14. Victoria, moja dziewczyna

12.4K 345 306
                                    

- Ja i twoja mama - spojrzał na Liama. - Pobieramy się.

- O Chryste - wymsknęło mi się, patrząc na Liama, którego twarz ukazywała czystą złość. Liam spojrzał na mnie, po czym poszedł do kuchni po klucze do swojego auta.

- Czekaj - podbiegłam do niego. - Załatwię to - szepnęłam do cioci, która wyglądała jakby miała zacząć płakać.

Wybiegłam z domu, a wiatr nieprzyjemnie owiał moje gołe nogi.

- Poczekaj na mnie - powiedziałam.

- Nie musisz tego robić - spojrzał na mnie, w jego zaczerwienionych oczach widziałam smutek. Ale nie płakał, bo Liam Levis nigdy nie płacze.

Ostatnim razem, gdy widziałam go jak płacze było wtedy gdy..

Gdy jego ojciec opuścił go i jego rodzinę. I nagle wszystko stało się jasne.

- Nie muszę, ale chcę - odpowiedziałam.

- Przeziębisz się - spojrzał na moje nogi.

- A od kiedy ty się martwisz czy będę chora? - zaśmiałam się, aby rozluźnić atmosferę, a on tylko wzruszył ramionami uśmiechając się. I moje serce podskoczyło, bo on tak pięknie się uśmiechał. I nie chodziło mi o ten zadziorny uśmieszek, na który laskom miękły nogi, a o ten prawdziwy. O ten szczery uśmiech, który tak pięknie na nim wyglądał.

- Wsiadaj, pyskata - prychnęłam, nie odpowiadając na to określenie.

Usiadłam na miejscu pasażera, a po chwili ruszyliśmy. Było już całkiem późno, podejrzewam, że zbliżała się północ. A ja w tym czasie jeździłam bez celu z Liamem. Z Liamem, i owszem, to było ostro popieprzone.

Mimo późnej godziny obrzeża Seattle nadal tętniły życiem, a na chodnikach spotykaliśmy wielu nastolatków.

- Chcesz o tym pogadać? - zapytałam delikatnie.

- Chyba nie ma o czym, minęło tyle lat. Chyba czas się pogodzić z tym że już nie wróci, co nie? - zacisnął usta. I mimo, że w jego głosie nie było słychać ani krzty smutku, ja wiedziałam, że nie jest najlepiej.

- Twoja mama wygląda na naprawdę szczęśliwą przy nim.

- Wiem to. Naprawdę to kurwa wiem. Ale najwidoczniej jestem jebanym egoistą - powiedział z goryczą.

- Nie, nie jesteś - powiedziałam z naciskem na słowo "nie".

- Jestem, nie znasz mnie - ała, to trochę zabolało.

- Tak się składa, że znam. Bardziej, niż myślisz - spojrzał mi na chwilę w oczy, uważając przy okazji na drodze.

- Nie rozmawiajmy już o tym, okej?

- Okej.

- Okej - zaśmiałam się. - McDonald's?

- Jestem w piżamie - zmrużyłam oczy.

- McDrive? - zapytał.

- Idealnie - odpowiedziałam.

Dziesięć minut drogi później byliśmy na miejscu.

- Słucham - usłyszeliśmy głos w małym głośniku.

- Czego Pani sobie życzy? - Liam spojrzał na mnie z szarmanckim uśmiechem.

- Lody poproszę - również się uśmiechnęłam.

Liam zamówił sobie jakiegoś burgera, a po chwili czekania otrzymaliśmy swoje zamówienia. Podczas jedzenia panowała cisza. Ale nie była ona niezręczna, wydaje mi się, że była ona nam obojgu potrzebna.

HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz