17. 1. Wyznanie miłości.

4.6K 141 45
                                    

Nick: Kolejny dzień leżałaś na kanapie, gapiąc się bezmyślnie w ścianę. Nadal nie mogłaś uwierzyć, że Nick umarł, lecz nie miałaś siły już płakać. Wszystkie łzy wylałaś już wczoraj, kiedy się o tym dowiedziałaś. Teraz zostało jedynie uczucie pustki.

Nagle usłyszałaś szczęk zamka, a po chwili ciężkie kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Podniosłaś się gwałtownie i z bijącym sercem czekałaś na tajemniczą osobę, zbliżającą się do ciebie.

Twoje serce na chwilę stanęło, kiedy twoim oczom ukazał się czarnoskóry mężczyzna z opaską na oku, ubrany cały na czarno.

- Nick. - Szepnęłaś. Nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Przecież on nie żył, na własne oczy widziałaś jego ciało, było zupełnie martwe. - Przecież ty nie żyjesz.

- Owszem, aczkolwiek inni tak myślą. Prawda jest nieco inna. - Odparł, uśmiechając się jakby nigdy nic i podchodząc do ciebie. 

Niepewnie oparłaś dłoń na jego piersi, upewniając się, ze nie jest zwidzeniem. Dopiero w tedy, pewna, że już nic mu nie grozi, wypełniła cię nagła złość i ogromny żal do niego.

- Pozwoliłeś mi myśleć, że nie żyjesz. - Warknęłaś, a w twoich oczach zebrały się łzy. - Wiesz, jak bardzo bolało? - Wyszlochałaś, nie mogąc zapanować nad emocjami.

- Wiem i bardzo tego żałuje. - Odparł ze skruchą, próbując cię objąć, lecz odepchnęłaś go. - Wybaczysz mi?

- Po tym co mi zrobiłeś? - Warknęłaś wściekle. - Podaj mi powód.

- Kocham cię. - Odparł bez wahania. 

- Co? - Spytałaś zdezorientowana. Nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy. 

- Kocham cię, [T.I.]. - Powtórzył, a ty w tym samym momencie rzuciłaś się w jego ramiona, mocno ściskając. 

Steve: Biegłaś ile sił w nogach do pokoju Steve'a. Nie wiedziałaś, czy go jeszcze tam zastaniesz, ale nie traciłaś nadziei. 

- Steve! - Krzyknęłaś, otwierając gwałtownie drzwi nawet nie pukając. Odetchnęłaś z ulgą widząc wpatrującego się w ciebie blondyna. 

- Co się stało? - Spytał zaniepokojony. Jeszcze nigdy nie widział cię tak roztrzęsionej. 

- Nie możesz tam jechać. - Szepnęłaś słabym głosem, czując jak łzy cisną ci się do oczu. 

- [T.I.], to mój obowiązek i... - Zaczął spokojnie.

- Pieprze twój obowiązek. - Przerwałaś mu gwałtownie, sama zaskakując się siedzącą w tobie złością.

- Język. - Upomniał cię przez, co zarumieniłaś się lekko. Nie miałaś w zwyczaju używać przy nim takich słów wiedząc, jak bardzo tego nie lubi. 

- Przepraszam. - Mruknęłaś, biorąc głęboki wdech i pozbywając się w ten sposób złości. 

- Powiedz na spokojnie, o co chodzi.  - Poradził, podchodząc do ciebie i pokrzepiająco łapiąc za ramiona. 

- Po prostu nie chce żebyś wyjeżdżał. - Szepnęłaś, a po twoim policzku spłynęła łza. - Nie chce cię stracić. 

- I nie stracisz. - Zapewnił, ocierając twój policzek. - Zbyt mocno cię kocham, żeby cię opuścić . - Szepnął, a twoje serce szybciej zabiło. 

Mężczyzna objął cię, a ty nie panowałaś już na swoimi łzami, które strumieniem spływały po twojej twarzy i wsiąkały w strój Rogers'a.

Tony: 

[I.T.B.] - imię twojego byłego

Z uśmiechem na ustach weszłaś do gabinetu Tony'ego. Miałaś dziś wyjątkowo dobry humor.

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i imagify. cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz