Wparowałem do sali myśliwskiej, zły i rozsierdzony niczym okaleczony dzik. W pomieszczeniu zastałem mojego siostrzeńca Bastien'a i brązowowłosego elfa świetlistego. Oczy elfa były intensywnie niebieskie, miał długie wąskie uszy, a jego skóra była bardzo jasna z lekką nutą złota. Chwilę tak stałem tasując dwójkę wzrokiem. Bastien kulił się przy blacie stołu, uciekając wzrokiem. Za to elf siedział wygodnie oparty o oparcie krzesła, z wyciągniętymi w przód nogami. Jego postawa była swobodna i nieco nachalna w odbiorze. Jakby chciał mi tą postawą wykrzyczeć:
- Ja się świetnie czuje! A ty? A może chcesz się napić?
Jego postawa wytrącała mnie z równowagi, szczególnie że kompletnie nie wiem z kim mam do czynienia. Nie wiedziałem również jak dostał się na teren twierdzy i co tu robi z Bastien'em. Do jasnej cholery, skąd on zna mojego chrześniaka i czemu mam wrażenie, że skądś znam tą nikłą energię, którą z siebie wydziela?
- Kim jesteś?! - warknąłem stając tuż obok elfa – Jak dostałeś się na zamek?
Elf spojrzał na mnie z pobłażaniem. Więc spojrzałem ostro na Bastien'a, który zawsze miękł i odpowiadał jako pierwszy, gdy coś z Remy'm przeskrobali.
- Bastien, znasz go – stwierdziłem przybliżając się do chrześniaka – Kim on jest?! - spytałem z naciskiem.
Bastien spojrzał na elfa. Pocił się, a jego prawa ręka nieco drżała. Ciekawe czy ze stresu, czy choroba znów uderza.
- Nie patrz na mnie, to twoja decyzja – rzekł elf nie patrząc na chłopaka – Jak powiesz, że jestem kogutem to będę piać co poranek. Ale wiedz, że jeśli teraz zaczniesz się kryć i uciekać, to już nigdy nie przestaniesz...
Dziwiły mnie słowa elfa. Jaka relacji łączyła tych dwoje? I czemu ciągle mam uczucie, że skądś go znam. Chodź widzę go po raz pierwszy. Bastien wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie. Nigdy nie widziałem, go z tak opanowaną twarzą i zdeterminowanym wzrokiem. Teraz bardzo przypominał Króla, chodź z wyglądu wdał się w matkę.
- Wuju – zaczął – Jak zapewne zauważyłeś jestem nieco lepszy w fechtunku, niż wskazywały to treningi na Wyspie – jego głos był opanowany, chodź nieco napięty. Usiadłem obok niego – Ćwiczyłem w tajemnicy... Ale babcia nie chciała, abym się z tym zdradzał.
- Dlaczego? - zapytałem, czułem że to co usłyszę, nieco zmieni sposób w jaki postrzegam chrześniaka.
- Ponieważ skrywając swoje umiejętności, nie będę na celowniku. Nie będę brany na poważnie... – powiedział z powagą – Przez co, przy każdym zamachu, mogłem zaskoczyć ich i pokonać...
Otwarłem usta, nic nie wiedziałem o zamachach na księcia.
- Nie przerywaj mi proszę – powiedział szybko, widząc moją reakcję – Król o niczym nie wie – wytłumaczył szybko, wstając podchodząc do kominka – Od schwytanych zamachowców dowiedzieliśmy się paru rzeczy... Dzięki tym informacją i innym zdobytym w niekoniecznie moralny sposób, moja babcia mogła lepiej interpretować wizje i doradzać Królowi...
Bastien zrobił pauzę, wpatrując się głowę jelenia powieszoną nad kominkiem.
- Mistrz szkoli mnie od czwartego roku życia. Służy... - uciął i na chwilę zamilkł, ręce miał splecione za plecami, bawił się palcami– Służył babci i państwu... Jak się pewnie już domyślasz mój Mistrz jest asasynem...
Zacisnąłem usta. A więc jednak te sztylety nie zabrał w czasie walk, tylko zostały mu podarowane. Ale czy Coristo nie mówił, że to sztylety z grupy Mistrza Czerwonego Brzasku? Spojrzałem szybko na elfa, uśmiechnął się do mnie w bardzo dziwny sposób. Nie, to nie może być prawda. On przecież nie żyje...
CZYTASZ
Czas Regonis
FantasyW księżycową noc dochodzi do zamachu stanu. W krwawą noc ucieka z zamku pewien młodzian, który może dużo namieszać zarówno w świecie ludzi jak i elfów... Królestwo Regonis staje na krawędzi kryzysu. Kto obejmie tron i zajmie się królestwem? Czy Smo...