37

159 23 2
                                    

Castiel siedział na hotelowym łóżku, oparty o ścianę, niczym zbity pies. Dean usiadł obok i chwycił jego dłoń. Czuł jego emocje i nie podobało mu się to co czuł, bo ostatnio te emocje czuł lata temu, gdy myśleli, że świat faktycznie może się skończyć.

- Cas? - spytał niepewnie, bo zaczął się bać, ale on wyczuł jego lęk.

- To nic nowego - uspokoił go. - Tłumię to latami.

- Nienawiść? - Dean nie był pewien czy dobrze odczuwa jego emocje. Castiel przytaknął i spojrzał na ich splecione dłonie. - Ale nienawiść do kogo, Cas?

- Do ludzi - wyznał. - Fascynowaliście mnie odkąd zlecono mi bycie stróżem. Ty zafascynowałeś mnie do tego stopnia, że postanowiłem zostać jednym z was.

- I żałujesz tego? - spytał Dean, przygryzając wargę. Bał się, że kiedyś usłyszy takie stwierdzenie z jego ust.

- Nie żałuję ciebie i tego co z tobą przeżyłem - odparł, chcąc go uspokoić. - To nigdy się nie zmieni, bo najlepsze lata mojego długiego życia przeżywam teraz z tobą. Ale żałuję, że reszta ludzi nie jest taka jak ty.

Singer opuścił głowę. Czy Castiel zapomniał jaki on był jako dzieciak? Zmienił się, gdy anioł go ocalił. 

- Źle myślisz - powiedział łagodnie, ale jednocześnie przenikliwie, czując myśli Deana. - Popełniałeś błędy, jak każdy, ale nigdy nie byłbyś gotów do tego, by kogoś zabić, skrzywdzić i nie mieć wyrzutów sumienia. Ludzie, którzy spowodowali tamte wydarzenia tacy właśnie są. I nie tylko oni, a większość waszej rasy. Nie rozumiem, czemu ojciec wciąż tu jest, czemu tego nie zniszczył? Było pisane...

- Może z takich samych powodów, z których ty nie chcesz odejść i wrócić teraz do Nieba - powiedział delikatnie Dean. - Założył rodzinę, kocha tych ludzi. Tak jak ty kochasz mnie i Erica.

- To co innego...

- Myślę, że to jednak całkiem podobna sytuacja. 

Castiel westchnął i schował głowę w ramię swojego męża.

- Modliłem się wtedy o dwie rzeczy, Dean - zaczął. - Modliłem się, żeby nastąpił koniec, taki definitywny koniec lub żeby nasza trójka to przetrwała cała i zdrowa. 

- Ale koniec nie nadszedł?

- Nie, mimo że był czas, gdy sam chciałem to zakończyć.

Dean spojrzał na niego zdezorientowany, ale temu zdezorientowaniu towarzyszyło współczucie. Czuł ból i poczucie winy emitujące od Castiela z taką siłą, z jaką nigdy jeszcze tego nie czuł.

- Co masz przez to na myśli?

- Gdybym odzyskał moc, mógłbym zabić wszystkich ludzi. Tej planecie wyszłoby to na dobre, bo ludzkość ją zabija. Jeśli planeta zginie, ludzkość też, ale jeśli ludzkość zginie pierwsza, planeta, reszta stworzeń, mają jeszcze szansę. Ale zrozumiałem, że koniec to decyzja mojego ojca, nie moja.

Dean pogładził go po głowie, chcąc odgonić te wszystkie negatywne emocje, które teraz aż kipiały od Castiela. Nigdy nie chciał, aby cierpiał przez coś, na co nie mają wpływu, a najgorsze, że to była jego wina, bo gdyby anioł nie postanowił zostać człowiekiem, nie odczuwałby tych emocji. 

- Cas, nie miałem pojęcia...

- Nikt nie miał pojęcia. Ukryłem to nawet przed Sachielem.

Dean się pogubił. Skoro nikt nie wiedział to czemu Castiel zdobył się na to wyznanie po rozmowie z Erikiem? Czemu rozmowa z jego synem sprawiła, że anioł się przełamał? Przecież to nie miało sensu, a czuł wyraźnie, że coś stało się w trakcie tej rozmowy. Tak, jakby Eric wiedział.

- A Eric? - spytał niepewnie, bo naprawdę nie rozumiał i potrzebował odpowiedzi.

Castiel westchnął.

- Znalazł moje piosenki, jak już wiesz. Jedna z nich była o tym. Dzisiaj mi o tym powiedział. Chce, żeby inni też ją zobaczyli.

I nagle wszystko stało się jasne. Dean wiedział, że jego mąż przez ostatnie lata napisał naprawdę dużo piosenek i domyślał się, że nie widział wszystkich, ale nie sądził, że Castiel poruszał w nich takie tematy, mimo że teoretycznie powinien był się po nim tego spodziewać. 

- Masz ją przy sobie?

Castiel pokręcił głową.

- Leży w szufladzie w domu. Pokażę ci jak wrócimy.

Dean skinął głową i zaczął gładzić go po plecach.

- Chcesz powiedzieć coś jeszcze?

Castiel ponownie pokręcił głową.

- Niektóre myśli wolę zachować dla siebie.

Dean przytaknął i po prostu mocno go przytulił, po czym pocałował w głowie.

- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś.

- To ja dziękuję, że mnie wysłuchałeś.

- Zawsze cię wysłucham, kochanie.

Castiel, pierwszy raz od pożegnania Erica na lotnisku, uśmiechnął się. 

Może Dean miał rację? Może ta kobieta, którą kochał jego ojciec działała na niego tak jak na niego działał Dean? Może to był powód, dla którego jeszcze tego wszystkiego nie zakończył? Może wciąż miał nadzieję, że ludzkość może się zmienić, że więcej ludzi będzie dobrych? On sam chciał w to wierzyć, nawet jeśli niejednokrotnie w to wątpił. Teraz jednak liczyło się już tylko to, że ma Deana i wierzył, że będzie go miał na zawsze, również w Niebie.

N/A

Myślę, że pójdziemy tropem Anioła Stróża i Żyjąc Marzeniem i ostatecznie Na Krawędzi zakończy się w okolicach setnego rozdziału. 

Na Krawędzi [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz