- Jake.. Czy my naprawdę musimy tam iść? - zapytałam, mojego (podobno) przyjaciela.
- Masz siedemnaście lat, Victoria. Wyluzuj. Chociaż dziś, proszę - odpowiedział.
- Ughh, nienawidzę cię! - krzyknęłam.
- I vice versa! - pokazał mi środkowego palca.
Czemu ja się w ogóle z nim przyjaźnie? Przez tego idiotę idę dziś na imprezę do jakiegoś Tom'a (którego tak, przy okazji, w ogóle nie znam) z okazji zakończenia roku szkolnego. Uwierzcie, że wolałbym teraz leżeć w łóżku z herbatką i oglądać Pamiętniki Wampirów. W sumie Teen Wolf też byłoby okej, a może Lucyfer.. Tymczasem jednak, stoję przed lustrem w czarnym crop-topie i jasnych obcisłych jeasnach, bo co jak co, ale spódniczki to ja bym w życiu nie ubrała. A to wszystko przez tego debila obok - Jake'a, czyli mojego najlepszego przyjaciela, który jest jednocześnie najgłupszym i najmądrzejszym człowiekiem pod słońcem.
W tym czasie, może się przedstawię.
Nazywam się Victoria Mendez. Mam siedemnaście lat i chodzę do drugiej klasy. Stety, niestety, jestem jedynaczką. Moja mama - Rose - jest Amerykanką, zaś mój tata - Richard - Brazylijczykiem. Jak już się domyślacie - mam fioła na punkcie seriali. Na ogół jestem raczej antyspołeczną osobą, staram się unikać ludzi, co nie często mi wychodzi. Podsumowując, jestem tylko głupią nastolatką, nic we mnie nadzwyczajnego.
Jeśli chodzi o wygląd, jestem raczej przeciętna. Urodę na pewno odziedziczyłam po moim ojcu, co oznacza, że mam oliwkową karnację, ciemne włosy i duże, brązowe oczy.
- Hej, hej! Księżniczko, uśmiech poproszę - wyrwał mnie z zamyśleń Jake.
-Ta, cokolwiek - odparłam chłodniej, niż zamierzałam.
-Vic, jeden wieczór. Błagam - odpowiedział zmęczony.
- Dobra, tylko skończ już. Pamiętasz umowę? Stawiasz mi jutro obiad - uśmiechnęłam się słodko.
- Yhym - mruknęłam.
- Dobrze wyglądam? - zapytałam, gdy skończyłam poprawiać makijaż, który składał się z podkładu, jasnej pomadki, tuszu do rzęs i jakiegoś połyskującego cieniu do oczu.
Wyglądasz zajebiście. Idziemy, kochanie! - krzyknął uradowany.
Wyszliśmy na korytarz, w domu Jake'a.
- Jake, zapomniałam telefonu, idź beze mnie. - lecz gdy zobaczyłam jego minę, dodałam - Zaraz cię dogodnię.
Weszłam do pokoju, Jake'a i chwyciłam telefon, gdy wychodziłam wpadłam na coś. A raczej, na kogoś.
Liam.Liam to jeden z największych dupków, jakich kiedykolwiek miałam przyjemność (lub nie) poznać. To dosłownie ten typ, który ma wylane na wszystko. A jedyne co go kręci, to codziennie w nocy inna dziewczyna w łóżku. Jest przystojny, - fakt - ale głupi.
- Hej, Vicky - powiedział z dumną miną brat Jake'a. Powiedział to specjalnie. Dobrze wie, że nie nawidzę tego zdrobnienia.
- Ta, hej - odpowiedziałam. Odwróciłam się, gdy jego wzrok padł na mój biust. Idiota. Przeszłam dosłownie dwa metry, gdy usłyszłam znajomy głos.
- Ej, Vicky! - krzyknął, odwróciłam się i uniosłam brew, a on dodał - Kiedy urosły ci cycki? - zaśmiał się.
Zjechałam go wzrokiem, prychając.
-Pierdol się - powiedziałam tylko, na co puścił mi oczko. Wzięłam głęboki oddech i udałam się na dół, chwyciłam moją bomberkę wiszącą na wieszaku i poszłam w stronę auta Jake'a.
- Co tak długo? - zapytał mój przyjaciel.
- Nie mogłam znaleźć telefonu - odpowiedziałam, na co kiwnął jedynie głową i pojechał w stronę domu, w którym odbywała się już impreza.
No cóż. "Zabawę" czas zacząć.
----
Witam wszystkich! To moje pierwsze opowiadanie, więc piszcie co sądzicie ;)
Do następnego xx