Słyszę dźwięk uderzenia oraz krzyk ludzi wokół.
Na końcu można było usłyszeć jeszcze jeden krzyk. Krzyk należący do mnie.
- Liam, przestań!
Zakryłam buzię, patrząc na to, jak Liam przymierza się do następnego ciosu.
- Liam, proszę - zaczęłam błagać. - Proszę, uspokój się - spojrzał na mnie. - Proszę.
Puścił go, a Patrick poleciał na ziemię. Spojrzałam na twarz Liama, na której malowała się czysta złość. Jego pięści były zaciśnięte, przez co jego żyły jeszcze bardziej były widoczne.
Było mi go żal. Z jakiegoś powodu było mi smutno z jego powodu. Nie z powodu Patricka, a właśnie jego.
Zamiast podejść do niego jednak, pokręciłam głową i ruszyłam w stronę Patricka, by pomóc mu wstać.
Spojrzałam na Liama, wydawało mi się, że był zawiedziony moim ruchem. Ale to, że coś do niego czuję nie zmienia faktu, że zaatakował człowieka. Człowieka, który tak naprawdę nic nie zrobił.
Podałam rękę Patrickowi, dzięki czemu łatwiej było mu się podnieść. Wstał i nadal w złączonych dłoniach wyszliśmy z imprezy.
- Zawiozę cię do domu - zaproponowałam.
- Masz prawo jazdy? - zapytał zaciekawiony.
- Tak jakby - uśmiechnęłam się krzywo. - Niby nie zdałam, ale umiem jeździć.
- Przekonajmy się - na jego twarzy zawitał uśmiech.
Pomogłam mu dojść do auta, po czym sama do niego wsiadłam. Zapięłam pasy, ustawiłam siedzenie i lusterka. Cały czas czułam na sobie jego wzrok.
- Kluczyki - odwróciłam się do niego, wyciagając dłoń.
Spojrzał na mnie mrużąc oczy.
- No nie wiem.. - pokręcił głową. - Coś za coś - uśmiechnął się zalotnie.
Przybliżyłam się do niego, a gdy on stracił czujność, szybkim ruchem wyrwałam mu kluczyki z rąk.
- Zobaczymy później - uśmiechnęłam się. Przekręciłam kluczyki, zmieniłam biegi i wcisnęłam gaz, a auto zaczęło się toczyć.
Mówiłam, że jestem w tym dobra. Po prostu teoria to nie moja bajka.
Spojrzałam na Patricka, który mnie obserwował.
- Rozumiem, że cię pociągam, ale myślę, że teraz powinnaś się skupić na drodze - zaśmiał się, na co odpowiedziałam mu tym samym.
Po kilkunastu minutach śmiania się z mojej niekompetencji i kierowania się według wskazówek mojego chwilowego pasażera, udało się nam dojechać do jego domu. A raczej czegoś co ten dom przypominało.
Była to prostokątna konstrukcja w kolorze czarno grafitowym, w większości wykonana ze szkła.
Mimo, że budynek był naprawdę imponujących wielkości, było w nim naprawdę ciemno, dokładnie tak, jakby nikt w nim nie mieszkał.