Rozdział 11

10.3K 317 41
                                    

Obudziłam się następnego dnia. Nie znajdowałam się w domu mojej babci. Mimo to dobrze wiedziałam gdzie się znajduję. Podniosłam się do pozycji siedzącej i na moje szczęście nie zauważyłam Christian'a obok. Nasza kolacja i skromna dawka alkoholu przerodziła się w kolejne 3 butelki wina. Wypiliśmy niemało i cieszę się, że nie odwaliłam żadnej głupoty której później bym żałowała. Delikatnie podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pomieszczeniu. Zwykły, biały pokój. Białe ściany, białe meble i nawet białe zasłony. Jedyne co się tutaj różniło to czarne panele. W sumie i tak znajdował się na nich biały dywan... Wstałam powolutku z materaca i skierowałam się do drzwi. Prawdopodobnie telefon zostawiłam na dole, więc nie mam jak sprawdzić godziny.

Dlaczego tutaj nie ma normalnego zegarka?

Udałam się do kuchni z której dochodziły ciche odgłosy puszczonej muzyki. Słyszałam jak chłopak podśpiewuje pewną piosenkę, ale nie była to jakaś tam pierwsza piosenka z radia. To była nasza piosenka... Pamiętam dokładnie jak po raz pierwszy ją razem zaśpiewaliśmy i jak on po raz pierwszy zagrał mi na gitarze. Wtedy jeszcze nie spodziewałam się jak bardzo go pokocham... Ale jak to mówią, było ale się skończyło. Nie rozdrapujmy starych ran. Williams to przeszłość i nie mogę zaprzątać sobie nim głowy. Co prawda mamy dziecko ale nie zabraniam mu się z nim kontaktować, bynajmniej teraz jak się dowiedział o Blake'u. Teraz mam Matt'a i muszę skupić się na nim.

Usiadłam na stołku i oparłam łokcie o blat. W skupieniu obserwowałam chłopaka który mnie nie jeszcze nie zauważył. W momencie w którym skończył robić jajecznicę, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął.

- Wstałaś. - mruknął.

- Jak widać. - prychnęłam.

- Zrobiłem śniadanie. - odparł dumnie, niczym 8 latek który dostał pierwszą szóstkę w szkole.

Wywróciłam tylko oczami i zaśmiałam się cicho pod nosem. Wstałam z miejsca, żeby pomóc mu rozłożyć posiłek.

- Ładnie wyglądasz w moich ubraniach. - skomentował, przyglądając się mi.

- Umm... Dziękuję? - odpowiedziałam niepewnie.

Momentalnie poczułam jak moje policzki zaczęły piec. Wydaje mi się, że tak nie powinno być. Co ja gadam. To oczywiste, że tak nie powinno być. Ja jestem w związku i on tak samo. Poza tym chodzi z niegdyś moją najlepszą przyjaciółką. Zakryłam szybko twarz włosami i uśmiechnęłam się lekko.

- Rumienisz się tak samo uroczo jak 4 lata temu. - mruknął.

- Przestań. - jęknęłam niezadowolona - Christian nie mów mi komplementów.

- Czemu? Nie mogę powiedzieć przyjaciółce, że ładnie wygląda? - powiedział słowo 'przyjaciółka' z dużym naciskiem.

- To wszystko dziwne i głupie. - zaśmiałam się/

- To znaczy co? - uniósł prawą brew.

- No to że najpierw przez 18 lat się nienawidziliśmy, później nagle zostaliśmy parą. Dziwi mie to, że serio cię pokochałam. - zachichotałam -Mniejsza. Później ty wyjechałeś, a ja byłam w ciąży z naszym synkiem. Teraz nagle znowu się spotykamy i jesteśmy przyjaciółmi.

- No trochę to pokręcone. - przyznał.

- Trochę bardzo. - wzięłam kęsa jajecznicy - Dobra. - oceniłam posiłek.

- Bo moja. - wywróciłam teatralnie oczami na jego słowa.

Dojedliśmy śniadanie do końca i pozmywaliśmy naczynia. Dokładniej ja pozmywałam, bo szatyn stwierdził, że skoro on przygotował to ja posprzątam. Nie protestowałam tylko dla tego, że jedzenie serio bardzo mi smakowało. Wytarłam ręce w ścierkę i spojrzałam na mężczyznę.

- Umm... To ja chyba będę się już zbierała. - podrapałam się zawstydzona w kark.

- Ohh no dobrze. - odpowiedział jakby zawiedziony - Ale widzimy się później? Prawda?

- Hm? - zdziwiłam się - A tak, tak. Napiszę do ciebie co i jak.

Faktycznie. Chris miał dzisiaj spędzić dzień ze swoim synkiem. Boję się jak Blake go przyjmie. A co jeżeli go nie zaakceptuje? Pokręciłam głową odpędzając od siebie te myśli. Wróciłam do pokoju, aby szybko przebrać się w wczorajsze ubrania. Na komodzie zauważyłam opakowanie z gumami do żucia, więc postanowiłam wziąć sobie jedną. Muszę odświeżyć oddech, a nie mam ze sobą szczoteczki do zębów. Mniej więcej ogarnięta zeszłam do chłopaka. Dziwnie było czuć jego wzrok na sobie kiedy przemierzałam korytarz. No cóż... kiedyś to lubiłam.

- Umm... no to, do zobaczenia. - niepewnie pocałowałam go w policzek na pożegnanie.

- Cześć. - uśmiechnął się do mnie i odprowadził do drzwi.

Opuściłam mieszkanie i odetchnęłam, po czym weszłam do samochodu. To całe spotkanie było dla mnie strasznie stresujące. Nie wiem właściwie czemu. W tym momencie najbardziej boje się spotkania z moim chłopakiem. A tak właściwie to czy ja nadal mogę go tak nazywać? Po tym co wczoraj odwalił to nie byłabym tego taka pewna. Mocno się wtedy zdenerwowałam. Nie powinien mi rozkazywać. Szczególnie w takich sprawach. I do tego jeszcze podsłuchiwał moją rozmowę z Christianem. No przepraszam, ale jak dla mnie świadczy to o braku zaufania. Może i nie jestem bez winy, bo jednak trochę dziwnie to wygląda: w środku nocy rzuciłam wszystko, żeby pojechać do swojego byłego. Gdyby on coś takiego odwalił to prawdopodobnie też byłabym zazdrosna, ale nie stawiałabym mu takiego ultimatum. Albo zostajesz, albo z nami koniec. Co to ma być do cholery jasnej?! Zaczęłam się zastanawiać czy z tym człowiekiem na pewno wszystko dobrze. Nigdy nie odwalał mi takich rzeczy...

Po moich jakże ważnych przemyśleniach, które zajęły mi bardzo dużo czasu, wysiadłam z pojazdu i skierowałam się w stronę wejścia do kamienicy. Westchnęłam na myśl, że jestem coraz bliżej spotkania z Matthew'em i weszłam do środka. Udałam się pod drzwi z odpowiednim numerem i otworzyłam je z klucza. Zdjęłam buty w korytarzu i poszłam dalej. Wszyscy siedzieli w salonie i coś robili. Babcia szydełkowała, Peter bawił się ze swoim siostrzeńcem, a Matt natomiast przeglądał coś w telefonie. Podeszłam do babci i przytuliłam ją na przywitanie, następnie podeszłam do brata i synka, których pocałowałam jednego w policzek, a drugiego w główkę.

- A ja to co? - usłyszałam oburzony głos.

- Nic. - burknęłam.

Niech wie, że mnie uraził i jestem na niego zła. Prawda, że dopiero chciałam z nim porozmawiać na ten temat, ale zmieniłam zdanie. Cóż... jak to mówią, kobieta zmienną jest. Niech męczą go wyrzuty sumienia. Nie mam zamiaru z nim normalnie rozmawiać póki mnie nie przeprosi i nie wyjaśni całej tej sytuacji.

- Aha? Teraz będziesz grać obrażoną? - powiedział sarkastycznie.

Prychnęłam tylko na jego słowa i kontynuowałam zabawę autkami z synkiem. Jak już powiedziałam, będę rozmawiać z nim tylko w ostateczności. Ma zrozumieć swój błąd. Zawsze miałam go za inteligentnego mężczyznę, więc niech się teraz wykaże i użyje swojego rozumu. Obym się nie myliła na jego temat, bo nie lubię się z nim kłócić. W ogóle nie lubię się kłócić, szczególnie z ważnymi dla mnie osobami.

~~~~

przepraszam że tak długo nie było rozdziałów, ale miałam jakąś blokadę, a później zieloną szkołę

poza tym na moim profilu pojawiła się nowa książka "school devils", do której przeczytania serdecznie zapraszam

love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz