23

197 27 4
                                    

Eric posłuchał rady Casa i już następnego dnia w szkole zorientował się co do wszystkich kółek zainteresowań i sekcji sportowych. Nie znalazł jednak niczego, co sprawiłoby, że poczułby się tak, jakby był na swoim miejscu. Poświęcił na to całą przerwę na lunch, okienko między lekcjami i dwie godziny po skończonych lekcjach, ale jedyne co go interesowało to kółko teatralne. Które wystawiało głównie musicale. Nie było opcji, żeby śpiewał publicznie. Nie chciał porównań do swojego taty, a był pewien, że takie się pojawią. 

Kiedy wrócił do domu, zastał Casa samego w salonie. Wyglądał na przygnębionego.

- Co się stało? - spytał. Rzadko widział go w takim stanie. - I gdzie tata?

Cas westchnął.

- Pokłóciliśmy się - odparł. - Nie przejmuj się, za kilka dni będzie w porządku. To nie pierwszy raz.

Eric usiadł przy swoim drugim ojcu i spojrzał na niego.

- O co poszło?

- Wkurzył się, że chcę wrócić do śpiewania. Dał mi wykład, że mam gdzieś rodzinę skoro o tym myślę i tak dalej.

W rzeczywistości to nie była prawda - wcale się o to nie pokłócili. Dean po prostu uznał, że jedna z piosenek, które napisał Castiel będzie miała lepszy przekaz, jeśli zaśpiewa ją w duecie z Erikiem, a nie z nim. Znał swojego syna i wiedział, że po dobroci nie da się namówić na nagranie tego, jak śpiewa i wrzucenie tego do sieci, ale jeśli postawią go w takiej sytuacji, jest na to szansa. Dean był teraz u Milo i pomagał mu z Sachielem, udzielając rad jak on radził sobie na początku z Casem. Bailey był zrozpaczony i nie wiedział już co robić, bo Sachiel nie potrafił powiedzieć, co mu jest, więc zadzwonił do Deana mając nadzieję, że on będzie w stanie mu pomóc.

- Powiedziałeś mu, że ja ci to zasugerowałem?

- Tak i powiedział, że tym bardziej nie, bo znowu coś zrobisz.

- Przecież nie mam już mocy. Co niby mam zrobić? Jestem zwykłym dzieciakiem. Jedyne co mogę nabroić to zrobić tu imprezę.

Cas westchnął.

- Dean bywa nadopiekuńczy. Ale po prostu bał się, że cię straci. Jesteś dla niego naprawdę ważny.

- Wiem i cieszę się, że mam takiego ojca, ale teraz przesadził. Powinniście wrócić. Wchodzicie jeszcze czasem na Twittera? Ludzie wciąż mają nadzieję, że wrócicie. 

- Co ja mogę zrobić? Piszę piosenki tylko pod duety. 

- Poproś Milo, albo Josha.

Cas spojrzał na niego z rezygnacją.

- Milo też już nie śpiewa - zauważył. - A mój głos nie komponuje się z głosem Josha. Poza tym jak mam śpiewać z nim piosenki o miłości i rodzinie?

Eric wziął głęboki oddech. Miał tego nie robić, ale te piosenki ktoś musi usłyszeć. Nie mógł pozwolić im przepaść. A jeśli jego tata tego nie rozumie, to może zrozumie, kiedy je usłyszy.

- Ja zaśpiewam wersy taty - zadeklarował. - Mam podobny głos do niego, więc... - Cas spojrzał na niego niedowierzająco. Nie potrafił uwierzyć, że to naprawdę zadziałało. 

- Mógłbyś? - spytał wciąż zszokowany.

- Nie lubię porównań, że śpiewam jak on, ale nie chcę, żebyś był smutny, więc tak. Ale tylko jedną piosenkę, aby tata zrozumiał, że ludzie potrzebują tych piosenek.

Cas wyjął z szuflady kilka kartek i dał je Ericowi.

- To ta sama piosenka, w kilku wersjach. Wybierz tą, którą najbardziej czujesz w sercu. Przemyśl to do jutra, nagramy jak wrócisz ze szkoły.

Chłopak skinął głową i przytulił Casa, co nieco zaskoczyło byłego anioła, bo rzadko przytulał się z Erikiem.

- Jesteś dobrym ojcem - powiedział. - I dobrym mężem dla taty. Nie pozwól sobie nigdy wmówić, że jest inaczej.

Castiel uśmiechnął się i wtulił głowę w ramię Erica. Kochał tego chłopaka tak, jakby faktycznie był jego synem. Zresztą w papierach był - Cas miał takie same prawa rodzicielskie jak Dean.

- Cieszę się, że mogę być twoim ojcem - wyznał. - Widziałem twoją przyszłość, jeszcze przed twoimi narodzinami, gdy byłem aniołem. Jeśli się nie zmieniła jakoś bardzo, obaj z Deanem będziemy z ciebie potwornie dumni.

To zaciekawiło Erica.

- Co wtedy widziałeś? Chyba możesz mi powiedzieć, skoro nie mamy pewności, że tak będzie.

Castiel pokręcił głową.

- Nie mogę. To może wpłynąć na twoje decyzje. Każda modyfikacja losu może być tragiczna w skutkach. Po prostu rób to, co uważasz za słuszne, a znajdziesz swoją drogę.

- To chociaż jakaś podpowiedź - powiedział prosząco. - Drobna jakaś. Może to mi pomoże się odnaleźć, bo zorientowałem się we wszystkich kółkach i zajęciach dodatkowych w szkole i niczego dla siebie nie znalazłem.

Cas westchnął.

- Jedna wskazówka i koniec.

Eric skinął głową.

- Dobrze - zgodził się.

- Masz cechy przywódcy, pomyśl nad tym.

Eric zmarszczył brwi. Miał być jakimś przywódcą? Nie rozumiał. To tylko sprawiło, że był jeszcze bardziej zagubiony.

N/A

Next w piątek.

Na Krawędzi [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz