42.

6.2K 222 1
                                    

Penelope

- Siostra wyglądasz cudowanie. - Leo przytula mnie delikatnie uważając na mój wystający brzuch.

- Cześć braciszku. Hej tato co wy tu robicie? - wpuszczam ich mieszkania.

Nie spodziewałam się ich dziś. Praktycznie dopiero co wypędziłam Rayana z domu na spotkanie, które chciał odwołać. Ostatnio coraz częściej zostaje ze mną w domu. Wiem, że to przez to, iż jestem w ostatnim miesiącu i do terminu porodu mam jeszcze niecałe dwa tygodnie. Nie dość, że czuje się jak słonica, mam spuchnięte stopy i nie mogę często w nocy spać, bo dziecko mnie w kółko kopie to jeszcze inni traktują mnie jak inwalidkę. Nie jest ze mną jeszcze tak źle. Daje rade sama chodzić i puki co nie potrzebuje w tym niczyjej pomocy. Choć muszę przyznać, że te ostatnie miesiące dały się we znaki. Przestałam zupełnie chodzić do firmy, ale dalej pracuje. Wszystko spotkania, które wymagały mojej obecności przeprowadzałam przez wideokonferencje. Dokumenty albo przychodziły do mnie poczta lub Helen mi je dostarczała. Oczywiście Rayan był przeciwko aby robiła cokolwiek. Na szczęście nie kłócił się ze mną. Chyba bał się, że znów odejdę, jeśli będzie się upierał przy swoim. Postąpił rozsądnie. Kto wie co mogłabym zrobić pod wpływem hormonów.

- Przyjechaliśmy przy okazji. Mama umówiła się na spotkanie w pobliskim centrum kultury więc my przyjechaliśmy do ciebie. - odpowiada brat.

Leo bierze mnie za rękę i prowadzi do salonu. Tata, jak gdyby nigdy nic idzie za nami i się uśmiecha.

- Wiesz, że mogę normalnie chodzić. - mówię, gdy sadza mnie na kanapie.

- Wiem, ale żadne z nas nie chce żebyś dziś urodziła, dlatego lepiej ogranicz poruszanie się. - ojciec patrzy na mnie z czułością.

A więc o to im chodzi. Boja się, że zacznę przy nich rodzic i nie będą wiedzieli co zrobić.

- Ja nie miałabym nic przeciwko żeby to nasze maleństwo ze mnie dziś wyszło. - mówię głaszcząc swój ogromny brzuch.

- Przecież okres ciąży to najpiękniejszy czas w życiu kobiety. - brat patrzy na mnie z uniesionymi brwiami.

Ponieważ siedzi ze mną na kanapie, odsuwam się tak że opieram się o róg w kładę swoje obolałe stopy na jego kolanach.

- W takim razie pomasuj mi stopy. Dzięki temu twój siostrzeniec lub siostrzenica będą zadowolone. - mówię cwaniacko się uśmiechając.

- Ale to pomoże tylko tobie a nie dziecku. - protestuje.

- Zapamiętaj, szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. - mówię.

Patrzy na mnie przez chwile sceptycznie, poruszam palcami i czekam co zrobi. Wyraz jego twarzy nie mówi, że jest zadowolony, raczej pogodził się ze swoim losem.

- Kocham się braciszku. Normalnie byłaby to moja gra wstępna z mężem, ale ponieważ naprawdę mnie bolą musisz mi wystarczyć ty. - mówię robiąc wielkie oczy.

Leo otrząsa się z obrzydzenia. Słyszę jak tata się śmieje.

- To, gdy ty synu będziesz zajmował się stopami siostry ja przygotuje nam coś do picia. - podnosi się i idzie do kuchni.

Spoglądam na brata. On z wyrazem cierpienia na twarzy zaczyna mi masować stopy. Boże co za cudowne uczucie. Bezwiednie wydaje dźwięki jakie zwykle słyszy tylko Rayan w naszej sypialni.

- No powiem ci brat, jeśli pieprzysz kobiety tak jak masujesz stopy to kolejki powinny się do ciebie ustawiać. - wzdycham, gdy uciska bolące miejsce.

- Nie musisz się o mnie martwic siostrzyczko. - mówi puszczając mi oczko.

Kurde nawet nie chce wiedzieć co mój brat wyrabia z kobietami w swojej sypialni. Tata wraca z trzema herbatami.

Zostań ze mną ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz