Michael naprawdę nie miał więcej żadnych planów, nigdy w pełni nie zaplanował tego tygodnia i teraz panikował. Nie chciał zmarnować swojej jedynej szansy na udowodnienie jej, jak dobrze mogło im być razem. Chciał, żeby chociaż mogli o to zawalczyć.
Było późno, gdy skończyli grać w kręgle, więc postanowił zabrać ją z powrotem do swojego mieszkania, żeby w końcu mogła zobaczyć cały jego dom, a nie tylko salon, gdzie ostatnio tańczyli. Chwycił jej rękę, gdy praktycznie wciągnął ją do środka. Charlie zdawała się zawahać i chłopak zauważył to, bo zatrzymał się, żeby spojrzeć na nią, zanim zaczął przekonywać, że wszystko jest dobrze.
- Co jest? - zapytał, namawiając, by się do niego odezwała.
- Jestem w twoim domu - powiedziała i spojrzał na nią, jakby mówiła w obcym języku.
- I?
- Wiesz...
Chłopak patrzył na nią, gdy próbował poukładać, co próbowała powiedzieć i gdy go to uderzyło, zaczął śmiać się z jej przerażenia.
- Michael, to nie jest zabawne - ostrzegła go i przestał śmiać się prawie natychmiast, troska objęła jego twarz.
- Wiem, przepraszam, okej? Nic się nie stanie, w każdym razie nic takiego - zapewnił ją, ale Charlie wciąż wyglądała na niepewną.
- Naprawdę? Więc czemu przyszliśmy tutaj, wiedząc, że twoich rodziców nie ma w domu?
- Żeby nie musieć wyjaśniać czym jesteśmy, bo, bądźmy szczerzy, nie znamy się.
Charlie westchnęła ciężko, pokazując mu, że w końcu się poddała, więc uśmiechnął się do niej, zanim ponownie chwycił jej dłoń, prowadząc do ogrodu za domem.
- Michael, jestem zmęczona, jest północ i teraz jesteśmy na dworze, co my, do cholery, robimy? dziewczyna zapytała, skarżąc się na chłód, chociaż wciąż było dość ciepło.
- W takim razie wespnijmy się do domku na drzewie i chodźmy spać, Char, nie powstrzymuję cię.
Charlie spojrzała w górę na drzewo przed nią i uśmiechnęła się na ten widok. Mały domek był oświetlony przez pojedyncze fluorestencyjne światło, znajdujące się przed drzwiami.
- Chodźmy - powiedziała i popchnęła Michaela jako pierwszego, więc mógł wyciągnąć do niej rekę i wciągnąć ją.
Charlie straciła grunt pod stopami i zachwiała się. Michael ruszył się, więc, po raz kolejny, upadła na niego. Zaśmiał się z niej, zanim przytulił ją i umieścił delikatny pocałunek na jej policzku.
- Naprawdę powinniśmy przestać wywoływać takie sytuacje - powiedziała, ale chłopak zaprzeczył.
- Nie zgadzam się, lubię widzieć cię na sobie - zażartował, a Charlie spojrzała na niego z obrzydzeniem na twarzy.
- Obrzydliwe, zamknij się, idioto.
Oboje zaczęli śmiać się z komentarza Michaela, lerząc na ziemi. Ich ciała ledwie centrymetry od siebie, gdy chłopak przysunął się do niej.
- Kocham cię - wybełkotał, a ona ułożyła jego rękę ponad swoimi ramionami, kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej. Jego serce biło szybciej przez to, co powiedział.
- Co? - zapytała dziewczyna, żeby upewnić się, czy dobrze go usłyszała.
- Wiem, że mnie słyszałaś. Ale powiem to jeszcze raz, tylko dla ciebie. Kocham cię, jestem w tobie zakochany, Charlie Temple - oznajmił jeszcze raz, a ona pocałowała go w usta, zaskakując go.
- Też jestem w tobie zakochana, Michaelu Cliffordzie, więc lepiej nie złam mojego serca, okej?
- Nigdy w życiu.
Przesunęła się bliżej niego i oboje zasnęli w swoich ramionach. To było coś, do czego mogli się przyzwyczaić.
