- Victoria, myślałem, że mogę Ci zaufać - zaczął krzyczeć. - Myślałem, że przez te kilka dni nasza więź stała się mocniejsza - o czym on pierdoli? - Jak mogłaś?! - teraz spluwa przeniosła się w stronę Victorii, a we mnie się zagotowało. - Nie wybaczę Ci tego! Rozumiesz? Nie wybaczę. Zastrzelę cię suko. - i to był ten moment, gdy zobaczyłem, jak jego palec zaczyna zaciskać się na spuście. Zacząłem biec. Biegłem, ile sił w nogach. Było już tak blisko, dzieliły mnie od niej dwa metry. Dwa metry.
I wtedy usłyszałem strzał.
Sekundy zamieniły się w minuty, a ja przez chwilę poczułem jakby czas zatrzymał się na moment. Myślałem, że to sen. Byłem o tym przekonany, bo przecież nie kręcimy teraz żadnego filmu akcji. I w którymś momencie dotarło do mnie, że czas się nie zatrzymał, to nie był sen, a my nie braliśmy udziału w żadnym filmie. To było prawdziwe życie. To się działo właśnie teraz.
Wtedy świat powrócił do normalnego tempa, a ja zdałem sobie sprawę, że nadal biegam, chwytając Victorię, która właśnie upada. Chwyciłem ją mocno ze łzami w oczach. Czułem, jakbym był tam tylko z nią, nie słyszałem niczego z otoczenia.
- Victoria, błagam Cię. Nie rób mi tego - z moich oczu zaczęły płynąć łzy, kiedy wtulałem ją mocno w moją klatkę piersiową. Ona nie mogła ode mnie odejść, nie teraz.
Victoria zamknęła oczy, ale nadal słyszałem jej oddech, spojrzałem na jej wiątkie ciało lecz nie zauważyłem żadnego śladu po postrzale. Zmarszczyłem brwi i uniosłem szybko głowę, patrząc na Patricka, który leżał na ziemii, a z jego boku sączyła się krew.
Z szokiem wymalowanym na twarzy spojrzałem na przerażoną minę Molly, która cały czas spoglądała to na Patricka, to na Victorię. Zaraz po chwili zobaczyłam dwóch policjantów - mężczyznę i kobietę, którzy wolnym krokiem zbliżali się do Patricka, nadal mierząc go bronią.
Facet został z tym zwyrolem, a kobieta podbiegła do Victorii, uklękając przy nas.
- Oddycha? - zapytała, sprawdzając jej puls.
- T-tak - wydukałem słabym głosem. Nadal nie byłem pewien, co właśnie się tu stało. Ale to wtedy było na drugim miejscu, na pierwszym zaś była Victoria, która nadal leżała nieprzytomna w moich ramionach, a ja nie byłem pewny, czy aby na pewno wszystko z nią w porządku. Wpatrywałem się w jej piękną twarz, słysząc w tle głos policjantki, która właśnie wzywała dwie karetki.
Niech to już się skończy, niech wszystko już będzie dobrze.
Victoria's POV
Pomrugałam powoli oczami, przystosowując moje zamglone oczy do światła dziennego. Myślałam o okropnym śnie, który właśnie miałam, wtulając się w moją poduszkę. Ale wtedy zrozumiałam, że to nie była moja poduszka, nie pachniała tak samo, ani nie była tak samo wygodna. Powoli zaczęły docierać do mnie kolejne rzeczy takie jak to, że nie leżałam na swoim wygodnym łóżku, ani nie byłam w swoim pokoju. Zaraz po tym podniosłam się gwałtownie spoglądając na ten nieszczęsny widok pokoju szpitalnego.
Który to już raz budzę się w szpitalnym łóżku i ile jeszcze takich razy mnie czeka? Czułam się ogłupiała, nie myślałam racjonalnie. Poczułam straszne uczucie suchości w gardle, tak bardzo chciało mi się pić. Uniosłam głowę i odłączyłam od siebie kroplówkę, po czym wstałam i zaczęłam zmierzać do drzwi.
Drzwi otworzyły się zaraz przede mną, a ja spojrzałam na Patricka, który wchodził do pokoju z bronią wycelowaną w moje czoło, poczułam bolesne uczucie deja vu, gdy spojrzałam na jego palec, który jak w zwolnionym tempie zaczął naciskać na spust.