Słyszałam bicie własnego serca. Czułam szybkie podnoszenie i opadanie klatki piersiowej. Do oczu napłynęły mi łzy, miałam ochotę krzyczeć. Jestem kompletnie zagubiona.
- Beck! to przestaje być śmieszne. Jeśli zaraz nie wyjdziesz, wracam do domu bez ciebie -Z wysokiej trawy wybiega chłopiec. - Twoja mama nigdy więcej nie pozwoli nam się razem bawić - Zrywa kwiatka i wyrzuca go w powietrze. Klękam na ziemi i zaciskam dłońmi uszy. To nie dzieje się naprawdę. To tylko moja wyobraźnia. Zamykam oczy i czekam aż głosy ucichną, jednak tak się nie dzieje. - Shawn. Szepczę do siebie mając nadzieje, że wszystko wróci na swoje miejsce. Ilekroć próbuje wszystko poukładać, ilekroć staram się zrozumieć czym są spowodowane te nagłe zmiany czasowe, wszystko się zmienia. Kołyszę się w przód i w tył, czekam. Mam wrażenie, że czekam całą wieczność.
- Rebecco- Po chwili czuje dłoń na swoim ramieniu. Podrywam się gwałtownie z ziemi. Chłopak cofa się i spogląda na mnie z troską.- Co się dzieje? - Szepcze kładąc dłoń na moim policzku gdy dostrzega łzy w moich oczach. - Ja... - nie potrafię wydusić z siebie słowa. Zamykam oczy pozwalając łzą spłynąć po policzkach. Słyszę jak Shawn przeklina pod nosem i wciąga gwałtownie powietrze. - Nie możemy się więcej spotykać. Gdy te słowa padają z jego ust błyskawicznie otwieram oczy i zauważam, że stoi odwrócony. - Słucham?- Pociągam nosem. Czuje momentalnie jak poliki zaczynają mi płonąć. - Uważam, że nie powinniśmy się spotykać. Zaciska pięści.
- Żartujesz sobie ze mnie?- Piszczę. Zdaje sobie sprawę z tego jak żałośnie brzmię ale w tym momencie mnie to nie interesuje. - Po tym wszystkim co się stało, co się tutaj ...- Pokazuje dłonią na polanę. - Nic się nie wydarzyło - Odpowiada chłodno. Otwieram szeroko oczy. Nie, to niemożliwe. Przyglądam mu się przez chwilę w milczeniu. Shawn zakłada dłonie na piersi. Próbuje wyczytać z jego oczu jakiekolwiek emocje, ale jedyne co znajduję to pustkę, zwykłą obojętność.
Kiwam wolno głową i odwracam się w napięcie. Odgarniam dłońmi trawę i podążam w stronę auta. - Rebecco - Mówi ostro. Przyśpieszam gdy słyszę, że zaczyna za mną podążać. - Jeśli myślisz, że będę bawiła się w twoje chore gierki, mylisz się- Przechodzę obok auta i idę dalej drogą. Zakładam dłonie na piersi czując jak narasta we mnie gniew. Czuje się zraniona, sądziłam, że to co dziś się miedzy nami wydarzyło miało dla niego jakieś znaczenie. Myliłam się... znów. - Beck! - Krzyczy. Cholera jasna Rebecco ! - Czuje jak szarpie mnie za ramię i gwałtownie odwraca. Wyrywam mu się, mam wrażenie jakbym miała się rozpaść. Dopiero po kilku sekundach dostrzegam łzy w jego oczach. Przeczesuje dłońmi włosy i zaciska usta w linię.
- Nie dotykaj mnie- Mówię cicho ale na tyle żeby mnie usłyszał. Odwracam wzrok i kładę dłoń na swoim ramieniu. - Ja... przepraszam- Zniża głos bacznie mi się przyglądając. Ale nie możemy więcej się spotykać, widzę co się z tobą dzieje, widzę jaka jesteś przy mnie.
- Shawn - Podnoszę głowę i ocieram łzy z policzków. Nigdy nie bawiłam się tak dobrze jak dziś. Nigdy nikt nie traktował mnie w ten sposób. Nigdy nikt nie całował mnie tak jak ty. Wiem, że dla ciebie to nic nie znaczyło - Przymykam oczy. - Ale dla mnie owszem. Odwracam się ale powstrzymuje mnie łapiąc za dłoń. - Beck - Otula swoją dłonią moją i wolno się do mnie przysuwa. Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę cię całować, jak bardzo pragnę trzymać cię w swoich ramionach - Zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Ale nie możemy tak. To - Zamyka oczy. To przeze mnie twoje wspomnienia powracają. Jego głos cichnie i mam wrażenie, że nogi się pode mną uginają. Kręcę szybko głową z niedowierzania- Coś ty powiedział?
- Myślę, że to nie jest najlepszy moment na wyjaśnienia. Nie tutaj.
- Dlaczego?
- Proszę cię Rebecco, porozmawiamy o tym gdzieś indziej- Otwiera drzwi auta. - Proszę - Naciska.
- Dlaczego nie tutaj Shawn? Chcę wiedzieć - Kładę dłoń na drzwiach auta i zamykam je.
- Bo to wszystko stało się tutaj- Odpowiada a ja czuje się jeszcze bardziej zdezorientowana. Tutaj? Co to znaczy tutaj? Tutaj co się stało? - Beck, proszę. Musisz mi zaufać - Otacza dłońmi moje policzki. Spójrz na mnie. - Podnoszę wzrok i koncentruje się ja jego brązowych oczach.- Zaufaj mi- Całuje delikatnie moje wargi tak jakby bał się, że zaraz zniknę.
Gdy wsiadamy do auta od razu zapinam pasy i opieram czoło o szybę. Obserwuje jak zostawiamy za nami las i wjeżdżamy do miasta. Mam mętlik w głowie. Kładę rękę na szybie i śledzę palcem latarnie, które mijamy. Shawn powoli kładzie dłoń na moje udo i pociera je kciukiem. - Nie myśl tyle - Odrywa wzrok od drogi i spogląda mi w oczy. Uśmiecham się smutno. Mam nadzieje, że to co chce mi powiedzieć rozjaśni moje myśli. Muszę wiedzieć. Za wszelką cenę muszę się dowiedzieć co oznaczają moje wspomnienia, co oznacza moja przeszłość, której nie pamiętam.

CZYTASZ
Strangers
FanfictionRebecca jest młodą, pełną życia nastolatką. W jej życiu nie ma miejsce na odskocznie. Jednak czy Rebecca pogodziła się z przeszłością ? Czy na pewno zapomniała co wydarzyło się kilka lat wcześniej? Gdy w jej życiu pojawia się tajemniczy chłopak, wyw...