Otoczeni stertami porwanego papieru i kolorowych wstążek przeglądaliśmy prezent za prezentem. Otwierałem właśnie paczkę od madame Hooche, gdy dostrzegłem, jak Tom ukradkiem chowa jeden ze swoich. Przeniosłem wzrok z wielkiej butelki płynu do konserwacji miotły na niego, by przyjrzeć się dokładnie jego podejrzanej minie, gdy starał się sprawiać wrażenie, jakby nic się własnie nie stało.
- Tooom... - drgnął. Zmarszczyłem czoło. - Czy ty własnie...? Co ty kombinujesz?
Wskazał na siebie dłonią, jakby pytając czy mówię do niego. Moje czoło zmarszczyło się jeszcze bardziej, przez co miąłem wrażenie, że moje okulary zaraz spadną mi z nosa.
- Co tam masz? - Wskazałem na niewielką paczkę za jego plecami i dla pewności dodałem - Tak, ty Tom, przecież jesteśmy tu tylko we dwóch. No pochwal się. - Ciekawość wzrastała z każdą chwilą.
- To serio nic takiego, a ty co dostałeś, Harry?
- Coś dzięki czemu moja miotła będzie wypolerowana i dopieszczona jak nigdy. Jak chcesz możesz mi pomóc się nią zając - wyszczerzyłem się, a ten tylko rzucił we mnie jednym z kolorowych papierków które rozmnażały się w przerażającej szybkości.
Rzuciłem się na niego, by go powstrzymać przed następnym atakiem. To dziwne papierowe konfetti rozsypał się wszędzie dookoła i oczywiście w jakiś dziwny sposób znalazło się też w moich włosach. Na Merlina przez pół życia będę próbował to wyczesać...
- Skoro tak już wygodnie się na tobie leży, Tom - zacząłem bawiąc się paskiem, którym związany był jego czarny szlafrok - to może jednak powiesz mi co dostałeś? - W głowie zaświtał mi podstępny plan. - Jeszcze pytam po dobroci, bo wiesz jeśli nie - rozwiązałem supeł - to gorzko tego pożałujesz - zawędrowałem dłonią na jego pierś, by następnie delikatnie musnąć jego bok, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, o ile było to w ogóle możliwe, gdy nagle zaczął się wiercić pode mną. Połaskotałem go jeszcze raz. - Już nie uciekniesz, mój Tomie.
- Przestań... - nie mógł się nie ruszać, a śmiech nie ułatwiał mu prób stawiania się. - Harry - widok, jak nie może powstrzymać śmiechu i starta się uciec od moich atakujących go dłoni, był tak rozkoszny, że nie chciałem tego przerywać. Rozłożyłem go zupełnie na łopatki, nie był w stanie mnie powstrzymać, gdy siedząc na jego biodrach łaskocząc raz za razem. Pochyliłem się nad nim uwalniając od tych tortur i wpiłem w jego wargi nim zdążył złapać oddech. A całowałem go dość zachłannie, nie pozwalając na chwilę wytchnienia. Moja pozycja pozwoliła mi dokładnie się zapoznać z poziomem jego podniecenia, co niezwykle mnie ucieszyło. Gdy w końcu się odsunąłem choć trochę zaczął łapać łapczywie powietrze. Półprzymknięte oczy migotały jak setki tysięcy gwiazd. Wyciągnąłem dłoń by dosięgnąć celu i w końcu udało mi się to chwycić. Nim się zorientował trzymałem jego prezent w dłoniach. A właściwie książkę, bo tym się on okazał.
- Kamasu... - zacząłem czytać tytuł, lecz urwałem, gdy zorientowałem się co to jest. Moje oczy musiały wyglądać jak dwa okrągłe galeony. Wpatrywałem się w książkę i Toma na zmianę , jakby nagle miało to nabrać sensu. Wyprostowałem się by przytrzymać tą książkę tuż przed jego oczami. - Co TO do cholery jest, Tom?!
- Wiesz, Harry - zaczął, gdy udało mu się ochłonąć - to jest książka...
- Niech Merlin nad tobą czuwa... - mruknąłem pod nosem - wiem do cholery. Kto do cholery dał ci magiczną Kamasutrę?! - otworzyłem ją mu tuż przed nosem. Udało mi się trafić na dobrą stronę, gdyż momentalnie spłonął rumieńcem wiercąc się niezręcznie pode mną.
- To nie dla mnie, Harry - rzucił po chwili odwracając wzrok od tego co widział w książce. Uwolnił jedną z podtrzymywanych wcześniej dłoni i chwycił za grzbiet książki. Odwrócił ją w moją stronę ze słowami - to raczej jest prezent dla Nas - zmieszał się jeszcze bardziej.
CZYTASZ
Prince? (tomarry)
FanficHarry Potter przez wojnę z Czarnym Panem traci wszystko. Swoich przyjaciół, znajomych, swoją rodzinę i tych, których darzył niechęcią. Utracił nawet to kim jest. Aby wszystko naprawić, będzie musiał podążyć nieznaną mu drogą, by wypełnić ostatnie ż...