56.2. Rozstanie

2.8K 80 18
                                    

Loki: Wiedziałaś, że nie robisz dobrze, że powinnaś się wycofać póki jeszcze możesz, póki jeszcze wszystko jest na swoim miejscu. Ale nie mogłaś nawet jeśli twoje serce wrzeszczało żebyś tego nie robiła.

Kochałaś go i nie było to zaprzeczalne, nawet, jeśli nie okazywaliście sobie tego jak inne pary. Jeden raz w szczególności wystarczył, żebyście to wiedzieli i zauważali te drobne gesty wykonywane w swoim kierunku, które na to wskazywały. Próbowałaś sobie wmówić, że to co robisz jest właśnie tym jednym gestem wykonanym z miłości. Nie mogłaś go stracić, po prostu nie mogłaś pozwolić, żeby człowiek, który tak wiele ci pomagał zniknął z twojego życia.

Dlatego wolałaś, żeby cię znienawidził, ale był przynajmniej bezpieczny i, przede wszystkim, żył. Nie oczekiwałaś też, że zrozumie, że wybaczy ci, kiedy już wrócisz, jeśli wrócisz. Pogodziłabyś się z tym jakoś, bo wiedziałabyś, że mimo jego braku przy tobie to gdzieś tam daleko, oddycha. Dlatego właśnie zdecydowałaś się na taki ruch.

W milczeniu szliście przez las, w którym rzekomo przygotowałaś dla niego coś specjalnego, a w rzeczywistości była to armia na czele z Odynem czekająca na niego. Po przejściu jeszcze kilku metrów, w końcu się zatrzymałaś w miejscu waszego rozstania. Bolało, ale było już za późno na odwrót.

- Zamknij oczy. - poprosiłaś, a Loki obdarował cię jedynie wzrokiem spod uniesionych brwi. - Proszę.

Mężczyzna westchnął, ale uczynił to, o co prosiłaś. Ze łzami w oczach sięgnęłaś za pas, wyciągając magiczne kajdanki, które miały uczynić go bezbronnym i zniewolonym. Zawahałaś się na chwilę, ale ostatecznie szybkim ruchem zacisnęłaś je mocno na jego nadgarstkach, dając również znak Odynowi, który wyszedł ze swojej kryjówki.

- Co do... - warknął, czując rozchodzący się chłód na jego nadgarstkach. Od razu otworzył oczy posyłając ci pytające spojrzenie, które po chwili zmieniło się w pełne nienawiści, gdy zobaczył Odyna za twoimi plecami.

- Loki, mój synu, jesteś aresztowany i skazany na dożywotnie więzienie za swoje liczne złe uczynki. - oznajmił Odyn donośnym głosem, ale Loki go nawet nie słuchał. Wpatrywał się w ciebie płonącymi ze złości oczami.

- Lepiej już zacznij uciekać, bo kiedy wydostanę się, znajdę cię, a wtedy nie ręczę za siebie. - syknął, a ty z całych sił starałaś się zachować obojętny wyraz twarzy.

Dopiero kiedy odeszli, po twoich policzkach spłynęła samotna łza, a serce rozdarł przeogromny ból. Wiedziałaś, że ci nie wybaczy niezależnie od tego, jakie były twoje powody. Był to ostateczny koniec waszej wspólnej historii.

Bucky: Siedziałaś spokojnie w waszym mieszkaniu, czytając jakiś kryminał. Relaksowałaś się przy dobrej lekturze z kubkiem gorącej herbaty obok, kiedy Bucky był u Steva, a przynajmniej tak myślałaś, dopóki nie wparował z impetem do domu.

Drzwi zahuczały otwierając się z gwałtownie i jeszcze mocniej trzasnęły posłane przez silną dłoń. Mimowolnie podskoczyłaś, a dłonie zacisnęłaś mocniej na książce. Rozluźniłaś się nieco, kiedy po chwili w drzwiach do salonu stanął Bucky, ale nie trwało to długo.

Miał ponury wyraz twarzy i głośno dyszał, jakby przebiegł przed chwilą jakiś długi dystans. Jego włosy były w kompletnym nie ładzie, a dłonie zaciskały się mocno.

- Co się stało? - spytałaś z niepokojem, odkładając książkę i wstając.

- Włącz wiadomości. - polecił, zanim zdążyłaś do niego podejść.

Marszcząc brwi zrobiłaś to, o co cię poprosił. W milczeniu obejrzeliście jakiś nic nieznaczący fakt: on stojąc, a ty siedząc cała spięta. Przeczuwałaś co możesz za chwilę ujrzeć i nie myliłaś się.

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i imagify. cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz