Ulewa

27 2 1
                                    


Dźwięk stukających o parapet kropel deszczu obudził Hajime. Ostra ulewa walczyła ze wszystkim, co stanęło na jej drodze.

Przetarł twarz i wpatrywał się w sufit. Miał popołudniowy dyżur. Chyba zdecyduje się zostać w pracy, bo ciężko jest mu się wyspać. Wykrakał sobie... Wspomnienia minionego dnia powróciły i uderzyły w dusze Hajime, jak te krople deszczu za oknem...

Postanowił odreagować ten stan na siłowni. Cały czas zastanawiał się, jak ma spojrzeć w oczy Kazuhiro. Musi stawić temu czoła. Wziąć na klatę jego wrogie, być może zimne spojrzenie. Samo wyobrażenie chłodu z jego strony, kłuło jego serce boleśnie...

***

- Panie Kasai, dzisiaj koniec z cewnikami i kroplówkami. Będzie pan wolny, a specjalnie dla pana przygotowałam już pokój gości!

- Dziękuję. Juhuu! Wreszcie wolność – Kazu ziewnął przeciągle i uśmiechnął się do oswobadzającej go z kabelków pielęgniarki.
Poddawał się zabiegom oswobadzającym z największą radością. Trochę bolało, ale zawsze warto dla wygody przetrwać takie bolączki.

- To już wszystko. Tylko niech pan jeszcze poczeka na śniadanie! – puściła oczko pacjentowi i wyszła z majdanem z sali.

Kazu wstał ostrożnie z łóżka, chwycił kule i postanowił trochę pochodzić po pokoju. Jego zdrętwiała noga właśnie zaczęła dawać o sobie znać – igiełki bólu przeszywały go po całości. Musiał rozmasować nogę. Rozruszał ją nieco, pomachał, pozginał... Napił się wody.

W progu pojawiła się pani ze stołówki. Przyczłapała z talerzem, na którym znajdowała się wydzielona dla niego porcja: wędliny, masła, pieczywa i sera żółtego.

- Da się załatwić jakiś ketchup?

- Panie Kasai, nie przegina pan ostatnio? – spojrzała kątem oka na pacjenta.

- Błagam panią, ledwo smaki czuję od tych leków – wszystko takie gorzkie...

- Niestety nie mamy na stanie ketchupu. Ale jak pan tak ładnie prosi, to dr Sho zawsze gdzieś coś chowa – uśmiechnęła się konspiracyjnie i również wyszła.

Kazuhiro pokuśtykał o kulach do dyżurki lekarskiej. Zapukał, a drzwi otwarł mu rozbawiony dr Aki. Odchrząknął na widok muzyka:

- Słucham, panie Kasai.

- Dzień dobry. Czy zastałem doktora Sho?

- Już go wołam, proszę zaczekać. – zamknął drzwi przed twarzą Kazuhiro. Ale Kazu już znał typa i wiedział, dlaczego tamten jest na niego taki cięty.

- Co się dzieje, Kazu? – spytał uprzejmie Sho.

- Nic takiego, doktorze. – powiedział życzliwie i dodał szeptem – Ale doszły mnie słuchy, że możesz być w posiadaniu ketchupu.

Sho roześmiał się. Pochwycił ton i odpowiedział, przykładając krawędź dłoni do twarzy – Mam ketchup. Wracaj, proszę na salę, przemycę ci go jakoś.

Oboje się roześmiali. Sho wrócił do dyżurki, a Kazu podreptał powolutku, grzeczniutko na salę. Dotarł do łóżka i przysiadł. Faktycznie szybko się męczył. Noga mu drżała, w sumie ręce też – kule same się nie przytrzymają... Nie zdążył ich odłożyć, a już do pokoju wszedł Sho.

- Proszę. Zatrzymaj. – wyjął butlę z kieszeni kitla.

- Duże macie te kieszenie! – spostrzegł Kazu i podziękował wybawcy.

- Nie ma sprawy. A jak tam z Hajim? – spytał bez ogródek.

Kazu zastygł ze wzrokiem wbitym w przyozdabianą ketchupem kanapkę. Odpowiedział po cichu:

Ukryte obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz