3.

713 21 2
                                    

*KAPITAN DIEGO SMITH*

Mija drugi dzień, a mi cały czas coraz bardziej podoba się Walker. Wiem wiem. Kapitan się zakochał w szeregowej. To w ogóle nie powinno się stać, ale nie umiem się powstrzymać. Co ze mnie za kapitan? 

Nigdy żadna dziewczyna mnie tak nie zafascynowała, co jest dla mnie dziwne. Może dlatego, że sobie nie pozwalałem? Ale przyznaję się do błędu, tutaj tym bardziej powinienem się powstrzymać. Vee jest tutaj tylko na półtorej roku, a później wywieje ją w świat. A ja zostanę ponownie zraniony przez swoją głupotę. 

- Jesteś gotowy?- wyrwał mnie głos Matta

- Oczywiście

Wstałem z krzesła stojącego przy biurku i wziąłem potrzebne mi rzeczy na obudzenie wszystkich. Oboje zeszliśmy na parter stając przy drzwiach. Sięgnąłem po gwizdek wiszący na mojej szyi, włączyłem megafon i zagwizdałem wcześniej przyciskając guzik na megafonie. 

- Wstajemy kochani!- powiedziałem po zagwizdaniu

To ewidentnie moja ulubiona czynność z całego dnia. Budzenie ich w okrutny sposób, który niekoniecznie podoba się dla Matta, ale trudno. Usłyszeliśmy ciche szmery dochodzące zza drzwi pokoi. Spojrzałem na mężczyznę, który chodzi za nami i zapisuje spostrzeżenia dotyczące osób z pokoi. 

- Jeden i cztery, szybkie ogarnięcie się- szepnąłem do niego, co zapisał w tabeli

Kazałem im odliczyć, bo chyba mi kogoś brakowało. A jak, jednej osoby. Przeszedłem po każdym pokoju i zauważyłem delikwenta w trzecim pokoju, który dopiero wiąże buty. Spojrzał się na mnie tłumacząc się, że był w łazience. 

Doszedł do odpowiedniej kolumny, czyli do dwuszeregu swojego pokoju. 

- Jest cztery po czwartej. Pokojami wybierzecie się w taką jakby grę terenową trwającą od dziś do jutra północy. Będziecie mieli 35 godzin. Przez następne cztery przeznaczycie na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Zakaz brania zapałek, zapalniczek i co ma dopływ ognia, chociaż nie wiem skąd moglibyście to mieć- zmarszczyłem brwi mówiąc ostatnie zdanie- Dwie osoby z każdego pokoju pójdzie po plecaki. Resztę będziecie mieli wytłumaczone na początku startu lub w trakcie. Teraz na śniadanie 

Nie mam pojęcia po co im aż cztery godziny na przygotowanie się. Wiem, że wystarczyłoby im pół godziny i każdy byłby dobrze przygotowany. Wydałem komendę, by odwrócili się w lewo i szli za Mattem, ja za to przeszedłem na tyły wraz z mężczyzną, który zapisuje postępy.

- Nie obijać się tam z tyłu!- krzyknąłem koło nich, na co przyspieszyli i rozbudzili się- Obijanie na końcu kolumny, pokój trzeci- dodałem

Ten znów coś zapisał i doszliśmy na śniadanie. Co jakiś czas spotykałem się ze wzrokiem Vee. Cieszyłem się jak nie wiadomo kto, że wreszcie jest naprawdę fajna dziewczyna u nas w bazie, mniej więcej w moim wieku. Ale powinienem się ogarnąć. 

Kurwa mać, nie dam rady 

Ale najgorsze jest to, że jest przyszywaną córką mojego szefa i mogę szybciej się pożegnać z pracą niż ją dostałem. Chociaż nie wiem czy to jest prawda, bo słyszałem tylko plotki w kadrze. A wiecie, plotki to plotki

Po śniadaniu poszedłem rozdawać plecaki i apteczki. Wszyscy poszli się pakować a ja wróciłem i pytałem co jakiś czas przez krótkofalówkę czy wszystko gotowe. 

Czas szybko minął i było w pół do ósmej

*VEE*

Przez cały czas braliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Spakowaliśmy w plecaki swoje ciuchy, jedzenie, wodę. Ja do swojej jeszcze schowałam apteczkę. 

Wojsko, czy to tak wiele? {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz