieczora Alessia miała napad paniki i trafiła z nim do szpitala, ale początkowo myśleli że to zawał serca. Przyczyna nadal nie jest znana. Dowiedziałam się również że nawet psychiatra szpitalny nie jest w stanie dojść do tego co wywołało u niej ten stan, bo odmawia ona z nim współpracy. Od razu ruszyłam do łazienki, by wykonać najpotrzebniejsze czynności, następnie wróciłam do sypialni by przebrać się z piżamy i ruszyłam w stronę auta, aby zobaczyć się z przyjaciółką. Napisałam jeszcze tylko sms szefowej że nie dam rady dzisiaj przyjść  do pracy z powodu spraw rodzinnych i wieczorem zadzwonię do niej.

W momencie, gdy odpaliłam silnik samochodu, a na gps wbiłam współrzędne mój mózg wyłączył się, a ja zaczęłam myśleć o naszej przyjaźni i tym w jaki sposób poznałyśmy się i zaprzyjaźniłyśmy "bo nie było to w tym samym momencie".



{Poznałyśmy się w przedszkolu, ale spokojnie nie była to przyjaźń od pierwsze spojrzenia. Lubiłyśmy wspólnie się bawić, natomiast nie było w tym nic nadzwyczajnego bo robiłyśmy to również z innymi brzdącami. Wiadomo że większość przedszkolaków nawiązuje znajomości bez większych problemów, więc w zasadzie każdy bawił się z każdym. Potem trzeba było udać się do podstawówki i każda poszła do swojej. Mieszkałyśmy kawał od siebie, miałyśmy inne szkoły. Niestety parę lat później moi rodzice rozwiedli się "teraz w duchu dziękuje za to z całego serca" i razem z mamą i siostrą przeprowadziłyśmy się akurat bliżej Alessy, więc zostałam przeniesiona do jej szkoły "tutaj też nie ma jeszcze przyjaźni musicie poczekać" Kojarzyłam ją ale jedynie z imienia i nazwiska. Nie udawajmy trochę minęło, a dzieci w tym wieku bardzo się zmieniają. Zauważyłam że zadaje się z głupimi pustymi dziewuchami i idealnie wpasowuje się do nich. Tak mijał czas. Ona ze swoimi psiapsiułami, a ja głównie sama. Pewnego dnia po prostu nie przyszła do szkoły. Potem następnego i kolejnego, aż w końcu minął miesiąc. Gdy w końcu zaszczyciła nas swoją obecnością wydawała się być inna. Unikała psiapsich, aczkolwiek one nie do końca były zainteresowane jej osobą. Ja w między czasie zapoznałam się z kilkoma osobami i pomogło mi to całkowicie zaaklimatyzować się w nowej szkole. Wydaje mi się że wtedy została  autsajderem nie wiem czy to ma formę żeńską, "kim pozostała właściwie do dziś".

Niedługo potem nastąpił przełom w naszej "relacji". Na angielskim Pani dobrała nas w grupę i miałam wtedy możliwość bliższego poznania jej, na pierwsze rzut oka wydawała się bardzo zdystansowana, ale nie tak po prostu, ale jak gdyby bała się zaufać innym i od razu osądzała innych o złe zamiary względem swojej osoby.  "jpr to słownictwo to typowo jej, za dużo czasu z nią spędzam i chyba przechodzi na mnie" Jednakże z każdym spotkaniem "wtedy jeszcze dotyczących projektu" otwierała się i pokazywała wiele swoich zalet, była bardzo wrażliwa na cierpienie innych, bystra jak na swój wiek i mega zabawna przy czym co chwile mnie rozbawiła. Nie dało się jej  nie polubić. Po projekcie nasza relacja jedynie się pogłębiła. Natomiast o przyjaźni była mowa trochę później, gdy mogłam się jej wypłakać po kolejnej kłótni rodziców w której uczestniczyłam, a ona po prostu mnie wysłuchała i pocieszyła. Bez pogardliwych spojrzeń i gadań po co się tak stresuję? Nie potrafiłam zrozumieć jak ludzie, którzy byli kiedyś dla siebie cały światem, teraz traktują się jak najgorsi wrogowie. Ojciec udawał że chodzi mu o mnie i siostrę, ale mogę założyć się, że od początku chciał jedynie dopiec mamie, która jest po dzisiejszy dzień moją idolką. Mimo że ojciec ustawił ją do poziomu kury domowej, ona wzięła się w garść i zaczęła dorabiać. Gdy już trochę odłożyła, pożyczyła trochę pieniędzy od rodziców i mogłyśmy wynieść się z domu. Zabrała mnie i siostrę, a potem chwytała się każdej pracy, aby zapewnić mi i Viki, jak najlepszy byt. Niedługo potem wniosła o rozwód, który bez wątpienia był ciężki dla całej naszej rodziny. Ale dzięki mojej silnej mamusi i wspaniałej przyjaciółce Alessie dałyśmy sobie radę. Pamiętam jak to Alessa zostawała nie raz z kilku letnią Viki w domu, gdy ja i mama jeździłyśmy po sądach. A potem dała mi najwspanialszą radę. Kiedyś mieliśmy za zadanie napisać o swoim idolu, ona oczywiście nie wzięła tego na poważnie i przygotowała 4 kartkowe o formacie A4 o tym "Dlaczego Enrique Iglesias jest jej zdaniem najlepszym idolem" "ona serio ma bzika na jego punkcie" a klasa już przy drugiej stronie błagała by ta się zamknęła, natomiast ona dotrwała do końca nie wzruszona. Wracając, gdy ja zastanawiałam się co mam napisać ona po prostu wypaliła.

- i nad czym Ty się tak zastanawiasz? Twoja mama to idealny idol, szczególnie dla Ciebie. Jej miłość do Ciebie i Viki dała jej siłę by stanąć na nogi i zmienić nie tylko swoje, ale i wasze życie.

Skubana miała rację "wtedy też kapnęłam się że daje całkiem dobre rady" I to zapoczątkowało przyjaźń z mojej strony, ale myślę że u niej było to , gdy zdobyła się na odwagę by opowiedzieć o swoich zaburzeniach psychicznych. Po jej historii, wiedziałam że jesteśmy przyjaciółkami. A potem minęło nam 10 lat, a ja wciąż nie mam pojęcia kiedy.

Mimo że bardzo się różnimy, myślę że nasza przyjaźń jest piękna i prawdziwa. Aczkolwiek na podstawie jej wiem że facet, który będzie chciał z nią być musi być inny niż ona, a najlepiej być jej przeciwieństwem. Dlaczego?

*Ja lubię komedie, ona horrory.

* Ja jestem towarzyska, ona jest najbardziej aspołeczną osobą jaką znam .

* Ja kocham sukienki i spódniczki, ona zakłada je jeden raz w roku na święta.

*Ja wieczna optymistka, ona pesymistka.

*Ja biorę wszystko na luzie, ona wszystkim się przejmuję.

*Ja uwielbiam rap, którego ona nie znosi, natomiast ona kocha latino pop, który na maksa wkurza mnie.

*Mnie krytyka motywuje, a ją dołuje.

Natomiast mimo tych wszystkich różnic, przyjaźnimy się tyle lat. Bo chyba na tym polega prawdziwa przyjaźń, czy miłość które są podobne. Na różnorodności, dzięki temu atmosfera jest ciekawsza i nie jest nudno. Druga osoba uczy nas kompromisów i pokazuje inny punk widzenia}



Nim się obejrzałam stałam już przed szpitalem. Wzięłam głęboki oddech i opuściłam samochód kierując się do budynku. Cała się trzęsłam i byłam mega zdenerwowana. W punkcie informacji zapytałam, gdzie leży Alessia, starsza kobieta poinstruowała mnie gdzie mam się udać, a ja z zapartym tchem przemierzałam korytarze, by stanąć przed pokojem nr. 301.








Prαgníєníє nσrmαlnσѕcíOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz