- Ewidentnie masz coś z głową, no raz, raz. Masz tylko dwie godzinki. Będziesz mieszkać u Jake'a, nie cieszysz się? - zmarszczyła brwi.- Cieszę się - zajebiście się kurwa cieszę. Aż chyba się z radości rzucę pod samochód.
Dobry plan.
°
Więc tak o to ja, Victoria Mendez pakuję się, by wprowadzić się do domu Jake'a, w którym mieszka również Liam.
Pierdol się losie.
- Masz najpotrzebniejsze rzeczy? - zapytała mama, wchodząc do mojego pokoju. - Dostaniesz klucze do domu, więc jeśli czegoś zapomnisz to będziesz mogła tu wpaść. Trampka zawiozłam do dziadków, więc tym też nie będziesz musiała się przejmować.
Babcia Steph i dziadek Ashton to małżeństwo z naprawdę długoletnim stażem. Są cudownymi osobami, a że uwielbiają naszego pieska, to zawsze chętnie się nim opiekują w czasie naszych wyjazdów.
Nic nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam moją walizkę, chwyciłam torebkę z kosmetyczką i wyszłam z pokoju.
- Dobrze, musimy się spieszyć. Raz, raz! - krzyknęła matka, na co przewróciłam oczami. - Richard! Gdzie ty jesteś?
- Wychodzimy, już - nagle pojawił się gdzieś obok tata, nie zwróciłam na niego uwagi i po prostu ruszyłam do drzwi.
Dziesięć minut później, wszyscy staliśmy pod drzwiami mamy Jake'a - Eve.
Eve to piękna, czterdziestoletnia kobieta, o ciemnych włosach, sięgających do ramion. Od szesnastu lat wychowywała Jake'a i Liama sama, gdy ich ojciec postanowił znaleźć sobie o piętnaście lat młodszą kobietę, którą nie raz widziałam na oczy i uwierzcie mi, na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że to kolejna laska lecąca na jego kasę. Bo to jedyne, co ten człowiek ma do zaoferowania.
Cóż, od tamtego czasu z nikim się nie spotykała, do momentu, gdy kilka lat temu spotkała w kwiaciarni niejakiego Edwarda, z którym spotyka się do dziś, mimo, że nie mieszkają razem, bardzo często się spotykają, przez co Eve rzadko bywa w domu.
Kocham tą kobietę całym sercem, mimo, że nie jesteśmy rodziną, zawsze była dla mnie drugą matką i odkąd pamiętam, nazywałam ją swoją ciocią.
- Richard, Emily - wyrwał mnie z zamyśleń miły głos należący do mamy Jake'a, przez co uniosłam głowę, napotykając jej spojrzenie. - Victoria, witajcie.
- Cześć ciociu - uśmiechnęłam się i pierwsza podeszłam przytulić Eve.
Następnie mama podeszła do niej, witając się buziakiem w policzek, zaś tata tylko podał jej rękę.
- Cześć kochana - rzekła mama.
Moja mama i Eve były przyjaciółkami od przedszkola, są doskonałym przykładem na to, że prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. To dzięki nim poznałam swojego najlepszego przyjaciela. I oczywiście mowa tu o Jake'u.
- Naprawdę dziękuję, że zgodziłaś się przenocować Vic - podziękowała mama.
- Nie ma sprawy, o której macie lot?
- Lot? Lot! Samolot! Richard! - zaczęła panikować matka. - Musimy lecieć! Jeszcze raz dzięki! Powodzenia Vic! Trzymajcie się, cześć! - krzyczała, wchodząc do samochodu.
- Bezpiecznego lotu - krzyknęła Eve, pomachałam im jeszcze ręką, po czym weszłam z walizką i torebką do domu. - Ach, Emily zawsze była wielką panikarą - zaśmiała się Eve, na co odpowiedziałam jej tym samym.