Dojeżdżałem właśnie z synem do ruin, Jechaliśmy wraz Dario magiem ognia, który został gońcem królewskim. Była już noc, planowaliśmy dojechać do ruin przed zmrokiem, ale osłabienie wywołane magiczną gorączką nie pozwoliło memu synowi na szybszą jazdę. Jechaliśmy głównie stępem, trochę kłusem, dlatego zobaczyliśmy światła ognisk obozu, koło godziny dwudziestej...
-Jest tu – powiedział podekscytowany głosem syn – czuje go...
-Dobrze... - mruknąłem, nieco głębiej oddychając. Ale ulgi nadal nie poczułem, dopiero kiedy go zobaczę, będę mógł odetchnąć pełną piersią.
Na skraju obozu przywitało nas dwóch mężczyzn. Pierwszy był wysokim Nordem z Jordaren, poczułem od niego lekkie wibracje, więc musiał być magiem, najpewniej ziemi. Drugi był niskim, starszym Regończykiem, zapewne był jednym z ludzi obsługujących karawanę.
-Darius de Moliére, inkwizytor – przedstawiłem się wyprzedzając resztę, wskazując na broszę inkwizytorską przypiętą do płowy podróżnego płaszcza. Starszy z mężczyzn na brzmienie mego imienia skulił się, za to Nord, przekręcił lekko głowę przyglądaj mi się – Przyjeżdżam wraz z synem i gońcem królewskim. Czy w tym obozowisku jest... - na chwilę przerywam, aby upewnić się czy na pewno to powiedzieć – Mój syn? – pytam w końcu.
-Tak, Panie. Czeka na was. Jest przy głównym ognisku – odpowiada Nord, wolno, spokojnym głosem. Nord jest przeciwieństwem wystraszonego moją osobą starszego Regończyka. Cóż mam powiedzieć? Moja sława mnie wyprzedza...
-Dobrze. Prowadźcie – spoglądam w tył, Dario z Remym jechali tuż za mną. Nord prowadził nas przez obozowisko. Ludzie zwracali głowy, przerywając posiłek, rozmowę, pracę. W końcu go dostrzegłem. Siedział przy ognisku odwrócony tyłem, nie widział nas. Ale wrzawa jaka podniosła się na nasze przybycie, zwróciła jego uwagę. Bardzo powoli odwrócił się na kłodzie na której siedział, po chwili się uśmiechnął. Na jego widok serce zaczęło bić mi szybszej w piersi. Wyglądał na zdrowego, chodź nie w pełni sił.
-Dario, pomóż Remy'mu – rzuciłem zsiadając z konia. W tym czasie Bastien, powoli wstawał, w jego ruchach dojrzałem coś niepokojącego. Czyżby jednak rana się zaogniła?
-Bastien... - powiedziałem podchodząc do siostrzeńca. Szedł w moimi kierunku, nienaturalnie pochylony do przodu. Przyspieszyłem kroku, złapałem go w objęcia, przytulając mocno.
-Dusisz... - wyjęczał Bastien. Poczułem niewymowną ulgę. Jako ojciec chrzestny Bastiena, jak i jego wuj, zawsze byłem blisko związany z chłopakiem. Ale teraz nie jestem tylko członkiem rodzin. Przede wszystkim zostałem wyznaczony przez króla na jego opiekuna w czasie jego podróży. Gdybym zawiódł, zawiódł bym nie tylko jako krewny, ale też i jako sługa Regonis.
-Pamiętaj co mówiliśmy o tym wyjeździe - szepnąłem mu do ucha, chłopak delikatnie skinął głową - Co się z tobą działo przez te dni? - spytałem odsuwając się nieco – Czemu nie jesteś w Denever?
-Zmogła mnie gorączka... - odparł Bastien.
-Ciebie też? - usłyszałem za sobą głos mego syna.
-Remy! - powiedział z entuzjazmem Bastien, ściskając się z bratem. Bastien i Remy nie byli rodzeństwem, ale łączyła ich wieź braterska poprzez runę, braterstwo zakonne i pochodzenie. Remy z Bastien'em byli dla siebie kuzynami pierwszego stopnia.
-Wyglądasz okropnie – rzekł Remy, przyglądając się przyjacielowi.
-Ty również – odparł Bastien – Byłeś chory?
-Ohhh – westchnął ciężko mój syn.
-Remy przeszedł gorączkę magiczną, dlatego musieliśmy przeczekać najgorsze w Zajeździe pod Dębem – wytłumaczyłem Bastien'owi – A co się działo z tobą?
CZYTASZ
Czas Regonis
ФэнтезиW księżycową noc dochodzi do zamachu stanu. W krwawą noc ucieka z zamku pewien młodzian, który może dużo namieszać zarówno w świecie ludzi jak i elfów... Królestwo Regonis staje na krawędzi kryzysu. Kto obejmie tron i zajmie się królestwem? Czy Smo...