21

63 9 0
                                    

   Shawn siada na brzegu łóżka. Wyczuwam w jego spojrzeniu zdenerwowanie- oj nie dąsaj się tak maleńki- chwytam za brzegi mojej koszulki i ściągam ją z siebie. W momencie gdy upada na ziemie Shawn otwiera szeroko oczy i wpatruje się w mój biust.
- Cholera Beck - wciąga gwałtownie powietrze. Podchodzę do niego i siadam okrakiem na jego udach. Jest zaskoczony. Alkohol zdecydowanie dodaje mi odwagi.
- Moglibyśmy zrobić to- Zaczynam obsypywać jego szyje delikatnymi pocałunkami. Drży pode mną co zachęca mnie do dalszych poczynań.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł - mówi bez krzty przekonania. Obejmuje moje uda swoimi dużymi dłońmi i lekko je ściska.
- Jestem gotowa - odpowiadam napierając biodrami na niego. Syczy i odchyla głowę przegryzając wargę- dlaczego mnie prowokujesz?- mówi ochrypłym włosy chwytając w dłoń jedną z moich piersi- jesteś taka cudowna.
- Kochajmy się Shawn, proszę - patrzę na niego błagalnie, jego oczy ciemnieją a na ustach pojawia się lekki uśmieszek. Wiedziałam, że nie może mi się oprzeć.
- Becky- zaczyna- musimy porozmawiać - próbuje mnie odsunąć jednak ja nie daje za wygraną. Moje drobne dłonie majstrują przy jego rozporku. Chłopak kręci gwałtownie głową i łapie moje nadgarstki.
- Nie mogę się z tobą kochać, nie w takim stanie. Robię naburmuszoną minę opierając głowę na jego ramieniu- chce żebyś pamietała... - dodaje cicho a ja wiem co kryje się za tymi słowami.
  Boi się, że jest taki jak ojciec. Zamykam oczy starając się zapanować nad zawrotami głowy.
- to nie był dobry pomysł - krzywię się- czuje się fatalnie.
- W każdej chwili możemy się zmyć - czuje jak opuszkami palców podnosi moją brodę- możemy jechać. Po chwili zastanowienia kiwam leniwie głową staczając się z jego nóg. Słyszę jego stłumiony śmiech gdy opadam plecami na dywan.
- Bawi cię to?- mamroczę.
- Oh i to jeszcze jak- odpowiada bez zastanowienia łapiąc mnie za ręce i podnosząc do góry- twoje piersi wylewają się z koszuli a włosy już dawno straciły swój ład- obejmuje mnie delikatnie.

  Gdy tylko schodzimy na dół głośna muzyka i zapach alkoholu uderza we mnie. Krzywię się lekko trzymając kurczowo Shawna. Imprezy zdecydowanie nie są moją mocną stroną.
- Co z nią?- słyszę za sobą głos przyjaciółki- jest pijana?- dopytuje zaskoczona.
- Tylko troszczkę - odpowiada ze śmiechem Shawn.

- Dziękuje - układam się wygodnie na kanapie gdy chłopak przynosi mi szklankę wody. Po powrocie do domu pamietam tylko moje pijackie poczucie humoru i nieustanny śmiech Shawna. Jestem niemal pewna, że jutro będzie bolał go brzuch.
- Skoczę do domu po czyste ciuchy- całuje mnie czule w głowę- zamknij drzwi jak wyjdę, dobrze?- zakłada kurtkę na ramiona. Kiwam głową przyglądając się jak przeczesuje palcami włosy, które opadły mu na czoło.
- Lubię za nie ciągnąć - mówię zanim zdążę pomyśleć. Chłopak tylko kreci głową ale widzę jak jego policzki się rozpalają pod wpływem tych słów.
- Zamknij drzwi- mówi a ja to robię.

Ze snu budzi mnie głośne pukanie do drzwi. Dźwięk rozchodzi się po całym pomieszczeniu, na moim ciele pojawiają się ciarki. Przecieram oczy po czym wstaje z kanapy. Koc upada na podłogę ale w tym momencie nie jest to istotne.
- Shawn ? - pytam cicho podchodząc do frontowych drzwi.
- Beck proszę otwórz - mówi drżącym głosem. Bez zastanowienia szarpię za zamek i otwieram drzwi.
Zamieram na widok Shawna. Na jego lewym policzku widnieje siniak a górna warga jest rozcięta. Otwieram szerzej oczy gdy zauważam, że jego knykcie są poranione a na koszulce jest krew.
- Co się stało?- Serce wyrywa mi się z piersi- Shawn mów do mnie- kładę delikatnie dłoń na jego policzku.
- Nie wrócę tam- Zaciska mocno powieki a ja czuje jakbym zaraz miała się rozpaść.
- Chodzi o twojego - przełykam ślinę- ojca?
Oczy Shawna ciemnieją, ściska szczękę i odsuwa mnie aby wejść do środka - To się musi skończyć - mówi ostro. Kręcę szybko głową nie rozumiejąc co ma na myśli.
- Co musi się skończyć?- Podążam za nim- Shawn rozmawiaj ze mną.
Zatrzymuje się gwałtownie. Jest odwrócony a jego klatka piersiowa porusza się szybko w górę i w dół.
- Shawn- mówię ciszej.
- Przepraszam Beck ale nie mogę tak dłużej - kręci szybko głową.
Nie rozumiem go. Potrząsam głową starając się nadążać za jego słowami. Otaczam dłonią jego ramie i odwracam go do siebie. Wbija we mnie wzrok. Na chwile ogarnia mnie panika gdy lekko szarpie za moje włosy ale gdy jego usta zderzają się z moimi, uczucie to znika. Jestem zaskoczona lecz odwzajemniam pocałunek.
- Tak bardzo cię kocham Beck- opiera czoło o moje - tak bardzo. Jego słowa mnie szokują, spoglądam w jego oczy. Są pełne strachu i bólu. Krzywię się i kciukiem muskam jego wargę.
- Co się stało? - szepczę. Kreci szybko głową i pociera palcami brwi.
- To był mój ojciec- Spogląda na mnie.
- Nie rozumiem- Przekrzywiam głowę po czym kładę dłoń na jego plecach- Shawn...
- To był mój ojciec- powtarza- mój ojciec był sprawcą tego wypadku.

StrangersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz