Słabość

81 7 7
                                    


Doktor Sonzai, po zapoznaniu się z kartotekami, udał się na obchód. Musiał sprawdzić stan pacjentów, aż dotarł do sali pana muzyka. Wszedł do niej z dziwnym wahaniem. Zatrzymał się i spoglądając w kartotekę, spytał:

- Witam, jak pan się czuje?

Tymczasem muzyk pochłonięty był pisaniem kolejnego melancholijnego wiersza. Nie zauważył nawet, kiedy doktorek wszedł.

- Dobry Wieczór – odrzekł po chwili – Lepiej... - skłamał z uśmiechem na ustach - A pan doktor?

Doktor aż podniósł wzrok ze zdziwienia, gdyż po raz pierwszy to pacjent pyta o jego samopoczucie.

- To jest mało ważne, ale jeśli pana to uspokoi, to czuję się dobrze. Czy odczuwa pan jakiś ból?

- Tak, ale myślę, że to naturalne. Leki trochę pomagają... Pana samopoczucie jest dla mnie ważne, bo to Pan jest za mnie odpowiedzialny, panie doktorze - odpowiedział ostrożnie, z dozą stanowczości w głosie.

- Pacjenci zawsze będą dla mnie najważniejsi i dbam o nich. Nigdy jeszcze nie popełniłem błędu... – odpowiedział na to, patrząc uważnie na jego twarz. Jak na muzyka przystało, był przystojny; jego oczy były niespotykane: prawe czerwone, a lewe sycąco błękitne; czarne włosy dodawały wszystkiemu seksapilu...

Kasai w końcu dostrzegł jego spojrzenie. Przeszedł go dziwny dreszcz... „Co jest? Jego oczy są niewinne i wręcz niebiańskie."- pomyślał. Poczuł w sercu ciepło, którego pragnął bardziej, niż czegokolwiek innego... Zaschło mu w gardle i nagle zaczął się krztusić...

Hajime zauważając to, szybko nalał wody do szklanki i podał mu ją.

- Proszę się napić, to pomoże. – rzekł, zbliżywszy się do niego. Gdy stał tak pochylony, jego uwadze nie umknęła gładka i delikatna skóra Kazu.

Ten, przyjąwszy wodę, poczuł delikatny zapach doktorka. „Lekarzom widocznie nie wolno było używać mocnych perfum...a może miał taki styl?"- pomyślał i spojrzał prosto w oczy wybawcy - błyszczały, pomimo wieczornej pory. Nie chciał, by to pełne troski spojrzenie miało się zmienić. Nagle ich oczy się spotkały, trwało to jakąś dłuższą chwilę.

Muzyk miał tak głębokie spojrzenie, jak gdyby wnikał w duszę doktorka. Ten z kolei przymknął oczy, by wrócić do rzeczywistości.

- Myślę, że sytuacja została opanowana.- wyprostował się i już teraz patrzył w kartotekę.

- ... Yyy... Tak... Dziękuję... - odpowiedział zmieszany Kazu. „To było cudne! Ale z drugiej strony mogłem tylko marzyć, że związane ze mną. A może to jednak przemęczenie? Jego oczy nie wyglądały na podkrążone. On sam też wydawał się świeży i pełen energii. Może jakiś zapach wywołał w nim ten gest? Zacząłem obwąchiwać pachy... Capiłem tylko szpitalem i lekami... Ale może byłem przyzwyczajony do swojego aromatu...? Na wszelki wypadek powiem coś" – pomyślał i stwierdził:

- Przepraszam, pewnie nie jestem pierwszej świeżości... Podziwiam Pana, że znosi pan takie zapachy... Ja nie dałbym pewnie rady...

Lekarz, zdziwiony jego stwierdzeniem, począł zastanawiać się skąd ta myśl:

- Tu wszystkie zapachy są raczej podobne, to szpital. - odpowiedział, mając nadzieję, że w żaden sposób go nie uraził... - Pana wyniki są w normie; jeśli rekonwalescencja nadal będzie przebiegała tak pomyślnie, wypiszemy pana wcześniej. Mam jeszcze kilku pacjentów, tak więc muszę już iść. Proszę odpoczywać. – zamknął kartę z uśmiechem i poprawił okulary palcem wskazującym.

Ukryte obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz