Francis miał racje, byłem blisko, ale jak widać i ja zostałem oślepiony przez czar Bastien'a. Opiekowałem się nim i wychowywałem na najlepszego maga. Przekazałem całą swoją wiedzę, nie tylko dotyczącą arkan magii, ale i zielarstwa, alchemii czy skrytobójstwa. To w głównej mierzę moja wina, że Bastien stał się ofiarą. Podałem na tacy Bastien'a jako sztylet w rękach Pierre. Okropny ze mnie opiekun. Wychowałem Bastien'a jak swojego syna, a przecież nim nie był... Ja latami nastawiałem go przeciwko ojcu, myśląc że jeśli się od niego odetnie, to nie podzieli mojego losu. Byłem pewien, że postępuje słusznie. Byłem pewien, że Bastien jest wobec mnie szczery i zawsze zwróci się do mnie o pomoc. Myliłem się...
- Zjadłeś swój język?! - Król stał nade mną, był słusznie rozsierdzony. Przez głowę zaczęły mi przechodzić różne myśli, w tym mojej rychłej egzekucji lub ucieczki. Nie, odegnałem szybko te czarne myśli. Jeśli teraz go zostawię to będzie koniec wszystkiego. Bastien pewnie umiera z przerażenia, w końcu był sam. Niecały rok takiego traktowania wypaliło na nim swoje piętno. Nie rozumie co się z nim dzieje, a inni nie będę umieli mu pomoc. Zostanie przy nim i wspieranie go to mój obowiązek i pokuta...
- Zamiast tracić energię na krzyki – powiedziałem spokojnie – I wzajemne oskarżanie się, kto bardziej zawinił... - Król oddychał ciężko – Pomówmy lepiej o problemie i starajmy się wyjść z tego kryzysu...
Splątałem dłonie i ze spokojem wpatrywałem się w Króla, jego prawe oko lekko drgało. Bastien, gdy się denerwuje też czasem ma ten tik. Pod względem wybuchowości są niemal identyczni, szybko wybuchają złością, ale też potrafią szybko się opanować i przejść do zdroworozsądkowego toku myślenia... Król wykonał parę głębszych oddechów i usiadł na swoim fotelu, gestem ręki nakazał mi mówić dalej.
- Zacznijmy może od mojej małej tajemnicy, która jak widzę jest wam znana – zacząłem uważnie przypatrując się trójce magów – Skąd się dowiedzieliście?
- Bastien otrzymał od kardynała Rafael'a dziennik – odpowiedział Remy, jego głos był opanowany, ale wzrokiem mnie zabijał. Rudy bazyliszek. Oparłem głowę na dłoni – Pierwszy tom Opowieści o Życiu Jutrzenki...
- Ohh – wydobyło się z moich usta. Włożyłem palec do ust i go przygryzłem. Byłem pewien, że żaden egzemplarz się nie ostał, tylko w nim była częściowo pokazana prawda. A więc wiedzą kim jestem, widzą że ukrywam się pod iluzją. Cóż może to i lepiej... Czas pokażę.
- A więc możemy odstawić pozory na bok i zacząć rozmawiać jak równy z równym – złożyłem dłonie w piramidkę – Tak... - syknąłem – Jestem synem pradawnego Aravaros'a, władcy Mrocznej Puszczy i jestem jego prawnym dziedzicem...
Na chwilę zapadła głucha cisza, przerywana trzaskiem drewna w kominku. Moi ludzie milczeli, nie wtrącali się, ale wiedziałem że im też musi być ciężko. Wiedzieli, że jestem kimś znacznym w świecie elfów, ale dla bezpieczeństwa nie tylko swojego, nie zdradzałem nowym członkom bractwa swojego pochodzenia.
- Dlaczego Bastien tak dawał sobą pomiatać? - pierwsze pytanie – Ja to się stało, że się nie zorientowałeś? - drugie pytanie. Na oba tak naprawdę nie znałem odpowiedzi, jedynie się domyślałem.
- Nie wiem... - powiedziałem posępnie – Ale się domyślam...
- Trzymajcie mnie, bo go zaraz uduszę... - zacisnął pieści Król. Darius podniósł wzrok i strzepnął napięte mięśnie.
- To jaką masz teorię? Daj nam cokolwiek – powiedział błagalnym głosem Darius.
- To chyba przez wizję, miał je najwidoczniej wcześniej niż sam się domyśliłem. Został sam przerażony i osłabiony. Pierre musiał zauważyć to i wykorzystać na swoją korzyść – potarłem dłonią brodę – Pierre wpędził Bastien'a w depresje i postawę uległą... Utwierdzał go w przekonaniu, że jest słabszy i gorszy. A bojąc się reakcji innych, zaczął ukrywać się pod iluzją...
CZYTASZ
Czas Regonis
FantasyW księżycową noc dochodzi do zamachu stanu. W krwawą noc ucieka z zamku pewien młodzian, który może dużo namieszać zarówno w świecie ludzi jak i elfów... Królestwo Regonis staje na krawędzi kryzysu. Kto obejmie tron i zajmie się królestwem? Czy Smo...