13.

6.8K 265 7
                                    

Penelope

Ten miesiąc minął tak szybko. Wydawało mi, że wczoraj rozmawiałam z mamą Rayana i konsultantką ślubną o wszystkich szczegółach. Nie wiem, jakim cudem udało mi się pogodzić to wszystko z pracą podobnie jak Rayanowi. Jest trochę pochmurny grudniowy poranek. Na szczęście jeszcze nie pada śnieg.

- Siostra wstałaś już. Dziś twój wielki dzień!- mój brat puka do drzwi.

- Nie śpię. Możesz wejść.- mówię.

Opieram się o zagłówek mojego łóżka, gdy Leo otwiera drzwi. Sam ma na sobie tylko bokserki, w których spał. Uśmiecham się do niego. Cieszę się, że zechciał przez ten czas mieszkać w moim domu a nie u rodziców.

- Gotowa na dziś?- pyta siadając naprzeciwko mnie.

- Bardziej być nie mogę. Jak tylko fryzjerka i makijażystka ze mną skończą nie poznasz mnie, gdy będę szła do ołtarza.- mówię.

- Nie martwię się o to. Będziesz pięknie wyglądać, ale ja zawsze Cię rozpoznam siostra.- bierze mnie za rękę.

Oddycham głęboko. Zaczynam się denerwować. Leo to chyba zauważa, bo ściska moją dłoń.

- Wyluzuj się siostra.

- Nie mogę. Ściska mi żołądek.- mówię.

- Wiesz, jeśli chcesz się wycofać to ci pomogę. Zaraz wystawie samochód i gdzieś pojedziemy.- mówi uśmiechając się.

- Nie chcę wiać. Dam rade tylko muszę przestać o tym myśleć.- mówię biorąc głęboki oddech.

Spoglądam na szafę. Stoi przed nią moją suknia ślubna. Jest prosta z delikatna koronką na gorsecie. Zwiewny dół jest ozdobiony maleńkimi diamencikami. Długo musiałam przekonywać Raychel, że to właśnie tą sukienkę chce mieć a nie inna bardziej strojną i w stylu księżniczki. Mama Rayana przekonała ją, że skoro mi podoba się prosta to powinnam ją wziąć. W końcu to mój ślub.

- To, co bierzemy się za śniadanie zanim przyjadą wszyscy żeby cię szykować?- pyta brat.

- Pewnie. Jestem głodna. Na co masz ochotę?- pytam, gdy wychodzimy z mojej sypialni.

- Coś dobrego. Sama możesz zdecydować. Tylko żadnej owsianki.- mówi.

Śmieje się z jego słów. No tak. Mój brat jest mięsożercom i nawet na śniadanie musi zjeść coś mięsnego. Na szczęście w mojej lodowce nie brakuje różnych wędlin. Brat każe mi usiąść przy stole a sam zaczyna buszować w lodówce. Nie muszę długo czekać aż przede mną pojawiają się różne smakołyki. Od pokrojonych owoców do kanapek z mnóstwem składników.

- Dziś będę cię rozpieszczać. To twoje ostatnie dni wolności.- mówi Leo siadając obok mnie.

- Niewiele ci czasu zostało żeby mnie tak traktować.- mówię biorąc jedna z kanapek.

- Nie martw się gadałem o tym już z Rayanem. Ma o ciebie dbać, bo jak dowiem się o czymś, gdy będę na misji rozwalę przeciwnika i przyjadę, aby kilka kul trafiło mu w dupe.- mówi patrząc na mnie poważnie.

- Nie martw się o mnie braciszku. Jeśli Rayan coś zrobi sama sobie z nim poradzę.- puszczam mu oczko.

- Wiem, że tak będzie. Jednak, jako twój brat musiałem powiedzieć mu pewne rzeczy.- mówi.

- Wiem i za to cię kocham.- mówię.

Spędzam z bratem miły poranek. Za trzy dni go tu już nie będzie, więc muszę się nim cieszyć dopóki go jeszcze tu mam. Przed południem przychodzą do mnie macocha, mama Rayana, Helen, moja przyjaciółka ze studiów Kaili i stylistki. Wyganiają mojego brata z domu a mnie zabierają do sypialni. Cały proces szykowania do wielkiej ceremonii się zaczyna. Prysznic, depilacja, układanie włosów, makijaż. W trakcie tych wszystkich przygotowań towarzyszące mi kobiety cały czas rozmawiają. Mama Rayana Lauren rozpływa się na tym jak urządzili jej dom na nasze przyjęcie weselne. Razem z jej synem doszliśmy do wniosku, że nie chcemy wynajmować żadnej sali. Lauren zaproponowała na ich rodzinna rezydencje. Na początku nie byliśmy do tego przekonani, ale w końcu uznaliśmy, że to świetny pomysł. Jego mam bardzo się ucieszyła, że się zgodziliśmy. Teraz w rezydencji trwają ostatnie poprawki przed przyjęciem weselnym.

Zostań ze mną ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz