Bo właśnie przede mną zobaczyłam postać Patricka. I w tamtym momencie straciłam możliwość odczuwania jakichkolwiek bodźców. Bo w tamtym momencie kolejny raz umarłam.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem. Uśmiechem psychopaty.
Pomocy.
Patrick zaczął się do mnie zbliżać, a ja uporczywie próbowałam przywrócić swój mózg do prawidłowego funkcjonowania.
Momentalnie w moich oczach zalśniły łzy, a ja karciłam siebie w myślach za to, że cały czas płaczę. Jak jakaś ostatnia idiotka.
Coś się we mnie ruszyło i przeniosłam wzrok na jego oczy. I przyznam - nie było to najlepszym wyjściem, bo gdy sporzałam w te oczy psychopaty, znowu cała sytuacja sprzed kilku godzin stanęła mi przed oczami. I znowu uslyszłam, to samo. To przez co za każdym razem mam ochotę wyszarpać sobie włosy lub wydłubać oczy.
Trzask, krzyk, kolejny trzak i cisza. Ta cholerna cisza. Cisza, przez którą byłam pewna, że już umarłam. A to uczucie chyba już na zawsze pozostanie obok mnie.
Patrick znowu postawił kolejny krok, co przyprawiło mnie o dreszcze.
Victoria, błagam cię. Myśl. Chociaż raz.
Wystarczyłoby tylko podnieść rękę i nacisnąć przycisk pomocy, ale istniało za duże prawdopodobieństwo, że w tym czasie Patrick podbiegnie do mnie i zrobi mi większą krzywdę. A obawiam się, że kolejny raz już bym tego nie przeżyła.
Ukradkiem zauważyłam telefon leżący na moim łóżku, którego zostawiłam tu, gdy zadzwonił do mnie Liam.
Liam. Wpadłam na pomysł.
Dyskretnie włączyłam telefon moimi drżącymi dłońmi i zaczęłam rozmowę, aby nic nie podejrzewał.
- Porozmawiajmy na spokojnie - zaproponowałam i skierowałam moją głowę w dół, tak, aby nie widział gdzie wędruje mój wzrok, po czym szybko weszłam w historię rozmów. - Może usiądziesz? - kliknęłam w ikonkę Liama, a telefon zaczął dzwonić.
- Nie będę nigdzie siadał! - krzyknął i jednym ruchem ręki strącił wszystkie rzeczy ze stolika obok. Skuliłam się pod jego krzykiem, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Spojrzalam na telefon, rozmowa z Liamem trwała już dziesięć sekund, więc podejrzewam, że słyszał to. - Victoria, kochaj mnie!
- Co? - spojrzałam na niego.
- Masz mnie kochać, słyszysz?
- Yhym - kiwnęłam głową wystraszona i drżącą ręką wytarłam łzy spływające po moich policzkach.
Patrick podszedł do mnie, a jego ręka zaczęła się do mnie zbliżać. Byłam pewna, że mnie uderzy, więc zacisnęłam oczy, przygotowując się na ból lecz on tylko złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na nasze złączone dłonie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał. W jakikolwiek sposób. Brzydziło mnie to, cholernie mnie to brzydziło. Cała się trzęsłam.
- Chciałem cię przeprosić, oczywiście - zaśmiał się. - Nie chodzi o ten cały wypadek, bo oboje wiemy, że to akurat była twoja wina - ścisnął boleśnie moją rękę. - Ale wybaczyłem ci to, więc nie masz się o co martwić. Chciałem cię przeprosić, bo okłamałem cię. Ta historia z moją mamą i moim ojcem.. Cóż, zmyśliłem ją. Ale musiałem, zdobyć jakoś twoje zaufanie. Rozumiesz to, co nie? - zapytał, a ja automatycznie szybko potrząsnęłam głową.
- J-jak naprawdę zginęła twoja matka? - zapytałam, spoglądając mu w oczy lecz szybko spuściłam wzrok w dół.
- Zabiłem ją - powiedział, a ja w tamtym momencie zamarłam. Wciągnęłam szybko powietrze i myślałam, że zaraz zacznę się nim dusić. - Żartuję - zaczął się śmiać. - Tylko żartuję. Victoria, gdybyś tylko widziała swoją minę - znowu zaczął się śmiać.