Rozdział 12

22 4 1
                                    



Babcia urosła w moich oczach do rangi bóstwa. Jak ona to znosiła? I to tyle lat? Moje, ciało jest skatowane i wyniszczone, nie mam siły podnieść ręki. Mój umysł jest w stanie jak po ciężkich torturach. Dezorientacja, ciągły niepokój i strach nie opuszczają mnie już od godziny. Leżę w łóżku i staram się oszczędzać. Nigdy nie wiadomo kiedy będę mieć kolejny napad...

Babcia zawsze narzekała, że gdy wizji było dużo, można była popaść w ciąg. Babcia parokrotnie miała takie napady trwające kilka godzin, a nawet dni...

Jestem przerażony. Widziałem i czułem tyle bólu, że od godziny nie mogę wydobyć z siebie głosu. Jestem sparaliżowany strachem. Nie mogę wydobyć żadnej klarownej wizji, było ich zbyt wiele, aby mój umysł mógł skupić się na choćby jednej. Większość z nich dotyczyła cierpienia i śmierci, ale gdzieś widziałem blondynkę o bardzo długich włosach wpatrującą się w horyzont stojąc na szczycie wieży. Widziałem też przez sekundę Layle leżącą na ściółce leśnej z uśmiechem na ustach, zmartwioną asasynkę Rayle. Słyszałem krzyk bólu o różnym natężeniu, długości i barwie. Zawodzenie, płacz kobiet i mężczyzn, kwilenie niemowląt. Jęki, krzyki, narzekania. Do tej kakofonii dźwięków i rozmów dochodziły jęki i westchnienia rozkoszy, aż w końcu krzyk kończący grę kochanków. To za wiele, głowa mi pęka.

Jak ja mam oddzielić jedną wizję z tej całej masy odczuć i wrażeń? Która jest warta więcej uwagi, a która mniej? Jak babcia to robiła? Ja  nie potrafię...

Czuje lekkie szturchanie w ramię. Mimo iż wiem, że osoba która mnie szturcha stara się być delikatna to przez moje zbolałe ciało przechodzi kolejna fala bólu.

- Węgielku – głos Mistrza wbija mi rozżarzony pręt w głowę przechodząc przez oboje uszu – Spójrz na mnie. Skup się na mnie.

Niechętnie spełniam jego prośbę, chodź trzymanie otwartych oczu sprawiało mi dodatkowy ból. Mam wrażenie, jakby moja twarz została polana jakimś eliksirem paraliżującym. Oczy mnie pieką i łzawią. Chodź leżę w ciemnym pomieszczeniu, twarz Mistrza jest ledwo widoczna, jedna świeca stanowi jedyne źródło światła. Jedna, ale to i tak za wiele...

- Mhm.. - słowa więzną mi w gardle.

- Dwa mrugnięcia nie, jedno tak – instruuje mnie szybko Mistrz - Dajesz radę? - zdaje pierwsze pytanie.

Muszę się zastanowić. Mam dość, boli mnie i to strasznie, ale...

Mrugam raz.

- Dać ci makowe mleko? - pyta z troską w głosie.

Znów robię przerwę. Moje ciało bardzo tego chce, ale mój umysł pomału dochodzi do siebie, a wizja uśpienia jest bardzo kusząca. Ale babcia często ostrzegała przed nim, bo łatwo było się od niego uzależnić...

Muszę spełnić jej oczekiwania względem mnie. Jej spuścizna należy teraz do mnie. Nie mogę zawieść jej i królestwa...

Mrugam dwa razy. Mistrz wygląda na nieprzekonanego, ale nie komentuje.

- Zlepek wizji bez ładu i składu? - wzdycha ciężko.

Mrugam szybko raz. I wyrównuje oddech jestem skonany. Zmęczony zamykam oczy.

- Minie... - mówi cicho Mistrz – Elizee mówiła, że też tak miała na początku. A potem jej ciało się przyzwyczaiło. A ona się nauczyła.

Zbieram siły, aby zacząć rozmawiać z nim za pomocą telepatii, ale nie mogę zebrać myśli, ani many. Nic z moich starań nie wychodzi. Zaciskam usta z irytacji, ta bezsilności mnie dobija i złości. Jestem skazany na innych.

Czas RegonisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz