Rozdział bonusowy

1.7K 274 40
                                    

| ROK PÓŹNIEJ|

Charlie usiadła na twardym, plastikowym krześle, tupiąc stopą o podłogę i spojrzała na swój zegarek po raz setny. Mówiła Michaelowi chyba z milion razy, że to coś, na co nie może się spóźnić. Ale pięć minut przed kontrolą jego wciąż nie było razem z nią i zaczynała panikować.

Obok niej przeszła kobieta, która podarowała jej współczujący uśmiech i dziewczyna miała ochotę uderzyć ją w twarz. Nie chciała ani nie potrzebowała współczucia, chciała tylko, żeby Mike był obok niej.

W tamtym momencie podwójne drzwi otworzyły się i Clifford właściwie przebiegł przez nie tak szybko, jak mógł i nie zatrzymał się, dopóki nie znalazł się dokładnie przed Charlie.

- Ja, przepraszam, o mój Boże... - wydyszał, pochylając się lekko i próbując złapać oddech. - Nie powinienem biec, jestem taki niewysportowany. Ale, hej, przynajmniej tutaj jestem.

Dziewczyna zaśmiała się, patrząc na swojego niewysportowanego chłopaka. Jego włosy były przyklejone do czoła przez ewidętnie znajdujący się tam pot. Jego policzki były czerwone od biegu i wciąż nie mógł złapać oddechu. Dla wszystkich wyglądał jak totalny bałagan, ale dla Charlie był idealny.

- Cieszę się, że tutaj jesteś, denerwuję się. Nie wydaje mi się, że mogłabym przebrnąć przez to sama - oświadczyła Charlie, a Michael zajął krzesło obok niej i chwycił jej dłoń w swoją.

- Będzie dobrze - mruknął, zanim jego wzrok wylądował na kobiecie stojącej przed nim.

- Panna Temple? - zawołała kobieta i Charlie wstała, pociągając Michaela za sobą do prywatnego pokoju. - To wasz pierwszy raz? - zapytała kobieta, gdy zauważyła na jak bardzo zdenerwowanych oboje wyglądali.

- Tak - wykrztusiła dziewczyna, a jej głos był cichy i trzęsący się. Położyła się na kozetce i podciągnęła koszulke do góry, uwidaczniając lekko wystający brzuch.

- To w porządku być zdenerwowanym, wiesz? Jeśli masz jakieś pytania, będe twoją położną dopóki nie urodzisz. Będziecie widywać mnie często, więc nazywam się Freya - ogłosiła, uśmiechając się do szczęśliwej pary.

- Jestem Charlie, a to Michael. On wygląda na bardziej zdenerwowanego - Temple spojrzała na Mike'a, który wyglądał, jakby mógł zwymiotować w każdej chwili.

Kilka chwil później monitor był odwrócony przodem do nich. Oboje spojrzęli na siebie, a ich oczy były dzikie z podekscytowania.

- Będziesz wspaniałą matką - wyszeptał do niej i chwycił jej rekę, jakby była jego ostatnią deską ratunku.

- A ty będziesz wspaniałym ojcem - uśmiechnęła się do niego, gdy składał delikatny pocałunek na jej czole.

- Piękna, mała rodzina. Jeśli chcesz wiedzieć, to jesteś w trzecim miesiącu - skomentowała Freya, drukując skan i wręczyła go Charlie. - Myśleliście już o jakichś imionach?

- Sonic, Michael Junior albo Sonic Michael - odpowiedział chłopak, powodując, że jego dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie, a Frey'a walczyła, żeby utrzymać poważną twarz, słysząc jego sugestie.

- Moje dziecko nigdy nie będzie się nazywało Sonic, rozumiesz? - nastolatka zapytała go, a on powoli przytaknął.

- Dobra.

- Powodzenia... myślę, że będziecie go potrzebować - pielęgniarka zachichotała, a Temple kontynowała zabijanie swojego chłopaka wzrokiem.

To będzie długie sześć miesięcy dla całej ich trójki.

T H E    E N D


The Sims - Michael Clifford TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz