Rozdział 15

9.9K 730 47
                                        

Siedzimy już w samolocie, a ja zastanawiam się co przed sekundką się wydarzyło. Gdy Williams przytulił mnie na pożegnanie, przypomniał mi się moment jak to on wyjeżdżał. Co prawda wyglądało to zupełnie inaczej, bo ja nawet nie pojechałam na lotnisko ale no. Nie wspominajmy tego lepiej. Wracając, to jak mnie objął i spojrzał w oczy miałam wielką ochotę krzyknąć, że rzucam wszystko i zostaje z nim, po czym go pocałować. Jednak nie mogłam tego zrobić z jednego powodu. On miał dziewczynę, już nawet nie chodzi o mój związek, bo przecież jakbym chciała to mogłabym go zakończyć, ale nie chcę niszczyć jego szansy na szczęście. Tak przyjaciele nie robią. Tak, przyjaciele, dobrze usłyszeliście. Kilka dni temu stwierdziliśmy, że zostajemy w stosunkach czysto przyjacielskich. Zgadnijcie jak mi idzie? Zgadza się, okropnie. Ale cóż, już wyjeżdżamy i będę go widziała raz na jakiś czas. Zapomnę o nim i będzie dobrze.

Otworzyłam oczy kończąc moje przemyślenia, jednak zamknęłam je ponownie, bo przypomniał mi się mój lot z nim. Jak lecieliśmy na działkę do San Diego. To właśnie tam przez tydzień stało się najwięcej. Siedem głupich dni odmieniło moje życie na zawsze. Gdyby nie ten wyjazd, to nie byłoby Blake'a, co prawda nie cierpiałabym tak bardzo po wyjeździe mojego ukochanego, ale za jaką cenę? Najpierw myślałam, że to dziecko zniszczy mi życie, a teraz to mój mały skarb, który będę chroniła za wszelką cenę. Świat jest dziwny, nigdy nie będzie w 100% dobrze. Zawsze będzie jakiś haczyk. Czasem musi stać się coś złego, aby było dobrze. Tak też jest teraz. Spotkałam ponownie Christiana i z jednej strony to jest coś złego dla mnie, ale z drugiej strony Blake poznał ojca i jest szczęśliwy, a jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. Nim się spostrzegłam, po prostu zasnęłam.

Obudził mnie komunikat o lądowaniu. Zaspana spojrzałam na mojego brata i synka. Uśmiechnęłam się na ten widok i przerywają panującą ciszę zapytałam:

- Mamy jakąś taksówkę? - ziewnęłam.

- Will po nas przyjedzie. - posłał mi uśmiech.

- Okej. - mruknęłam.

- Ej nie zasypiaj mi tu. Zaraz będziemy. - szturchnął mnie, jednak nie zareagowałam.

- Mama! Wśtawaj! - odezwał się szatynek - Jeśteśmy juź!

Jęknęłam niezadowolona i otworzyłam szerzej oczy. Ścisnęłam pięści gdy zaczęliśmy lądować. Pamiętam jak brązowooki bał się lądowania. Ścisnął wtedy moją dłoń, chyba przez to mam odruch zaciskania pięści. Gdyby tu był, to pewnie skomentowałby, że to urocze. On jest uroczy... Stop! Zapędzasz się kobieto. Masz syna! Jego syna... Ehh... To wszystko nie ma sensu. O czym bym nie pomyślała to kojarzy mi się z nim. Blake? Jego syn. Matt? Mój chłopak, a Chris przecież też nim kiedyś był. Piłka nożna? Oboje kochaliśmy w nią grać. Nawet gdy pomyślę o mojej rodzinie to on przychodzi mi na myśl, bo bądź co bądź do niej należy. Niby nie tak oficjalnie, ale jednak. Mentalnie należy do naszego grona. Kiedyś marudziłam, że dobrze iż ciocia Kate nie należy do naszego drzewa genealogicznego, bo tak to ten "kretyn" nie jest ze mną spokrewniony. A teraz co? Chciałabym wciągnąć go na stałe do naszej rodziny. Żeby spędzał z nami każde święta jak kiedyś, żebyśmy jeździli razem na "rodzinne wyjazdy" i przede wszystkim aby czynnie uczestniczył w życiu Blake'a i moim. Moje przemyślenia ponownie przerwał mój kochany braciszek.

- Wysiadamy. - powiedział, a ja zdziwiona spojrzałam przez okno.

Faktycznie już wylądowaliśmy. Chyba poważnie się zamyśliłam. Ehh... Jestem tak zmęczona, że mam ochotę tylko położyć się w swoim łóżku i obudzić następnego dnia. Emma napewno posiedzi z Blake'iem. Lubi go, więc chyba nie będzie na mnie jakoś szczególnie zła za to.

Z niewiadomego powodu zaczęła boleć mnie głowa, więc położyłam palce na skroniach, a usta wykrzywiłam w grymasie. Momentalnie usłyszałam głos Matta.

- Wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony.

- Tak, dzięki. - burknęłam i ruszyłam do wyjścia.

Usłyszałam tylko jego westchnięcie, zanim wyszłam. Mam wrażenie, że zauroczenie nim minęło. Lubię go bardzo i nie chcę go zranić, ale myślę, że to nie ma sensu. Ostatnio coraz częściej się kłócimy. Nie wiem co o tym myśleć... Może powinniśmy zostać w stosunkach przyjacielskich? To się może nie udać. Rzadko kiedy ludzie po rozstaniu są do siebie pozytywnie nastawieni. Porozmawiam z Emmą, ona na pewno dobrze mi doradzi, jest mądra. Nie myśląc dłużej na ten temat udałam się w stronę Petera. Chciałam mu podziękować za to, że był przy mnie przez ten czas.

- Dzięki Pet. - przytuliłam go.

- Za co? - uniósł w zdziwieniu brew.

- Za to, że jesteś i mi pomagasz. - wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.

- Hej mała spokojnie. - popatrzył mi w oczy - Jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem.

Zachichotałam na jego słowa nawet nie wiem czemu.

- A z Mattem ci się jeszcze ułoży. Jak nie to osobiście nakopię mu w cztery litery. - szepnął odwzajemniając uścisk.

- Kocham cię. - zaśmiałam się.

- Ja ciebie też. - pocałował mnie w czoło.

Usiadłam na krzesełku czekając na nasze bagaże. Jak się okazało, dosyć szybko się pojawiły także po jakiś 15 minutach siedzieliśmy już w samochodzie Willa. Patrzyłam przez okno i przyglądałam się okolicy. Najpierw nie za bardzo kojarzyłam miejsca, które mijamy, ale z czasem wszystko było już znajome. Park w którym wielokrotnie kłóciłam się z szatynem, plac zabaw na którym nasze mamy zmuszały nas do wspólnej zabawy i na który przychodzę teraz z Blake'iem, nasze stare liceum i sala w której wyprawiał osiemnastkę. Mimowolnie na wspomnienie tamtej nocy z mojego oka wypłynęła łza i spłynęła mi po policzku do samej brody. Wiem już co muszę zrobić - pomyślałam, po czym usnęłam.

~~~~

Z wami jest coś nie tak? Jak wy nabijacie te gwiazdki tak szybko? Ludzie to chore!!

Kolejny dopiero w piątek, chyba że wcześniej dobijecie 90 gwiazdek co jest niemożliwe!

wyślijcie mi jakieś fajnie książki na pv to oznaczę was w kolejnym rozdziale czy coś, błagam nie mam co czytać!!

love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz