Wzloty i upadki

22 1 1
                                    


Kazuhiro przestał grać i śpiewać, kiedy tylko usłyszał odgłosy karetek i szumu na korytarzu. Kolejni pacjenci przybyli. Kucharka wyglądała w progu, zaciekawiona co się dzieje.

- Trzy osoby zranione w wypadku samochodowym... karambol jakiś był – przekazywała Kazu najnowsze wieści.

Kazu pojawiły się przed oczami sceny własnego wypadku podczas koncertu. Tłum fanek, sprowokowanych dodatkowo przez niego, próbujących dopchać się do idola... Miał nadzieję, że zaduszą i zadepczą go na śmierć, a skończyło się tylko na połamanych żebrach i nodze... No i wstrząśnieniu mózgu, czy jakoś tak... Tylko tyle pamiętał. Tylko tyle wystarczyło, by uwolnić się z koszmaru samotności i ciągłych rozczarowań.

- Ja się będę zbierać... Dziękuję za koncert. Dziękuję, że zgodził się pan, bym panu towarzyszyła. – powiedziała z lekkim rumieńcem na twarzy. Kazu wiedział już, co się w tej młodej główce dzieje.

- Nie ma sprawy – odpowiedział – mów mi Kazu, już mówiłem. Nie lubię formalności. Dziękuję, że zawsze można na tobie polegać.

- Ach! Dobrze Kazu. To nic takiego, bo to przecież moja praca, mój obowiązek – zmieszana kuchareczka machała ręką. – Do zobaczenia!

- Na razie!

Kazu podniósł się z krzesła opornie, sięgnął po kule i ciężkim wysiłkiem doczołgał się do swojego pokoju. Nie chciał nikomu wchodzić w drogę.
Zrobiło się cicho... Deszcz za oknem przestał padać. Ulice błyszczały się, widać było tafle kałuż, trącane od czasu do czasu wiatrem.

Wyjął telefon, podłączył do laptopa i zgrał nagrania z dyktafonu. Wyłączył tryb samolotowy. I po minucie otrzymał wiadomość sms:

„Masz nieodebrane połączenia od użytkownika tego numeru (x2). Ostatnie połączenie było o godzinie XX:XX dnia XX-XX-XXX."

A po chwili telefon zaczął dzwonić. To był ten sam numer.

- Tak, słucham? – odebrał tajemnicze połączenie.

- Halo? Dzień dobry. . Dzwonię z wydawnictwa Shōgakukan.  Czy mam przyjemność z Panem Kasai Kazuhiro?

- Tak, przy telefonie. – serce Kazu zabiło mocniej. To był jakiś postęp w jego pracy nad wydaniem swojej książki!

- Szukamy obecnie powieściopisarzy i poetów. Pomyślałem o Panu ze względu na wydany przez pana w czasach liceum tomik poezji. Dziękujemy, że przesłał nam pan swoje prace, które również nas zaciekawiły. Chciałbym się z panem spotkać i przedstawić ofertę współpracy, jaką dla pana przygotowaliśmy.

- Ofertę?... – Kazu był zmieszany, zaskoczony, nie wiedział co powiedzieć – Rozumiem. – otrząsnął się - Dobrze. Przebywam jednak teraz w szpitalu... nie jestem w najlepszej formie...

- Najmocniej przepraszam. Myślałem, że to tylko plotki... Proszę wybaczyć, jeśli przeszkodziłem w pana wypoczynku... Najmocniej przepraszam. - cisza w słuchawce zdradzała tym razem zakłopotanie wydawcy.

- Nic się nie stało! – próbował zmienić atmosferę - Dziękuję za telefon. Skontaktuję się z panem, jak tylko lepiej się poczuję. Ustalimy wtedy termin spotkania.

- Bardzo się cieszę! Zatem może pan oddzwonić na ten sam numer, który się panu wyświetla. Do usłyszenia!

- Do usłyszenia! – rozradowany Kazu rozłączył się.

Chciał skakać z radości, ale obecny stan pozwolił mu jedynie na podniesienie lekko rąk do góry, co od razu odczuł w swoim boku...

***

Ciszę na korytarzu przerywały odgłosy chodzących pielęgniarek i lekarzy powracających powoli do dyżurki po ciężkiej walce o życie pacjentów.
Operacja, którą przeprowadzał Hajime trwała pół dnia. Był wykończony i nie miał siły na myśli, jakie napłynęły, gdy tylko skończył skupiać się na pacjencie...
Saki..."
Jego największy koszmar znajdował się teraz w tym budynku. Jego oprawca, pierwsza miłość, rozczarowanie... Znów zaczął się trząść. Nie był w stanie dotrzeć do dyżurki. Osunął się po ścianie i upadł na szpitalną podłogę. Stracił przytomność.
Znalazła go pielęgniarka, która akurat tamtędy przechodziła.

- Doktorze Sonzai, Panie doktorze! – panicznie próbowała go ocucić. Hałas spowodował zainteresowanie i natychmiastową interwencję innych pracowników szpitala. Ktoś pobiegł po lekarza. Ktoś inny przyniósł nosze, by przenieść na nich doktora Sonzai na łóżko. Wszystko działo się szybko. Był znanym, szanowanym i lubianym w tym szpitalu lekarzem.

Panika na korytarzu zbudziła Kazuhiro. Podniósł się z łóżka i sięgnął po kule. Otworzył drzwi i stojąc na progu rozglądał się po korytarzu. Widział grupę ratowników biegnącą za róg. Usłyszał

- Doktorze Sonzai, słyszy nas Pan. Doktorze Hajime!

Spanikował. Zaczął poruszać się o kulach szybciej niż powinien. Pielęgniarka zauważyła zainteresowanie innych pacjentów.

- Proszę zostać w salach. Proszę nie opuszczać swoich pokoi! – strofowała i zatrzymywała pacjentów w drodze – Nie ma tu nic do oglądania. Proszę wrócić do siebie.

Kazu był na tyle blisko, że zauważył jak wiozą gdzieś Hajime. Widział też, że doktor Aki się nim zajmuje.

Z dyżurki wybiegł Sho, który właśnie dowiedział się, co się stało. Chciał znac szczegóły. Przebiegł obok Kazu, nie zważając na niego. Młoda pielęgniarka podeszła w końcu do niego. Wiedziała, że Kazu zna doktora więc powiedziała:

- Proszę wrócić do siebie. Panujemy nad sytuacją, Panie Kasai. Pomogę panu. – odebrała mu kulę i oparła go o swoje ramię. – Wszystko będzie dobrze.

- Co... co się dzieje? – zapytał jej jakby w amoku...

- Panie Kasai, gdy tylko się dowiemy, poinformujemy pana o stanie pana doktora. Możemy się tak umówić. Proszę wrócić na salę. Chodźmy. – zmusiła go do odwrotu i powoli dotarli do jego sali. Odebrała mu drugą kulę i ułożyła na łóżku. Spojrzała na niego współczująco. Widziała grymas i otumanienie na jego twarzy. Postanowiła zostawić go samego. Wychodząc powoli, zamknęła za sobą drzwi.


Ukryte obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz