8. Nie jesteś mi obojętna.

14K 362 194
                                    


- Ewidentnie masz coś z głową, no raz, raz. Masz tylko dwie godzinki. Będziesz mieszkać u Jake'a, nie cieszysz się? - zmarszczyła brwi.

- Cieszę się - zajebiście się kurwa cieszę. Aż chyba się z radości rzucę pod samochód.

Dobry plan.

°

Więc tak o to ja, Victoria Mendez pakuję się, by wprowadzić się do domu Jake'a, w którym mieszka również Liam.

Pierdol się losie.

- Masz najpotrzebniejsze rzeczy? - zapytała mama, wchodząc do mojego pokoju. - Dostaniesz klucze do domu, więc jeśli czegoś zapomnisz to będziesz mogła tu wpaść. Trampka zawiozłam do dziadków, więc tym też nie będziesz musiała się przejmować.

Babcia Steph i dziadek Ashton to małżeństwo z naprawdę długoletnim stażem. Są cudownymi osobami, a że uwielbiają naszego pieska, to zawsze chętnie się nim opiekują w czasie naszych wyjazdów.

Nic nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam moją walizkę, chwyciłam torebkę z kosmetyczką i wyszłam z pokoju.

- Dobrze, musimy się spieszyć. Raz, raz! - krzyknęła matka, na co przewróciłam oczami. - Richard! Gdzie ty jesteś?

- Wychodzimy, już - nagle pojawił się gdzieś obok tata, nie zwróciłam na niego uwagi i po prostu ruszyłam do drzwi.

Dziesięć minut później, wszyscy staliśmy pod drzwiami mamy Jake'a - Eve.

Eve to piękna, czterdziestoletnia kobieta, o ciemnych włosach, sięgających do ramion. Od szesnastu lat wychowywała Jake'a i Liama sama, gdy ich ojciec postanowił znaleźć sobie o piętnaście lat młodszą kobietę, którą nie raz widziałam na oczy i uwierzcie mi, na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że to kolejna laska lecąca na jego kasę. Bo to jedyne, co ten człowiek ma do zaoferowania.

Cóż, od tamtego czasu z nikim się nie spotykała, do momentu, gdy kilka lat temu spotkała w kwiaciarni niejakiego Edwarda, z którym spotyka się do dziś, mimo, że nie mieszkają razem, bardzo często się spotykają, przez co Eve rzadko bywa w domu.

Kocham tą kobietę całym sercem, mimo, że nie jesteśmy rodziną, zawsze była dla mnie drugą matką i odkąd pamiętam, nazywałam ją swoją ciocią.

- Richard, Emily - wyrwał mnie z zamyśleń miły głos należący do mamy Jake'a, przez co uniosłam głowę, napotykając jej spojrzenie. - Victoria, witajcie.

- Cześć ciociu - uśmiechnęłam się i pierwsza podeszłam przytulić Eve.

Następnie mama podeszła do niej, witając się buziakiem w policzek, zaś tata tylko podał jej rękę.

- Cześć kochana - rzekła mama.

Moja mama i Eve były przyjaciółkami od przedszkola, są doskonałym przykładem na to, że prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. To dzięki nim poznałam swojego najlepszego przyjaciela. I oczywiście mowa tu o Jake'u.

- Naprawdę dziękuję, że zgodziłaś się przenocować Vic - podziękowała mama.

- Nie ma sprawy, o której macie lot?

- Lot? Lot! Samolot! Richard! - zaczęła panikować matka. - Musimy lecieć! Jeszcze raz dzięki! Powodzenia Vic! Trzymajcie się, cześć! - krzyczała, wchodząc do samochodu.

- Bezpiecznego lotu - krzyknęła Eve, pomachałam im jeszcze ręką, po czym weszłam z walizką i torebką do domu. - Ach, Emily zawsze była wielką panikarą - zaśmiała się Eve, na co odpowiedziałam jej tym samym.

HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz