25.

6.2K 239 5
                                    

Penelope

Nigdy nie przypuszczałam, że dzień wolny od pracy może aż tak mnie męczyć. Siedzę w domu i mimo że zabrałam wczoraj z biura dużo papierkowej roboty okazało się, że wcale nie jest to tak wymagające jak się tego spodziewałam. Uwinęłam się z tym w godzinę i teraz nie wiem, co mam robić. Rayan zabronił mi wykonywać jakiekolwiek prace i kazał odpoczywać zanim mnie pocałował i wyszedł do pracy. Też chciałabym być teraz w biurze. Powiedział, że wróci jak najszybciej żebym nie siedziała sama, ale kto wie, o której to może być. Z tego wszystkiego teraz stoję przed biblioteczką w jego gabinecie i szukam czegoś, co mogłoby mnie zainteresować. Większość utworów to klasyki literackie, ale jest też kilka innych bardziej współczesnych książek. Biorę jakiś kryminał i wracam do salonu. Siadam wygodnie przykrywam nogi kocem. Staram się zagłębić w fabułę powieści, ale jakoś mi nie idzie. Zostawiam książkę sfrustrowana i idę do kuchni zrobić sobie coś ciepłego do picia. Jeść nie zamierzam, bo od rana się źle czuje. Mam nadzieje, że Rayan tego nie zauważył, gdy się dziś z nim żegnałam rano. Nie chcę, aby się o mnie martwił. Gdy załatwia interesy nie powinien być rozkojarzony. Niestety nie mogę go namówić, aby nie obawiał się o mnie szczególnie, gdy siedzę w domu. Tu nic mi się nie może stać. Tara ma przyjść niedługo zaopatrzyć nas w produkty żywnościowe. Pewnie będzie chciała coś we mnie wmusić do jedzenia. Mam nadzieje, że uda mi się odwieźć ją od tego. Wracam do salonu po drodze zabieram pilota od telewizora. Wchodzę pod koc i popijając herbatę skacze po kanałach szukając czegoś wartego uwagi. Gdy patrzę na ekran dochodzą do mnie dźwięki otwieranych drzwi. Tylko ja, Rayan i Tara mamy klucze a mój mąż nie mógł tak szybko skończyć, więc na pewno to ona. Nie odwracam się na początku, ale gdy orientuje się, że nie idzie sama wstaje. Staje w przejściu i czekam aż nasza gosposia pokaże się z gościem.

- Nie uwierzy pani, kogo spotkałam w holu na dole.- mówi, gdy mnie dostrzega.

Uśmiecha się i odsuwa abym mogła zobaczyć stojącą za nią człowieka. Mam wrażenie, że moje usta same wyciągają mi się w uśmiechu. Od razu ruszam do mężczyzny, który również się do mnie uśmiecha. Przytulam go bardzo mocno i zaczynam płakać.

- No już siostra. Uspokój się. Nie musisz płakać.- Leo kołysze mnie abym szybko się ogarnęła.

- Co ty tu robisz? Raychel nie wspominała, że przyjedziesz.- mówię przytulona do jego klatki piersiowej.

- To była spontaniczna decyzja. Pułkownik sam mnie wysłał na urlop. Mam wolne do końca tygodnia. Chyba usłyszał, że z tatą było źle i wolał abym przekonał się na własne oczy, co się dzieje niż miałbym podczas treningów być myślami gdzie i dziej. To niebezpieczne wiec cieszę się, że podjął taką decyzje dla mojego i innych dobra.- odsuwa mnie od siebie i ściera mi z policzków ślady łez.

Nie mogę się nie uśmiechając na jego zachowanie. Tak bardzo kocham brata. Jest ode mnie młodszy, ale zachowuje się jak typowy starszy brat. Zawsze był względem mnie bardzo opiekuńczy zresztą ja tez względem niego. Na początku oczywiście byłam bardzo zazdrosna jak to każde małe dziecko o młodsze rodzeństwo. Jednak później zaczęłam go kochać i bardzo doceniać, że w ogóle jest. Ciągnę go do salonu. Siadamy na kanapie. Tara przynosi nam tace z herbatą i ciastkami. Uśmiecham się z wdzięcznością, bo kompletnie wyleciało mi z głowy żeby zapytać się Leo czy chce cos do picia. Musze powiedzieć Rayanowi żeby dał jej podwyżkę.

- Byłeś w domu u mamy czy zatrzymałem się w hotelu?- pytam.

- W domu. Mama by mnie zastrzeliła gdybym się u niej nie pokazał. Chciałem pojechać do taty, ale pomyślałem, że może też byś chciała wiec przyjechałem tu najpierw.- mówi, po czym upija trochę herbaty.

Zostań ze mną ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz