Gdy już skończyli jak gdyby nigdy nic Liam wyszedł z auta i pomachał jej, gdy ona odjeżdżała. W końcu uspokoiłam się i ruszyłam przed siebie. Cały czas trzymałam głowę wysoko i nie poddawałam się.
- Vicky? Co ty..
- Nie, Liam. Po prostu nie.
Otarłam jedną łzę, która powoli spływała po moim policzku. Tylko jedną. Choć prawdą jest, że nie powinno być tu żadnej.
Czy za bardzo się tym przejęłam? Prawdopodobnie tak. W końcu mnie i Liama kompletnie nic nie łączyło. A mimo tego w tym momencie mam ochotę wrócić do domu uderzyć go w twarz, a następnie pocałować.
Jestem popieprzona.
Spojrzałam telefon, za dziesięć minut kończy się pierwsza lekcja, ale z racji tego, że dom Jake'a stoi całkiem niedaleko szkoły, to spokojnie zdążę.
Dotknęłam językiem moje podniebienie. Cały czas nieświadomie to robię. Faktycznie dziś zaobserwowałam mały obrzęk, a od czasu do czasu, gdy wykonam za szybki ruch językiem, to lekko zaboli. Mimo, że strasznie mi się podoba, to żałuję. A żałuję dlatego, że ten kolczyk przypomina mi tylko o nim.
Nie wierzę, że to zrobił. No kurwa.
Wczoraj pół nocy spędziliśmy razem, Liam pierwszy raz się przede mną otworzył, a potem zrobiliśmy sobie razem kolczyki. A on po tym wszystkim poleciał z powrotem do niej.Dlaczego?
Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Może to nie jest moja sprawa, bo to w końcu jego życie, a przecież nic sobie nie obiecywaliśmy, ale mimo tego jestem zdenerwowana. A zdenerwowana jestem dlatego, że jestem zazdrosna. A dlaczego jestem zazdrosna? Bo cholera, wiem, że czuję coś do tego debila. Nie wiem czy to miłość. Ale patrząc na niego, czuję coś.
Chamski, głupi, manipulacyjny dupek.
Już mi lepiej.
Podniosłam wysoko głowę, patrząc na budynek szkolny, wszędzie panowały pustki. Weszłam do szkoły poprawiając włosy. Poszłam jeszcze do toalety sprawdzić stan mojego makijażu, po czym udałam się pod klasę, gdzie w planie mieliśmy mieć drugą lekcję.
Wystraszyłam się lekko, gdy zadzwonił dzwonek, a korytarz zaczął się wypełniać uczniami. Jak ja nienawidzę tego zgiełku.
- Vic! - usłyszałam krzyk. Obróciłam się patrząc na moją koleżankę z klasy - Meghan. Ma zielone oczy i bardzo ciemne, wręcz czarne włosy, które jak zwykle są związane w dwa warkocze po bokach. Jest naprawdę ładna i mega w porządku jeśli chodzi o charakter.
- Hej, co jest? - zapytałam, przytulając ją na przywitanie.
- Przed pierwszą lekcją kręcił się tu jakiś chłopak, wypytywał się o Ciebie, więc postanowiłam Cię o tym poinformować.
- Przedstawił się? - zmarszczyłam brwi.
- Niestety nie, ale gdy zapytałam czy coś przekazać to po prostu sobie poszedł - byłam totalnie zmieszana.
- Pamiętasz jak wyglądał?
- Wyższy, blondyn, jasne oczy. Całkiem przystojny - zaśmiała się.
Patrick.
- Dzięki, że mi to powiedziałaś.
- Jasne, do usług - puściła mi oczko, uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na kilku chłopaków z mojej klasy, stojących pod klasą. Kilku z nich spojrzało na mnie więc kiwnęłam do nich głową na przywitanie.