Gdyby babcia miała wąsy....

28 2 2
                                    


Kazuhiro skończył montować kolejną piosenkę na laptopie. Szukał informacji o innych kanałach przekazu, mediach społecznościowych. Sprawdzał statystyki tych, które już miał. Opublikował kolejny wpis na blogu. To wszystko jednak nie wystarczyło, aby odpędzić myśli o Hajime. Pragnął go zobaczyć. Nie minął nawet jeden dzień, ale fakt, że nie będzie go dziś w szpitalu, bo ma przebywać w domu i wypoczywać, nie pomagał mu w ogóle. Raczej potęgował chęć wykombinowania jakby tu się z nim spotkać... Był niecierpliwy i zatroskany oczywiście.

Hajime tymczasem przebywał w stadninie. Przygotowywał konia do wędrówki po okolicznych polach. Chciał naprawdę odetchnąć i trochę pobyć na łonie natury.

Kiedy wyruszył, poczuł wiatr we włosach, powiew świeżości, a za nim zapach nawozów, oborników i innych tego typu, co nie koniecznie było nieprzyjemne. Czuł się swojsko i czuł się wolny.

Po dłuższym galopie zrobił sobie przerwę, by dać odpocząć zwierzęciu. Przywiązał konia do drzewa, a sam usiadł opierając się o pień. Podziwiał piękne widoki, pola, łąki, wypasane krowy, kozy, owce... Jaki piękny jest ten świat. Żyje swoim powolnym, naturalnym tempem...

***

Kazuhiro odwiedził Sho, który oznajmił mu, że jutro, jeśli prześwietlenie nogi wyjdzie zadowalające, zdejmą mu gips.

- Czy będę mógł wybrać się na spacer?

- Tak, ale nie przesadzaj. Miej zawsze pielęgniarkę w pogotowiu. – odpowiedział wesoło doktor.

Kazu na myśl przyszedł obraz, że to doktorek spaceruje z nim po szpitalnym ogrodzie... Podziwiają złotą jesień, opadające liście, odcienie żółci, pomarańczy i brązów, a gdzieniegdzie przemykającą jeszcze zieleń... wiatr rozwiewa delikatnie włosy Hajime, a on sam próbuje okiełznać swoje... Patrzą sobie głęboko w oczy...

- A jak już będzie Hajime, to możemy wybrać się razem na lunch do ogrodu! – wyrwał go z tej pięknej bajki pomysł Sho.

- Naprawdę niezły pomysł! Byłoby wspaniale! – odparł po chwili z entuzjazmem.

- Dobra, lecę dalej.

- No, dzięki, cześć.

Kiedy Sho wyszedł, Kazu podniósł się i spojrzał przez okno. Ciekawe, co robił jego ukochany...

***

- Panie Saki, zaraz zabierzemy pana na badania – tomografię komputerową.

Saki kiwnął głową na znak, że rozumie.

- Powiadomiliśmy o wszystkim pana rodzinę, zgodnie z ustaleniami.

- Rozumiem. – ledwo wychrypiał Saki – Ma pojawić się tu dzisiaj moja żona, prawda?

- Tak.

- Chciałbym jednak nie informować jej o wszystkich wynikach, jeśli okażą się niepokojące. Sam pan rozumie, nie chcę jej martwić....

- Oczywiście. Przekażę personelowi, aby dotrzymano dyskrecji.

- Dziękuję. – odparł i zaczął powoli pomagać lekarzowi w przeniesieniu na wózek.

Sho czuł się dziwnie. Przejął go od Akiego, bo brakowało rąk do pracy, ale nie spodziewał się, że będzie to największy wróg jego przyjaciela. Przez głowę przeszły mu wszystkie możliwe wykłady z etyki... Dopiero teraz rozumiał, po co tak wałkowali mnóstwo tematów, sytuacji i dlaczego wielu studentów odpadało właśnie przez ten przedmiot... Zachował profesjonalizm, ale czuł się w środku jak zdrajca....

Ukryte obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz