KAZUISTYCZNA DYSKUSJA

35 2 2
                                    

Kazuhiro był w siódmym niebie. Poczuł jedność z Hajime. Bliskość między nimi była niesamówita. Jednak nie trwała długo. Hajime wstał gwałtownie i nie mógł zaakceptować tego, co się dzieje. Czuł bowiem obrzydzenie i wściekłość, które przewyższyły błogi stan zauroczenia. Motyle, które jeszcze przed chwilą trzepotały swoimi skrzydłami, teraz opadały jeden po drugim przez chęć samo destrukcji. Dlaczego nie może pozwolić sobie na szczęście? Dlaczego cierpi i chce uciec w panice od prawdziwego uczucia, autentycznych reakcji i wolności?

Kazuhiro zaczynał powoli rozumieć, o czym mówił Midori. Jednak nie zamierzał się poddać. Nie zamierzał pozwolić Hajime tkwić w tym poczuciu nienawiści do siebie. Chciał za wszelką cenę mu pomóc.

Hajime stał i pocierał twarz. Był totalnie zagubiony i walczył ze sobą. Z jednej strony podobały mu się ta bliskość, ten pocałunek, ta bajka, ale z drugiej strony miał przekonanie, że tak robić nie należy, że jest to jakieś zaburzenie seksualne, którego tyle lat się pozbywał - jak się mu zdawało.

- Nie mogę, Kazu, nie potrafię. To nie jest normalne... ja nie chcę być inny, ja nie chcę... - mówił chwytając powietrze, jakby zaraz miało mu go braknąć, jakby gardło ściskało go coraz mocniej...

Kazu pokazał dłonią uspokajająco i rzekł:

- Spokojnie, usiądź... - nie śmiał go teraz dotknąć, bo widział, jaki jest roztrzęsiony. Wiedział, że ze sobą walczy, tak jak on teraz, by nie wziąć go w swe ramiona i zakończyć tę farsę. Ale nie mógł. To nie był dobry sposób.

Hajime posłuchał Kazuhiro i usiadł na krześle. Kazu wrócił na łóżko. Zaczął powoli:

- Od małego nie cierpię kobiet. Moja ciotka - siostra starsza mojej, zmarłej już matki... dotykała mnie, kiedy byłem mały. Często u nas zostawała na noc, bo wiecznie kłóciła się z mężem. Nie był to przyjemny, wbrew pozorom dotyk... - skrzywił się, coś podeszło mu do gardła - ...mama z kolei uważała mnie za zboczeńca i twierdziła, że prowokuję swoją postawą. Znienawidziłem kobiety. Nie mogłem przez długie 16 lat normalnie z nimi rozmawiać. To jest moja tajemnica nr 1. - westchnął i kontynuował - W podstawówce też miałem kolegę, który był bardzo miły dla mnie. Niestety tylko po to, by dawać mu kasę, brał mnie na miasto, nad rzekę... w ogóle to wszyscy twierdzili, że jestem świrem, bo nie lubię zaglądać pod spódniczki, nie lubiłem gadać z dziewczynami, bo mam dziwną fryzurę i takie tam. Więc tamten kolega musiał mi wystarczyć. Obgadywał mnie później z innymi, ale wolałem to, niż samotność... - przymknął oczy. - Byłem dobry w lekkoatletycznych dyscyplinach i w gimnazjum na olimpiadzie międzyszkolnej poznałem jego - swoją pierwszą miłość. Ale łączył nas sport i relacja czysto koleżeńska. Trenowaliśmy razem i pewnego dnia pod prysznicem pocałowałem go i wyznałem mu swoje uczucia: że jest dla mnie wzorem, motywacją itd...

Hajime podniósł na niego wzrok. Przez chwilę miał wrażenie, że to jego bratnia dusza, że podobnie zaczęła się ich przygoda z... „tym". Nie mógł nawet przyznać się, że to miłość, że to jest coś dobrego i że pomimo tych smutnych, brutalnych wręcz przeżyć, coś pięknego... Kazuhiro spojrzał na Hajime i mówił dalej:

- Jak się słusznie domyślasz, odrzucił mnie i już nigdy po tym nie trenowaliśmy razem. Za to ja zostałem poinformowany, że nie mogę jechać na obóz lekkoatletyczny, bo się nie nadaję. Do dziś nie mam pewności, czy to się ze sobą łączy... Od tamtej pory nie ufałem nikomu, nie nawiązywałem żadnych bliższych relacji. W nowej szkole "włożyłem maskę" kolesia życzliwego, pomocnego, inteligentnego i się zaczęło piekło... Bo laski lgnęły do mnie, jak ćmy do światła... - skrzywił się - To dopiero było życie - wymiotowałem w szkole, w domu, na placu zabaw - zaraz po rozmowie z jakąś dziewczyną. Oczywiście nie przy niej. Prawie w anoreksję wpadłem. Ojca nie miałem, nic o nim nie wiadomo do dziś. Nie wiem, czy matka mnie spłodziła niechcący i gościu znikł, czy co, ale to ja byłem najbardziej odpowiedzialną osobą w tej popapranej rodzinie... Pewnego dnia, już na ostatnim roku liceum, wypatrzył mnie jakiś łowca talentów, bo od małego brzdękoliłem na gitarze u sąsiada - starszego 70-letniego, który mi tłumaczył, że kobietom należy się szacunek i w ogóle, był dla mnie jak dziadek... No i potem zaczęła się moja muzyczna kariera.

Ukryte obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz