64

179 21 3
                                    

Dmitri nie potrafił odpuścić. Nie wiedział czemu, ale po prostu nie potrafił. Gdy znowu poruszył temat Castiela, Dean pękł. Nie potrafił o tym rozmawiać i był pewien, że Krushnic o tym wiedział. Nie rozumiał czemu rozdrapywał tamtą ranę.

Problemem Deana było to, że wciąż kochał Castiela i wiedział, że nigdy nie przestanie go kochać, ale chciał zapomnieć o tym uczuciu, dlatego próbował je tłumić rzekomą miłością do kogoś innego, a aktualnie nie miał zbytnio okazji poznać nikogo innego oprócz Dmitriego. Może i faktycznie po prostu wmawiał sobie, że coś czuje, ale nie czuł się z tym źle, bo lubił Krushnica i facet wydawał się być w porządku. Co jest złego w związku bez miłości? Chodziło o stabilizację i wzajemne wsparcie - tylko tyle potrzebował. Ale potrzebował w to uwierzyć - musiał uwierzyć, że może go pokochać, a Dmitri mu to wszystko utrudniał. Był sfrustrowany.

I tę właśnie frustrację i irytację odczuwał Castiel, doskonale zdając sobie sprawę z wciąż silnego uczucia względem niego. Był zmieszany. I to nie tylko z powodu myśli Deana.

Anioł od kilku dni czuł nawracające uczucie do tego mężczyzny. Uczucie to rosło w siłę z każdym dniem. A najbardziej przyczynił się do tego Remael, który próbował przypominać mu wszystkie dobre chwile z minionych lat, a tych było przecież zdecydowanie więcej niż tych złych.

Castiel początkowo bronił się przed tym uczuciem, bo nie chciał cierpieć. Ale jego problem polegał na tym, że i tak cierpiał próbując je tłumić.

Cierpiał widząc jak Dean cierpi.

Cierpiał bojąc się wizji, w której wracają do siebie tylko po to, aby zaraz się rozstać.

Cierpiał, bo czuł, że słabnie.

— Uparłeś się na honorowe samobójstwo? — spytał Remael, który właśnie w tym momencie, gdy Castiel obserwował Deana zalewającego smutki alkoholem, postanowił porozmawiać ze swoim bratem.

— To nie samobójstwo — odparł szorstko Castiel.

— Umierasz wypierając swoje uczucia do niego. Jak inaczej to nazwiesz?

Anioł spojrzał na Deana. Naprawdę umierał, bo już z nim nie był? Chyba to nie to było powodem. Nie umierał przez to, że nie byli razem. Umierał dlatego, że przerastało go poczucie winy.

— On mi nie wybaczy.

— Czego?

— Tego, że go znienawidziłem.

Castiel tak naprawdę nigdy nie znienawidził Deana. Nagle poczuł coś, co kazało mu go znienawidzić, wręcz zabić i nad czym nie potrafił zapanować. Dzięki Sachielowi i Remaelowi to coś zniknęło i chociaż dziś nie było po tym śladu, a uczucia wróciły, nikomu nie był w stanie powiedzieć, że znowu kocha swojego męża (bo formalnie Dean wciąż nim był).

— Wybaczy ci. Widzisz w jakim jest stanie. Będzie gorzej, szczególnie, że coś wisi w powietrzu. Za dużo rzeczy mi tu nie pasuje...

— Bracie, to nie ma sensu. Z Dmitrim będzie szczęśliwszy.

— Na razie na takiego nie wygląda.

Castiel nie potrafił zaprzeczyć. Relacja Deana z Dmitrim była conajmniej dziwna. Nie rozumiał jej. Tak samo jak nie rozumiał czemu nigdy wcześniej nie słyszał o tym człowieku. Remael miał rację - coś było nie w porządku.

— Wyczuwasz coś?

— Już nie — odparł Remael.

— Jak to już nie?

— Wcześniej czułem, że jest w tobie jakaś obca energia. Zła energia.

— A oprócz mnie?

— Z Ojcem też nie jest w porządku. Jego moc jest inna. On jest inny.

Castiel musiał przyznać mu rację. Wcześniej myślał, że to ziemskie życie go zmieniło, ale teraz miał co do tego spore wątpliwości - kochał Deana o wiele bardziej niż Ojciec te kobietę, a byłby skłonny zostawić Singera, gdyby była taka konieczność. Niebo rozpaczliwie potrzebowało powrotu swojego stwórcy. Ojciec nigdy nie zignorowałby tego z własnej woli.

— Wyczuwasz jakieś złe moce?

— Nie jestem pewien.

— A czego jesteś pewien?

— Aktualnie niczego. Nie jestem nawet pewien czy Ojciec to faktycznie on.

Castiel nagle poczuł jakieś dziwne ukłucie w swojej podświadomości. To by wiele tłumaczyło. Ale skoro Justin nie był Ojcem to kim? Gdzie był Ojciec? I czy Justin kiedykolwiek nim był, czy teraz coś się zmieniło?

Anioł zaczął analizować to, co się zmieniło. Poza demonami Erica nie było zbyt wiele zmiennych. Zastanawiał się co jeszcze zmieniło się nim poczuł nienawiść do Deana i nagle go olśniło.

— Crowley...

— Co? — spytał Remael.

— Nie ma stróża. Nie myślałem, że to ważne, bo niektórzy ludzie go nie mają, ale on nie przypomina tych ludzi. Może to ma związek?

Remael musiał przyznać, że nie brał Crowleya pod uwagę jako chociażby poszlaka, ale Castiel mógł mieć rację. Musieli sprawdzić ten trop.

— Poślę kogoś, żeby to sprawdził. A ty — wskazał głową w stronę Deana, który właśnie rozpoczął modlitwę. — Porozmawiaj z nim chociaż.

Castiel chciał odmówić, ale gdy usłyszał modlitwę mężczyzny, nagle poczuł, że dłużej nie da rady tego wszystkiego ignorować.

Nie potrafię cię nienawidzić — usłyszał. — Myślałem, że to przyjdzie łatwo, że skoro mnie zraniłeś, wszystko przeminie, ale tak się nie stało. Tęsknię prawie każdej sekundy i nikt nie jest w stanie wypełnić tej pustki. Dmitri też nie. Wiem, że cię skrzywdziłem, ale błagam o ostatnią szansę, Cas. Proszę, to nie może się tak skończyć...

Castiel wiedział, że Dean ma rację - to nie mogło się tak skończyć. Musiał mu się objawić. Nawet jeśli miałby to być ostatni raz.

A/N

Rozdział miał być dłuższy, ale rozbiłam na 2, bo byłby za długi. Next w czwartek.

Na Krawędzi [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz