11

191 34 9
                                    

Dotarli na Pustynię i Dean od razu poczuł, że będzie ciężko przez ten upał. Był przyzwyczajony do wysokich temperatur, w końcu żył w Kalifornii, ale tu było dużo cieplej. Jak często będą wysyłać kogoś po wodę? Obawiał się, że przynajmniej kilka razy dziennie.

- To co teraz? - spytał Singer, widocznie poddenerwowany.

Martwił się o syna i każda kolejna sekunda sprawiała, że coraz gorzej się czuł. Chciał już go zobaczyć, mieć pewność, że jest cały. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu się stało.

- Rozdzielamy się i go szukamy? - zaproponował Sachiel. - Wiem, że to nie brzmi jak dobry plan, ale Eric jest chroniony i ciężko będzie namierzyć go inaczej niż tak, jak ludzie namierzają ludzi. Po prostu musimy go znaleźć w tradycyjny sposób, a anielskie pomocy odłożyć na bok.

- Jednego nie rozumiem - stwierdził Gabriel.

- Słucham.

- Dlaczego nie poprosimy jego stróża, żeby przestał go kryć? Przecież rządzisz Niebem, mógłbyś go zwolnić z obowiązku nieingerowania dla większego dobra.

Na twarzy Sachiela pojawiła się irytacja.

- To, że rządzę Niebem, bo zostałem do tego zmuszony, nie znaczy, że mam jakikolwiek pogłos wśród naszych braci. Słuchają mnie na tyle, aby Niebo nie upadło. Dlatego odchodzę jak tylko to wszystko się skończy.

- I kto niby będzie dowodził?

- Ni...

- Arsuel - wtrącił Castiel, zdobywając uwagę wszystkich.

- C-co? - wydukał Milo, którego najbardziej zszokowała ta informacja.

Castiel opuścił głowę i przygryzł wargę. Nie był pewien, czy powinien o tym mówić.

- Przewidział, że Sachiel odejdzie - powiedział spokojnie. - Przewidział też, że nie pojawi się nikt, kto byłby w stanie utrzymać Niebo i dlatego postanowił zrezygnować z życia jako dusza ludzka w Niebie i stanąć na czele zastępów do czasu powrotu Ojca.

- Czemu on zawsze się poświęca? - spytał Milo, z bólem w głosie. Chciał, żeby Jason, Arsuel, jakkolwiek by go nie nazwać, był szczęśliwy w Niebie, a nie musiał dowodzić aniołami, aby ocalić Niebo przed końcem, poświęcając tym samym swoją szansę na szczęście po śmierci. Nie chciał, aby był swego rodzaju męczennikiem.

- Dobre pytanie - przyznał Gabriel. - Ja nadal nie rozumiem, czemu wolał zginąć, zamiast przeżyć i żyć z wami w trójkącie. No kto byłby nieszczęśliwy, powiedz mi?

- To byłoby kazirodztwo - zauważył Sachiel.

- Od razu kazirodztwo... Gdybyście nie sypiali ze sobą, a ty sypiałbyś z Milo i Arsuel sypiałby z Milo, wszyscy byliby szczęśliwi.

- Czy możemy zmienić temat? - poprosił błaganie Bailey.

- Skupmy się na Ericu - stwierdził Ethan. - Wszyscy znają swoją grupę? Kontaktujemy się za pomocą modlitw. Jeśli ktoś go znajdzie, informujecie drugą grupę, która powinna pojawić się obok w ciągu kilku sekund. Żadnych głupot. Jakieś pytania?

Gabriel uniósł nieśmiało rękę do góry.

- Tak, tato?

- Mówiłem już, że jestem dumny z tego, na kogo wyrosłeś?

Nefilim wywrócił oczami. Odkąd naprawili swoje relacje, zazwyczaj wyglądało to właśnie tak - podlizywanie się Gabriela i prawienie komplementów. Cóż, Ethan nie potrafił narzekać, bo dzięki gadanemu ojca dostał naprawdę dobrą pracę w Białym Domu i bez problemu mogli kupić z Jacobem wymarzony dom z ogrodem, łódź i parę innych rzeczy. Czyli generalnie im się powodziło. Nigdy jednak nie zapomni kompromitującej przemowy na ślubie. Patrząc z boku, mogła uchodzić za słodką, ale w rzeczywistości czuł się zażenowany.

Ze ślubu wyniknęła tylko jedna dobra rzecz związana z Gabrielem, która faktycznie cieszyła Ethana - odnowił kontakt z jego mamą, a z czasem zaczęli się przyjaźnić. Oczywistym było, że chciałby, aby między nimi znowu do czegoś doszło, ale wątpił, aby mógł na to liczyć, bo doskonale wiedział, że archanioł bał się, że po raz drugi ktoś złamie mu serce. Wolał się chronić i nie dopuszczać do siebie tych uczuć, a Ethan to rozumiał. Podejrzewał też, że jego ojciec, mimo wszystko, wciąż czuje coś do Sama.

Faktem było też to, że Gabriel miał z czego być dumny, bo jego syn stał się jednym z mądrzejszych ludzi na świecie, nierzadko doradzał najważniejszym osobom w Ameryce i to dzięki niemu świat powoli stawał się lepszym miejscem dla wszystkich. Ethan miał zdolności przywódcze i wykorzystywał je, kiedy wymagała tego sytuacja, ale potrafił też ustąpić, kiedy wiedział, że powinien, co tylko świadczyło o jego wysokiej inteligencji.

Podobnie jak wielu inteligentnych, Ethan miał swoje tajemnice, a jedna z nich była bardzo aktualna i sprawiała, że nosił na plecach naprawdę ogromny ciężar. 

Okłamał wszystkich mówiąc, że w tym składzie na pewno wrócą cali i zdrowi - to nie była prawda. 

Owszem, była szansa na to, że nic nikomu się nie stanie, ale wynosiła ona jedynie dwa i trzy dziesiąte procenta, a więc tyle, co nic. Pozostałe dziewięćdziesiąt siedem i siedem dziesiątych procenta to śmierć jednej lub dwóch osób. O pierwszej osobie wiedzieli wszyscy - był nią Eric. Opcję drugą Ethan zachował jednak dla siebie.

Już mieli się rozdzielać, aby ruszyć na poszukiwania Erica, kiedy wszyscy, z wyjątkiem Milo, poczuli coś dziwnego. Jakby przeżywającą ich energię. Spojrzeli po sobie zdezorientowani.

- Co to było? - spytał przestraszony Dean.

- Ja nic nie poczułem - odparł Bailey.

- Bo jesteś zwykłym człowiekiem - stwierdził Ethan. - Ktoś przekroczył linię czasu. I jestem prawie pewien, że to Eric.

N/A

Cześć i czołem.

Kolejny rozdział w ciągu 24h. 

Na Krawędzi [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz