Rozdział 31

8.9K 273 190
                                        

Obudziłam się gdy zegar wskazywał godzinę 20. Musiałam przysnąć gdy leżałam z Chrisem. Właśnie! Wracając do niego, to gdzie on jest? Moje pytanie znalazło swoją odpowiedź w chwili gdy usłyszałam śmiech dziecka i otwieranie drzwi.

- Shh... Blake, mamusia śpi. - wyszeptał męski głos.

Uśmiechnęłam się, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Już się obudziłam. - odparłam z jeszcze szerszym uśmiechem - Chodź do mamusi bąbelku.

Rozłożyłam ręce, a chłopczyk wspiął się na łóżko i przytulił się do mnie mocno. Zacisnął piąstki na materiale koszulki i mocno się jej trzymał.

- Tęśkniłem mamusiu. - wymruczał - Dlaciego cie nie było?

- Wiesz co słońce, byłam u pana doktora.

- Jeśteś chola? - zapytał, a jego oczka się zaszkliły.

- Nie kochanie. - pocałowałam go w czółko - Pan doktor powiedział, że jestem zdrowa.

- Tatuś był z tobą? - bawił się materiałem bluzki.

- Tak. - zerknęłam w stronę opierającego się o framugę szatyna.

- A wujek Matt? - zapytał, a mięśnie brązowookiego się napięły - Jak ziapytałem o niego ciocie Em, to powiedziała zie już raczej nie spotkam wujka. - jego usta się trochę wykrzywiły.

Nie do końca wiedziałam co powiedzieć. Nie pamiętam kim jest Matt i nie wiem co powinnam w tej sytuacji mu odpowiedzieć.

- Chodź młody, nie męcz mamusi już. - Christian podszedł i podniósł małego - Pójdziemy cię wykąpać i ubrać w piżamkę, dobra? - powiedział do chłopczyka - A ty... - zagroził mi palcem - Nawet nie myśl, żeby się stad ruszać.

- Ale chce iść z tobą wykąpać Blake'a. - mruknęłam.

Wywrócił na mnie oczami, po czym odstawił jego małą kopię na podłogę. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.

- Serio, dam radę sama dojść do łazienki. - jęknęłam.

- Shh... - uciszył mnie - Masz odpoczywać.

Wywróciłam tylko oczami, bo zdawałam sobie sprawę że nie mam szans na wygranie kłótni z nim w tym momencie, poza tym jakoś nie miałam ochoty się teraz sprzeczać. Mężczyzna zaniósł mnie do toalety i posadził na wannie. Zaczęłam ją napełniać, a Chris w tym czasie poszedł po piżamkę chłopczyka. Gdy wrócił, stanął w drzwiach i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest lekko się na niego zagapiając i dosłownie te kilka sekund wystarczyło żeby Blake wskoczył do wanny i ochlapał wszystko dookoła. Już się podnosiłam aby to posprzątać gdy szatyn nagle mnie zatrzymał.

- Wykąp go, a ja tu sprzątnę. - powiedział - Tylko proszę cię, nie podnoś się.

- Dobrze tato. - wywróciłam oczami.

On tylko prychnął na moje słowa i wyszedł z łazienki, zapewne po jakiegoś mopa albo szmatki. Zajęłam się myciem synka, który nie chciał przestać chlapać. Na szczęście robił to tak że większość wody zostawała w wannie i nie wylatywała na podłogę. Po kilkunastu minutach chłopczyk był już czyściutki, suchy i stał w piżamce. Williams wziął malucha na ręce, a ten głośno ziewnął.

- Oo widzę, że ktoś tu jest zmęczony. - skomentowałam z uśmieszkiem - Chyba pora iść już spać.

- Mogę dzisiaj śpać z wami? - zapytał prawie w ogóle nie sepleniąc.

- Jak dla mnie tak, ale zapytaj jeszcze tatusia. - szepnęłam mu do ucha.

- Tatusiu? - odezwał się - Mogę?

- Myślę, że tak. - odpowiedział i pocałował swojego synka w czółko - Chodźcie już do pokoju.

Mały pognał od razu, a Christian podszedł do mnie aby mnie zanieść. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, tylko oplotłam ręce w okół jego szyi i pozwoliłam aby mnie zaniósł. Położył mnie na łóżku, a następnie całą trójką się przytuliliśmy. Leżeliśmy tak do momentu w którym szatynek nie zasnął. Gdy byliśmy już pewni że chłopiec zasnął, delikatnie przykryliśmy go kołdrą i zeszliśmy do kuchni. Mam na myśli, że Christian oczywiście mnie tam zaniósł i posadził przy blacie. Podał mi ciepła herbatę i talerz z tostami.

- Smacznego. - uśmiechnął się.

- Dziękuję. - odpowiedziałam - Ty nie jesz?

- Przekąsiłem coś gdy spałaś, nie jestem głodny. - wzruszył ramionami.

- Niech ci będzie.

Gdzieś w połowie mojej kolacji usłyszeliśmy otwierające się drzwi. To pewnie ten współlokator Chrisa. Colin?

- Jestem! - krzyknął po tym jak trzasnął drzwiami.

- Kuchnia! - odpowiedział mu równie głośno szatyn, za co szturchnęłam go łokciem - No co?

- Blake przecież śpi. - upomniałam go.

- Słyszę damski głos. - chłopak się zbliżał, bo już nie krzyczał, a było go słychać normalnie - Alice wpadła cię odwiedzić?

- Jaka Alice? - zmrużyłam oczy.

- Stevens. - odpowiedział mi, a następnie swojemu kumplowi - Nie. Jane jest.

- Oo jak ja jej dawno nie widziałam.

- Jane! - krzyknął blondyn - Jak ja się cieszę, że w końcu mogę cię poznać!

- Miło mi. Też się cieszę. - zaśmiałam się - Ale mogłabym cię prosić, żebyś był trochę ciszej bo dziecko zasnęło.

- Jasne, już będę cicho.

- Dzięki wielkie stary. - poklepał go po ramieniu.

- Miałem oglądać mecz, ale jak mamy gościa to mogę go sobie nagrać. - podrapał się po karku.

- Chętnie z wami obejrzę. - wzruszyłam ramionami.

Tak właśnie wylądowaliśmy w trójkę na kanapie oglądając mecz, komentując zawodników i śmiejąc się ze wszystkiego. Jednak była jedna myśl która cały czas zaprzątała mi umysł. Mianowicie czemu Alice miałaby odwiedzać Christiana

~~~~

prawdopodobnie jest tu brak ładu i składu ale ciężko mi się było wbić po takiej przerwie

jejku już za 3 dni wyniki egzaminów



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz