17.2. Wyznanie miłości.

4.1K 127 28
                                    

Loki: Leżałaś spokojnie na łóżku, kiedy do waszej sypialni wparował Loki, obdarowując cię wrogim spojrzeniem.

- Masz w tej chwili się stąd wynieść. - Wysyczał, zakładając ręce na siebie.

- O co ci znowu chodzi? - Spytałaś zdezorientowana, marszcząc brwi i podnosząc się do pozycji siedzącej.

- O co mi chodzi? - Prychnął, a ty widziałaś, że jest już na skraju wybuchu złości. - Powiedz, co sobie myślałaś bratając się z Odynem, co? - Warknął, a ty zacięłaś się na chwilę.

Siedziałaś tak, gapiąc się na niego i nie myśląc właściwie o niczym. Poczułaś jak zawalił ci się cały świat z Lokim, który dotychczas stworzyliście. Gwałtownie wstałaś i podeszłaś do niego, ale mężczyzna odsunął się.

- Myślałem, że jesteśmy po tej samej stronie. - Mruknął, a ty poczułaś jakby wbił ci nóż w serce. Cholernie zabolało, ale cieszyłaś się z tego, zasłużyłaś.

- Loki, daj mi wytłumaczyć. - Poprosiłaś, na co prychnął. 

- Już nie mogę się tego doczekać. 

- Owszem, zawarłam z nim układ. Miałam cię przeciągnąć na jego stronę, albo pomóc zamknąć, jeślibyśmy uciekli. - Zaczęłaś i spuściłaś wzrok. Nie mogłaś znieść widoku jego zielonych tęczówek, które jakby przygniatały cię swoim kolorem. - Ale po pewnym czasie zrozumiałam, że nie potrafię tego zrobić, bo... bo... - Umilkłaś. Nie potrafiło ci to przejść przez gardło.

- Bo co? - Spytał już łagodniej, ale nadal słyszałaś złość w jego głosie. 

- Bo... - Wzięłaś ostatni wdech i powiedziałaś to, o czym myślałaś rzez ostatnie kilka dni. - ... bo cię kocham. 

Uniosłaś wzrok i od razu natrafiłaś na zielone tęczówki. Zaraz potem mężczyzna bez ostrzeżenia wpił się w twoje usta, mocno do siebie przyciągając. 

Bucky: Weszłaś do domu Bucky'ego i prawię przewróciłaś się o leżące przy wejściu bagaże. Twoim ratunkiem okazało się ramię szatyna.

- Wyjeżdżasz gdzieś? - Spytałaś podejrzliwie, odsuwając się od niego i wchodząc w głąb pomieszczenia. Nie było widać śladu, żeby ktoś tu mieszkał. Totalna pustka.

Od razu przeniosłaś pytający wzrok na mężczyznę. Bucky odwrócił wzrok. 

- Można tak powiedzieć. - Mruknął wymijając cię. - Przepraszam cie, ale jestem trochę zajęty. - Dodał i szybko zniknął za drzwiami sypialni. Widziałaś, że coś nie gra, dlatego jak najprędzej pobiegłaś za nim.

- Bucky, powiedz mi o co chodzi. - Nakazałaś, ale on cię zignorował. Był zajęty pakowaniem kolejnej walizki. Tak nie wyjeżdżało się na kilka dni, a na dłużej, o wiele dłużej.

Już lekko podirytowana, a zarazem zaniepokojona jego zachowaniem, przerwałaś mu jego czynność i stanęłaś przed nim, patrząc prosto w oczy.

- Mów. 

Mężczyzna zacisnął wargi w wąską linie. Odwrócił głowę i milczał. Kiedy już myślałaś, że nie odpowie, on zabrał głos.

- Wyjeżdżam, na długo, jeśli nie na zawsze. - Mruknął ledwo słyszalnie. Poczułaś, ukłucie w sercu.

- Dlaczego? - Szepnęłaś półgłosem.

- Bo nasz związek nas wyniszcza. - Powiedział, a tobie napłynęły łzy do oczu.

- Nie prawda. - Zaprzeczyłaś szybki i zanim zdążył odejść objęłaś w dłonie jego twarz. - Proszę, nie odchodź ode mnie. - Szeptałaś. - Kocham cię, Bucky i...

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i imagify. cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz