22

174 26 1
                                    

Pierwsza noc Sachiela jako człowieka upłynęła zaskakująco spokojnie. Milo obudził się pierwszy i uśmiechnął się szeroko widząc swojego śpiącego anioła. A więc to nie był sen...

Bał się tego, jak to teraz będzie. Rozmawiali kiedyś o tym z Deanem i wiedział, że pierwsze dni były dla Casa bardzo ciężkie, że anioł nie potrafił się odnaleźć, nie potrafił podstawowych czynności. To było jak wychowanie dziecka.

Cóż, Milo pomagał w wychowaniu Erica, więc miał nadzieję, że sobie poradzi i że pomoże Sachowi w przetrwaniu jako człowiek. 

Zarabiał wystarczająco, więc nie musiał posyłać go do pracy. Sam też rzadko wychodził z domu, więc to ułatwiało sprawę. Podejrzewał jednak, że z czasem będą mieli siebie dość. Jako anioł Sach był przy nim cały czas, ale często tylko duchowo, czyli tak, jakby go nie było. Teraz nie zniknie od tak. Bał się tego momentu. Ale wierzył, że to przetrwają i wierzył, że nie zerwą ze sobą (nawet jeśli wciąż nie byli razem oficjalnie, ale zaczynał się czuć, jakby byli) - wytrzymali razem już tyle lat, więc wierzył, że ich związek przetrwa.

Miał trzydzieści dwa lata, Sachiel wyglądał na podobny wiek. A to oznaczało, że w końcu mógł się z nim pokazywać publicznie. Cieszyło go to. Być może nawet bardziej niż powinno.

Czy kochał Sachiela? Miał wrażenie, że jego serce już zawsze będzie należało do Jasona (czy tam Arsuela), ale nie mógł kłamać, że Sach był mu obojętny. Może nie kochał go aż tak bardzo jak Jasona, ale mimo wszystko go kochał.

Kiedy patrzył jak Sachiel spokojnie śpi, nie potrafił się nie uśmiechać i wiedział już, że nadszedł dzień, w którym w końcu musi się przełamać. Wiedział, że skończą się żarty z Erikiem i tłumaczenie "ale to nie jest mój chłopak". Bo właśnie dzisiaj, jak tylko jego anioł się obudzi, zamierzał mu zadać pytanie, które powinien był zadać być może już piętnaście lat temu. 

Kiedy Sachiel otworzył oczy i zobaczył wpatrujące się w niego oczy Milo, uśmiechnął się. A kiedy mężczyzna go pocałował, uśmiechnął się szerzej.

- Właśnie tak wyobrażałem sobie pierwszą pobudkę - wyznał.

 - Tak? - spytał szczęśliwy Milo.

- Tak - potwierdził Sachiel. - Obudzić się w twoich ramionach, krótki pocałunek... dokładnie tego chciałem.

- A usłyszeć, że cię kocham? - spytał Milo, przygryzając wargę, na co Sachiel spojrzał na niego nieco zdezorientowany.

- Co?

- Kocham cię, Sach - wyznał. - Bałem się to powiedzieć, bo byłeś aniołem, nie chciałem, żebyś się przywiązał bardziej niż pozwoli ci to przeżyć. Ale teraz, skoro jesteś już człowiekiem, w końcu mogę to powiedzieć: kocham cię i myślę, że powinniśmy w końcu wyjść z tego głupiego friendzonu, szarej strefy, czy jakkolwiek to się nazywa i wreszcie zadeklarować się jako para.

Sachiel patrzył na Milo zdezorientowany. Wiedział, że Milo go kocha od dawna, czuł to w jego emocjach, ale nigdy nie usłyszał od niego tych konkretnie słów, więc to faktycznie było przełamanie i coś, czego nie spodziewał się aż tak szybko.

- Chcesz żebyśmy byli razem? - spytał dla pewności. - Jak Dean i Cas?

- Tak - potwierdził Milo. - Chcę, żebyśmy byli razem. Zresztą od kilkunastu lat praktycznie byliśmy parą. Brakowało tylko oficjalnego potwierdzenia.

Sachiel uśmiechnął się szeroko.

- A ślub?

Milo odwzajemnił uśmiech.

- Jeśli będziesz chciał - odparł, całując go delikatnie i krótko. - Ale pozwolisz, że oświadczę się jak już nauczę cię jak być człowiekiem i nad wszystkim zapanujesz.

Sachiel przytaknął.

- Wiem, że warto będzie czekać - stwierdził. 

Milo podniósł się lekko i spojrzał mu w oczy.

- Jak się czujesz?

- Jakbym był słaby - stwierdził. - I jakoś mi dziwnie w dole brzucha, nie umie tego opisać. 

Milo westchnął.

- Pewnie pęcherz.

- Pewnie co?

Bailey nie sądził, że to będzie aż takie ciężkie. To było cięższe niż z dzieckiem. Dziecko przynajmniej doświadczyło już fizjologii i stopniowo uczyło się co i jak. 

- Wstawaj, nauczymy cię fizjologii - stwierdził.

- Czego?

- Zobaczysz. 

Sachiel podniósł się z Milo i dał mu się zaciągnąć w stronę łazienki. Spędzili tam ponad dwie godziny, przez które mężczyzna uczył byłego anioła wypróżniania się, golenia i kąpieli. W końcu przerwali, bo Sachiel uznał, że chyba jest głodny, a Milo dziękował Bogu, że potrafił to nazwać. 

Zrobił jajecznicę z bekonem, uznając, że na lekcje gotowania jeszcze przyjdzie czas. Gdy skończył podsunął mu talerz i włączył ekspres do kawy, a następnie usiadł naprzeciwko niego. Na szczęście tego nie musiał go uczyć, bo Sachiel umiał to z obserwacji. Chociaż tyle...

Wiedział, że to będzie ciężki dzień. Musi zobaczyć co za ubrania Sach nakupował, sprawdzić co na niego pasuje i w razie czego jechać z nim do sklepu po kolejne ciuchy. Najbardziej przerażała go myśl o tym, że Sachiel prędzej czy później zachoruje. A wtedy to chyba naprawdę będzie dla niego niemalże jak koniec świata.

N/A

Next do wtorku, a potem wracam do regularnych publikacji tej historii.

Na Krawędzi [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz