Kto by pomyślał. Sierżant Shang dotkliwie zraniony przez tak prymitywną broń. Kto by przypuszczał, że prosta strzała w rękach sprawnego łucznika, może wyrządzić, aż takie szkody. Oglądam ranę sierżanta z bliska, coś jest nie tak... Pierwszy raz widzę taką ranę. Jak by tego było mało, cała jego skóra na plecach została spalona. Córka jest przy mnie. Już wie co robić. Biegnie do statku, po środki pierwszej pomocy. Ja w tym czasie staram się zapanować nad rozszalałym pacjentem. Jest wściekły i nie pozwala sobie pomóc.
Do tego ten chłopak. Leży na ziemi krzywiąc się z bólu. Kim on jest? Ma czekoladowo-brązowe włosy, jasną niemal białą cerę o chłodnym odcieniu skóry. Sam nie wygląda najlepiej. Czyżby kolejny jeniec?
- Raport sierżancie – słyszę chłodny głos kapitana. Staje przed Shang'iem, zerkając to na niego to na chłopaka. Ma w nosie stan podwładnego, dla niego liczy się tylko misja i zadowolenie cesarza.
- Zamach na króla nieudany – wystękuje sierżant, opadając na kolana – Kapral w rękach wroga, a mój syn...
Urywa, do jego oczu nachodzą łzy.
- Nie żyje – zaciska usta pod koniec wypowiedzi – Ten – wskazuje ręką na pojmanego – On go zabił!
- Taka dola żołnierza – odpowiada kapitan – To jest on? - dziwi się dowodzący, przypatrując się chłopakowi – Nie wygląda...
- Iluzja! - wykrzykuje sierżant – Ale runa działa i ...
Nagle sierżant zamiera i pada na twarz. Stracił przytomność. Aż dziw, że tak długo wytrzymał. Układam go na brzuchu i przypatruje się strzale wbitej w ramie, plecy wyglądają jak przypalone mięso. Wstrzymuje oddech, smród jest nie do opisania.
Wtedy wybucha zamieszanie. Do obozu wkraczają orki, chcą zemsty za swoich braci. Kapitan studzi ich zamiary. Na chwilę mój wzrok ucieka na chłopaka.
Nie może być... Ten chłopak jest tym samym magiem, który tak nas urządził? I wtedy dostrzegam dwie rzeczy. Sięga po coś na swoich plecach. W jego oczach są łzy, ale jego twarz wygląda na pogodzoną. Dziwne. Spogląda na nasz obóz, zamyka oczy i nagle robi coś czego bym się nie spodziewał. Jasna cholera nie zdążę go powstrzymać!
- Nie możesz! - rozlega się rozkaz kapitana.
Chłopak zamiera, zaprzestając swoich działań. Patrzę oniemiały. Naprawdę by to zrobił... Nie wierzę.
Chłopak wciąż leży na brzuchu. I trzyma drżącą lewą ręką sztylet, który jest przyłożony do jego szyi. Kapitan zdążył go powstrzymać. Chłopak ledwo zdążył się drasnąć. Z rany leci nieco krwi.
- Sierżancie! - wykrzykuje kapitan.
-Włosy na całym ciele mi stają. Jest wściekły, a to nie zapowiada niczego dobrego.
- Jasna cholera! - klnie – Mam już dość tego cholernego kraju! Gdzie ten pokurcz polazł?
- Jestem! - zgłasza się Reiji, stając na baczność.
- W końcu! - wzdycha- Medyku! - zwraca się do mnie – Opatrz sierżanta wstępnie, a potem niech twoja córka się nim zajmę. Priorytetem jest on – wskazuje na więźnia, jak na rzecz – Zabieramy go do środka.
Kiwam głową. Co mogę zrobić...
Kapitan z Reiji'm biorą więźnia pod pachy i wloką w stronę statku. Współczuje mu, mimo, że wymordował wiele orków i naszych magów. W głowie pojawiają się najgorsze scenariusze, co mogą mu teraz zrobić. Młody płomień płonie jasno, ale szybko niestety gaśnie...
CZYTASZ
Czas Regonis
FantasíaW księżycową noc dochodzi do zamachu stanu. W krwawą noc ucieka z zamku pewien młodzian, który może dużo namieszać zarówno w świecie ludzi jak i elfów... Królestwo Regonis staje na krawędzi kryzysu. Kto obejmie tron i zajmie się królestwem? Czy Smo...