Część 15

435 12 2
                                    

Na śniadaniu już nie było Aarona. I bardzo dobrze bo nie chcę się patrzeć na jego ryj. Pluję na niego, mimo żebym kogoś nienawidziła potrzebuję mocnego powodu 

- Losowanka 

Trafiłam na Dylana z dwójki. Po wyjściu ze stołówki wyszłam wraz z Dylanem. Rozmawialiśmy przez całą godzinę. Trochę się śmialiśmy, trochę rozmawialiśmy na poważne tematy. Jak to z Dylanem. 

Po skończonej godzinie zawołali nas na zajęcia z walk. Trafiłam dziś na chłopaka z pokoju czwartego. Niestety nie miałam z nim aż takiego dobrego kontaktu, żeby się śmiać, tak jak zawsze przy chłopakach z mojego pokoju. 

W całkiem miłej atmosferze minęły nam dwie godziny treningu. Po nim wróciliśmy do pokoi. 

- Walker- usłyszałam swoje nazwisko, gdy nawet nie zdążyłam się położyć

- Czego znów?- warknęłam 

- Zapraszam na korytarz- usłyszałam znów głos Diega 

Westchnęłam i zeskoczyłam z łóżka. Ruszyłam za nim na korytarz, teraz to się zacznie. 

- Baczność- powiedział pierwszą komendę, którą wykonałam jak najszybciej, ale dokładnie

Brunet zniżył się do mojego wzrostu wpatrując się w moje oczy. Zrobił nagle głupią minę. Myślał, że mnie rozśmieszy. Frajer. A tak serio to próbowałam się nie zaśmiać, bo nie jestem poważną osobą. Dalej próbował mnie rozśmieszyć, ale mu nie wyszło.

- Za mną marsz- odwrócił się do mnie plecami i zaczął iść, lecz ja się nie ruszyłam na ani milimetr, stałam po środku holu jak kołek. 

Prychnęłam w głowie widząc, że ma wkurzony wzrok 

- Za mną powiedziałem!- krzyknął 

Ktoś chrząknął a pomiędzy nimi powiedział "Daj spocznij". Brunet rozejrzał się po korytarzu wściekłym wzrokiem, szukając pewnie śmiałka, który to powiedział. 

Chwilę później wrócił do moich oczu. Twardo stałam wpatrując się w punkt przed sobą, którym okazała się klatka chłopaka. 

- Spocznij Walker- powiedział wreszcie

Odstąpiłam nogę kładąc dłoń na dłonie za plecami. 

- Wszyscy na korytarzu padnij- powiedział 

Wszyscy co byli na korytarzu, czyli jakaś dwudziestka żołnierzy, padli na ziemię. 

- Tępo raz, tępo dwa- zaczął tak powtarzać chodząc po holu 

Nagle przyszedł do niego Matt z kilkoma plikami kartek. Zasłonił usta tymi kartkami i powiedział coś dla Diega na ucho. 

Ciemnooki kiwnął i Matt odszedł. 

- Całość powstań- powiedział donośnym głosem- Wracać do pokoi. Walker do mnie do gabinetu. 

Ruszyłam i wymijając jego "przez przypadek" walnęłam go z bara. Usłyszałam jedynie jak wypuszcza powoli powietrze nosem i rusza za mną. Wchodząc do jego gabinetu usiadłam wygodnie na krześle i odprowadziłam wzrokiem Diega, który siadał naprzeciw mnie

- Nie podoba mi się twoja postawa

- Super. Wywalisz mnie?- spytałam z uniesioną brwią 

- Nie, nie wywalę 

- Szkoda

Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, później zmarszczył brwi. 

- O czym ty mówisz?

Wojsko, czy to tak wiele? {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz