*CHRISTIAN POV*
Wpatrywałem się jak idzie pod daną salę, aż w końcu coś zauważyłem. Ona szła z malutkim chłopcem. Na oko był w wieku Annabel. I w dodatku nosił moje nazwisko. Przepraszam ale to nie wygląda mi na jakiś denny przypadek. Nie wydaję mi się, żeby ten cały Matt miał takie samo nazwisko jak ja. Ale jak mam patrzeć z innej strony to do jakiegoś czasu wiedziałem co się z nią dzieję i chyba by mi powiedzieli że mam dziecko.
To nie może być moje dziecko w takim razie...
Ale kurwa mać! Chłopczyk ma mój kolor włosów. Gdyby to był syn tego lalusia to byłby brunetem, a nie szatynem. Chyba będę musiał z nią porozmawiać.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk zamykających się drzwi od sali. Pielęgniarki właśnie wyrzuciły moją rodzicielkę i siostrę z pomieszczenia.
- Co z nim? - zapytałem odruchowo.
- Nie udawaj, że cię to interesuje. - prychnęła moja 'siostrzyczka'.
- Amelia nie wkurwiaj mnie. - warknąłem zdenerwowany.
- Christian, wyrażaj się. - upomniała mnie mama, na co wywróciłem oczami - Nie najlepiej. - mruknęła smutno.
- Co jest? Nie zbyt wiele opowiedziałaś mi przez telefon, a właściwie nic. Gdy tu przyjechałem też się wiele nie dowiedziałem. - mówiłem nerwowo.
- Ojciec miał wylew. - łkała.
Tyle już mi powiedziała ale widząc jak się bardziej rozkleja postanowiłem nie naciskać. Przytuliłem kobietę do siebie i odebrałem dziecko od niej.
Boję się strasznie, że on tego nie przeżyję. Jak on zginie to ja sobie nie poradzę. W te 4 lata stał się dla mnie bardzo ważną osobą. Ja nie mogę go stracić. Może i jestem pizdą, ale ja nie dam rady bez niego. Jest dla mnie jak prawdziwy ojciec.
Usiadłem z malutką na krześle, a po moim policzku spłynęły pojedyncze łzy. Mała szatynka spojrzała na mnie uśmiechnięta i otarła je z mojej twarzy, po czym pocałowała w policzek i wtuliła się we mnie. Kocham to maleństwo. Moja mała perełka.
- Będzie dobzie. - posłała mi uśmiech.
- Wiem misiu. - ucałowałem ją w czoło - Musi być dobrze. - dodałem już bardziej sam do siebie.
Siedzę przed tą cholerną salą od jakiegoś czasu już. Brunetka nadal nie wyszła z sali obok. No może nie tak obok...
Nagle drzwi z numerem 217 się otworzyły, a z nich wybiegł chłopczyk z ręką w szynie. Zaraz za nim wyszła ona. Jak zwykle cudowna.
Kurwa Williams! Masz dziewczynę!
Ale czy ty ją kochasz?
Nie wiem...
Spojrzałem na niego jeszcze raz i już wiedziałem, że muszę się dowiedzieć czy to jest mój syn. Po prostu muszę, bo nie wytrzymam.
Wstałem ze śpiącą na moich rękach Annabel i udałem się w ich kierunku. Dziewczyna stała do mnie tyłem i rozmawiała ze swoim bratem i tym całym Mattem. Nie znam gościa, a już mam ochotę mu najebać.
Wziąłem głęboki wdech, po czym się odezwałem.
- Jane? - wydusiłem z siebie.
Odwróciła się w moją stronę uśmiechnięta, jednak gdy mnie zobaczyła, jej mina się zmieniła. Zamiast jej cudownego, wiecznego uśmiechu na jej twarzy zagościł szok, strach i... chyba nadzieja. Tylko czemu strach? Czy ona się mnie boi?
Spojrzałem w jej cudowne oczy. Wciąż były tak piękne jak kiedyś. Cudowny zielony kolor ani trochę nie zbladł. Choć było w nich widać lekkie zmęczenie to i tak wyglądały przepięknie. Zatopiłem się w nich i przypomniało mi się dosłownie wszystko.
- Hej Jane. - powiedział blondyn chyba o imieniu Lukas.
- Cześć. - dziewczyna się zarumieniła.
- Ogólnie jest ta dyskoteka w szkolę w piątek. - podrapał się po karku.
Stałem z boku i przyglądałem jak chłopak się coraz bardziej pogrąża. Jadłem kolejnego chrupka gdy nagle zszokowały mnie jego słowa.
- Czy... czy chciałabyś ze mną pójść na nią? - zarumienił się.
Zanim dziewczyna się odezwała podszedłem do nich i objąłem ją w talii.
- Przykro mi ale J idzie już ze mną. - uśmiechnąłem się do niego sztucznie - Prawda kochanie? - cmoknąłem ją w czoło.
Ona się nie odezwała, bo była w zbyt wielkim szoku, a zrezygnowany chłopak odszedł gdzieś.
- Nienawidzę cię Williams. - wysyczała, a ja spojrzałem w jej zielone oczy.
- Ja ciebie też Carter. - odparłem w odpowiedzi mimo iż wiedziałem, że to kłamstwo.
Następnie wzrokiem zjechałem na jej malinowe, piękne, delikatne usta. Mógłbym wymieniać godzinami przymiotniki opisujące jej wargi. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Mieliśmy wtedy 14 lat...
Leżę na trawię i przyglądam się gwiazdą, a obok mnie o dziwo leży zielonooka. Dziewczyna podoba mi się już od dawna, ale wiem że ona nie odwzajemnia moich uczuć. Postanowiłem więc tak ją denerwować, żeby mnie znienawidziła. Wolę żeby mnie nienawidziła niż żebym był obojętny dla niej...
- Chris? - odezwała się, a ja uniosłem brwi w zdziwieniu.
- Hm?
- Całowałeś się kiedyś? - spytała lekko zażenowana.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na nią.
- Ale wiesz, tak na serio, a nie...
- Wiem o co ci chodzi. - przerwałem jej i zacząłem się zastanawiać czy serio ją rozumiem.
- A więc? - uciekała wzrokiem od moich oczu.
- Nie. - odpowiedziałem jej w końcu.
- Ja też. - podrapała się po karku - Głupio tak trochę.
- Zmieńmy to. - powiedziałem szybciej niż pomyślałem.
Już szykowałem się na jej głośny krzyk i mój piekący policzek. Niczego takiego się jednak nie doczekałem.
- Okej. - odpowiedziała zarumieniona.
Mimowolnie na moje usta wszedł lekki uśmiech.
Złapałem dziewczynę za rękę i przyciągnąłem bliżej siebie. Spojrzałem jej w oczy po czym lekko musnąłem jej usta. Brunetka usiadła mi na kolanach, a palce wplątała w moje czarne włosy.
Co prawda całowałem się już wcześniej ale nie tak. To uznaję za mój pierwszy prawdziwy pocałunek...
Zerknąłem na jej dłonie i paznokcie, który były pomalowane na kolor moich włosów. Przejechałem wzrokiem jej sylwetkę i dłużej zatrzymałem się na szyi. Nie wiem czemu...
Już wiem, chciałem chyba zauważyć jakieś malinki. Znaczy nie tyle co chciałem, bo wolałem ich tam nie dostrzec, bardziej chciałem dowiedzieć się czy ten cały jej chłoptaś je robi.
To jest chore, że nie jesteśmy razem, a ja jestem w cholerę zazdrosny. Tak nie powinno być. Ułożyła sobie życie z kimś innym, ja też, a więc czemu mam ochotę to wszystko zepsuć?
Już traciłem nadzieję, że coś odpowie gdy nagle jej usta się otworzyły i wyleciało z nich słowo, które tak kochałem słyszeć...
- Christian? - zapytała niepewnie, a ja wróciłem na ziemię.
Już wiem, że muszę ją odzyskać...
~~~~
Hej kochani ! Jak weekend ?
CZYTASZ
love me again
Fiksi RemajaStart - 30/04/19 Koniec - ??? pierwsza część "I Hate You My Love" dostępna na moim profilu Podczas pamiętnego wyjazdu do San Diego, Jane zaszła w ciąże. Christian natomist wyprowadził się z matką na drugi koniec kraju. Chłopak próbował utrzymywa...