Rozdział 22

8.5K 297 75
                                    

- Been sitting eyes wide open behind these four walls, hoping you'd call
It's just a cruel existence like there's no point hoping at allBaby, baby, I feel crazy, up all night, all night and every day
Give me something, oh, but you say nothing
What is happening to me?I don't wanna live forever, 'cause I know I'll be living in vain
And I don't wanna fit wherever
I just wanna keep calling your name until you come back home
I just wanna keep calling your name until you come back home
I just wanna keep calling your name until you come back home - słuchałam i śpiewałam kolejną piosenkę z mojej playlisty.

[Siedzę z szeroko otwartymi oczami w tych czterech ścianach z nadzieją, że zadzwonisz
To jest po prostu okrutna egzystencja jakby nie było nadziei w tym wszystkim
Kochanie, kochanie, czuję się szalony, przez całą noc, całą noc i każdego dnia
Dajesz mi coś, oh, ale nie mówisz nic
Co się ze mną dzieje?
Nie chcę żyć wiecznie, bo wiem że będę żył na próżno
I nie chcę pasować gdziekolwiek
Chcę wzywać twoje imię póki nie wrócisz do domu x3]

Teoretycznie piosenka jest już stara, bo w końcu pochodzi z 2017 roku ale mi dalej się podoba. Poza tym, śpiewa tutaj Zayn, a utwór pochodzi z wspaniałego filmu. Czego do szczęścia chcieć więcej?

- I'm sitting eyes wide open and I got one thing stuck in my mind
Wondering if I dodged a bullet or just lost the love of my life... - śpiewałam dalej, aż usłyszałam dźwięk przychodzącego

[Siedzę z szeroko otwartymi oczami i mam jedną rzecz tkwiącą w moim umyśle
Zastanawiam się czy uniknęłam pocisku czy po prostu straciłam miłość swojego życia]

Weszłam w pocztę i z grymasem otworzyłam wiadomość. Gdy spojrzałam na nadawcę i treś maila od razu się rozweseliłam.

Szanowna Panno Carter,
Dziękuję za zgłoszenie się do mnie do firmy. Obejrzałem Pani CV i uważam, iż będzie się panie nadawać do tej pracy. Uprzejmie chciałbym poinformować, że została Pani przyjęta na okres próbny i jeżeli wszystko będzie dobrze, podpiszemy umowę i bedzię Pani stałą pracowniczką HowardCorporation. Prosiłbym o stawienie się w poniedziałek o 10 rano w firmie. Życzę spokojnej i miłej reszty niedzieli.

Z szacunkiem
Prezes HowardCorporation

Na moich ustach zagościł bardzo szeroki uśmiech. Naprawdę cieszę się, że mam tę pracę. W sensie nawet z tego okresu próbnego, jak to ujął Pan Howard. Uwielbiałam pracę z Hannah, ale bądźmy szczerzy, nie zarabiałam zbyt wiele, a teraz potrzebuję pieniędzy. W szczególności, że powiedziałam Mattowi, iż nie chcę aby mnie utrzymywał. Po prostu czułam się źle z tym, że płacił za mnie i za mojego syna. Właśnie, mojego syna, a nie naszego.

- Jest! - krzyknęłam radosna, a w pokoju od razu zjawił się Blake.

- Coś się śtało mamusiu? - zapytał z troską.

- Nie słoneczko. - zachichichotałam - Po prostu mamusia się cieszy, bo dostała lepszą pracę.

- To siupel! Mozie źjemy budyń, zieby to ućcić? - zapytał z nadzieją w oczach.

- No dobra. - zaśmiałam się - Leć do kuchni ja zaraz przyjdę. - poinformowałam go - Tylko niczego nie dotykaj!

Chłopczyk zasalutował i pobiegł w odpowiednią stronę. Ja natomiast odłożyłam mojego laptopa z którego słuchałam muzyki, a telefon włożyłam do tylnej kieszeni w spodniach. Poprawiłam pościel na moim łóżku i udałam się do szatynka.

- Coś ty narobił? - machnęłam rękoma z niedowierzaniem.

Cała kuchnia, włączając w to mojego syna, była w brązowym proszku. Młody chyba sam chciał zacząć przygotowywanie posiłku.

- Psieplasiam. - spojrzał na swoje skarpetki - Chcialem pomóć i tloszkę mi się nie udało.

- Zauważyła. - zaśmiałam się - Chodź, posprzątamy to i pójdziemy na lody.

- Tiaaak! Lody! - krzyknął - Jeście lepsie od bydyniu.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem i poszłam po odkurzacz. Odłożyłam go obok blatu i wyciągnęłam ścierki z szafki pod zlewem. Zaczęłam sprzątanie i oczywiście nie obyło się bez pomocy chłopczyka. Po jakimś czasie kuchnia wyglądała już przyzwoicie. Teraz przyszedł czas na wykąpanie mojego dziecka, bo w końcu też się pobrudził. Wzięłam go na ręce i zniosłam do toalety. Napuściłam trochę wody do wanny, po czym rozebrałam i go do niej wsadziłam. Brudne ubranka wrzuciłam do kosza na pranie. Umyłam go, włącznie z jego czarnymi włoskami, w końcu i tam znalazł się budyń. Ja naprawdę nie wiem jak on to wszystko zrobił w niecałą minutę. To dziecko jest niemożliwe. Wytarłam Blake'a porządnie, po czym wzięłam się za suszenie jego włosów. W tym samym momencie, w którym podłączyłam suszarkę, do mieszkania weszła Emma.

- Cześć! - krzyknęła.

- Łazienka! - odpowiedziałam jej i zajęłam się chłopczykiem.

Usłyszałam jak szatynka zbliża się w naszą stronę, aż w końcu chwyciła za klamkę i weszła do pomieszczenia.

- Co tu się stało? - spojrzała wymownie w stronę kosza na pranie.

- Mały wypadek z budyniem. - prychnęłam - Idziemy na lody zaraz. Idziesz z nami może?

- Tiak! - do rozmowy włączył się młody Williams - Ciocia choć ź nami!

- No nie potrafię odmówić tym słodkim oczkom. - zachichotała.

***

- Proszę bardzo, tylko się nie ubrudź. - podałam chłopczykowi loda czekoladowego.

Szczęśliwy go ode mnie zabrał i zaczął jeść. Pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem i usiadłam przy stoliku obok Em. Zamiast lodów zamówiłyśmy sobie jednak kawę i sernik. Jakoś tak nie miałyśmy ochoty na nic zimnego.

- Ta laska się na ciebie cały czas gapi. - stwierdziła moja przyjaciółka.

- Która? - zapytałam cicho.

- No ta z tyłu. Ta w tych kolorowych włosach.

Odwróciłam się dyskretnie i spojrzałam na nią. Dziewczyna faktycznie patrzyła w moją stronę, ale zaraz zajęła się czytaniem jakiegoś czasopisma.

- Ee tam. - machnęłam ręką - Wydaję ci się.

- No nie wiem. Możliwe...

~~~~

A więc tak, wiem, że nie było mnie tu dobry miesiąc, ale przepraszam. Mam swoje powody. Buziaki.

love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz