Rozdział 26

8.7K 317 242
                                        

- Jane? - usłyszałam swoje imię - Wszystko dobrze?

- Tak, chyba tak. - pomasowałam skroń.

- A więc? - zapytał, a ja uświadomiłam sobie, że to nie jest sen - Ja wiem, że nie jesteśmy razem jakoś niebywale długo. Nie musimy przecież brać ślubu od zaraz. Chcę po prostu mieć pewność, że jesteś tylko moja, kochanie.

- Matt... - chłopak wytarł jedną samotną łzę - Ja... Ja nie mogę. - odsunęłam pudełeczko z pierścionkiem.

- Jak to nie możesz?! - zdziwił się.

- Ale nie podnoś na mnie głosu. - upomniałam go.

- Dobrze, przepraszam. - wziął głęboki wdech - W takim razie... Czemu nie możesz?

- Nie jestem gotowa. - skłamałam.

- Tak? - powiedział kpiąco - A może masz kogoś innego? Zdradzasz mnie?

Nie wytrzymałam i wzięłam zamach. Moja dłoń wylądowała na policzku mojego już byłego chłopaka.

- Zrozum przez to, że to nasz oficjalny koniec. - wzięłam swoją torebkę i po prostu opuściłam lokal.

Na zewnątrz zrobiło się trochę chłodno, a mi nie uśmiechało się za bardzo wracać do mieszkania na pieszo, jednakże przy sobie posiadałam tylko kartę kredytową, a w pobliżu nie było żadnego bankomatu. Co za tym wszystkim idzie taksówki nie zamówię. W pobliżu zauważyłam przystanek autobusowy. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo właśnie na takie okazje zawsze noszę co najmniej jeden bilet za obudową od telefonu. Mój cel znajdował się po drugiej stronie ulicy dlatego nawet nie rozglądając się przebiegłam przez pasy. Sprawdziłam rozkład i usiadłam na ławeczce. Mój transport ma być za jakieś 5 minut. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Mimowolnie uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam zdjęcie Williamsa na wyświetlaczu.

- Co tam? - zazgrzytałam trochę zębami.

- Co jest? Zimno ci? - zapytał od razu.

To strasznie urocze, że się tak martwi o mnie.

- Trochę. - posłałam mu uśmiech, którego i tak nie zobaczy.

- Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie. - zadeklarował.

- Nie trzeba. - zachichotałam - Wsiadam już do autobusu.

- No dobrze. Możemy się spotkać? - spytał, a już wiedziałam, że robi te swoje oczka szczeniaczka.

- No dobrze. Tylko wrócę do domu i się przebiorę jakoś. - odpowiedziałam kasując bilet - Wpadniesz do mnie za jakieś 20 minut?

- Oczywiście, do zobaczenia. - zanim cokolwiek odpowiedziałam chłopak się rozłączył.

Zaśmiałam się w głębi duszy, bo nie chciałam wyjść na wariatkę przy ludziach.

Zmieniając temat, z jednej strony jest mi lżej z faktem, iż zerwałam z Mattem, natomiast z tej drugiej strony trochę głupio wyszło. Mam wyrzuty sumienia, że tak się potoczyła ta sprawa. Jeszcze to wyszło tak jakbym zerwała z nim z powodu tego, że mi się oświadczył. Strasznie mi go szkoda. Mimo wszystko Miller to super chłopak i nie zasłużył na takie coś z mojej strony. Powinnam do niego zadzwonić i wyjaśnić wszystko. Oczywiście nie dzisiaj, poczekam kilka dni, aż ochłonie. Niby sam zachował się nie w porządku posądzając mnie o zdradę, ale z jednej strony go rozumiem. Był zdenerwowany, ale kto by nie był? Oświadcza się osobie którą kocha i najwyraźniej wiąże z nią plany na wspólną przyszłość, a ta osoba z tobą zrywa bez większego wyjaśnienia. No każdego by szlag trafił.

Wysiadłam na przystanku na przeciwko swojego mieszkania. Szybko pobiegłam pod swoje drzwi, aby zaraz przez nie przejść i znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu.

- Jane? - usłyszałam głos swojej przyjaciółki - Co ty tu robisz? Czemu tak szybko?

- Matthew mi się oświadczył. - mruknęłam zdejmując buty.

- Pierdolisz... - dziewczyna wytrzeszczyła oczy.

- Emma, dziecko! - upomniałam ją.

- Przepraszam. - powiedziała cicho - Ale jak? Co się działo? Opowiadaj!

- Opowiem ci później. - machnęłam na nią ręką i pobiegłam do swojego pokoju.

Zrzuciłam z siebie ubranie i podeszłam do szafy z której wyjęłam zwykłe czarne rurki i różową bluzę z moim ulubionym nadrukiem. Każdy się chyba domyśla o którą chodzi... Nie zastanawiając się dłużej nad tym czy wyglądam dobrze, ubrałam białe stopki, a następnie czarne conversy. Wyjęłam swój telefon z torebki i włożyłam go do kieszeni swoich spodni. Krzyknęłam szybkie "cześć" do mojej współlokatorki i wyszłam przed budynek. Kąciki ust uniosły mi się do góry gdy zobaczyłam podjeżdżający samochód. Z pojazdu wysiadł szatyn i posłał mi najpiękniejszy uśmiech świata.

- Jak tam księżniczko? - pocałował mnie w policzek.

- Dobrze. - zaśmiałam się.

- Tęskniłem. - bąknął.

- Chris... - prychnęłam - Dopiero się widzieliśmy.

- No i co z tego? - odparł jakby oburzony - Każda sekunda bez ciebie jest stracona.

Zarumieniłam się na jego słowa, więc chciałam ukryć moje czerwone policzki włosami.

- Jesteś słodka kiedy się rumienisz. - odgarnął mi włosy za ucho, po czym złożył krótki pocałunek na moich wargach.

- Jesteś uroczy kiedyś mówisz mi, że jestem słodka. - zaśmiał się na moje słowa - I kocham kiedy się śmiejesz. - przyznałam cicho - Tak cholernie za tobą tęskniłam.

- Ja za tobą też J. - przytulił mnie

Gdy skończyliśmy się przytulać chłopak objął mnie w tali i maszerowaliśmy razem ścieżką parku. Przypominałam sobie teraz wiele momentów z naszego dzieciństwa. W sumie 1/3 życia spędziliśmy w parku. Tym albo w innych. Oboje zawsze lubiliśmy przebywać na świeżym powietrzu i grać w piłkę lub bawić się w chowanego albo berka.

- O czym myślisz? - zapytał mnie.

- O naszym dzieciństwie. - przyciągnął mnie bliżej na te słowa - A ty?

- O tym, że kiedyś mnie nienawidziłaś. - mruknął

- Ty mnie też. - wywróciłam oczami.

- Nieprawda. - zaprzeczył - Mam ci przypomnieć wszystko.

- Dawaj. - uśmiechnęłam się słodko.

- Zawsze cię kochałem. - spojrzał mi w oczy - Nie umiałem się pogodzić z tym, że jestem dla ciebie obojętny - chwycił moją dłoń i ruszyliśmy dalej - Dlatego wolałem żebyś mnie nienawidziła. Tym przynajmniej mogłem jakoś zagwarantować sobie czynny udział w twoim życiu. Z czasem jednak nie wytrzymałem i wyznałem ci wszystko. Mieliśmy przed sobą świetlaną przyszłość, ale mój wyjazd wszystko pokrzyżował - wyraźnie posmutniał - Jednak wróciłem i mam zamiar o ciebie walczyć, bo cię koch... Jane! - krzyknął.

Poczułam że coś twardego we mnie uderza. Poczułam mocny ból w okolicy żeber. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a cały obraz był rozmyty. Nagle ból ustał, a ja ujrzałam ciemność

~~~~

Jednak nie jadę na Harry'ego do Krakowa :((

Jest ktoś może kto jedzie do Pragi?

A więc jest rozdział... Chyba wyszła z wprawy (nigdy w niej nie byłam ale who cares) i ten rozdział średnio mi się podoba.

Buziaki

love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz