Ważyłam książkę w ręku. Była zabawnie lekka, jak na cenne informacje, które zawierała. Cień. Znaleźć Cień. Obawiałam się, iż dużo łatwiej było powiedzieć te dwa słowa, niż je wykonać.
Co sobie wyobrażała Czarna Pani, wysyłając mnie na tę misję? Wyprawy ratunkowo wydobywcze nie są dla mnie. Zdaje mi się, że udowodniłam to w zeszłym roku.
Po drugie, władczyni dobrze zdawała sobie sprawę, że nie będę chciała wrócić do Pałacu Okropności. W końcu było tam ciemno i paskudnie, na korytarzach zalegała wilgoć, a w dodatku wszystko zalatywało potworami. Po co więc Pani mnie puściła? Czy było to swego rodzaju próbą? Przynajmniej tak sądziłam.
Skręciłam w jedenastą, zmieniając marsz na bieg. Miałam okropne wrażenie, że coś mnie ściga. Nerwowo odwracałam się przez ramię i trącałam ludzi, którzy odwracali się w moim kierunku w niemym proteście.
Nie bąkałam żadnego sztucznego przepraszam. Głupi, zwyczajni ludzie nawet nie wiedzieli, co to znaczy być pokrzywdzonym. Powinni nauczyć się nie wymagać przeprosin za wszystko. W moim świecie nie było miejsca na takie bzdury.
Dopiero, kiedy wpadłam w ślepy zaułek, zorientowałam się, jak bezsensowne było moje działanie. „Raven, weź się w garść! Przed czym tak uciekasz?"- nie zdążyłam nawet odpowiedzieć na własne myśli, bo poczułam perfumy. Nie byle jakie perfumy...
Odskoczyłam w ostatniej chwili, unikając sztyletu. Broń zsunęła się po kamiennym murze z piskiem odsyłając napastnika.
- Kate- mruknęłam, wyciągając mgielnik. Karta rozbłysła na zielono, a w moich rękach ukazał się miecz.
- Mogłam się od razu domyślić. Ten zapach jest tak samo wkurzający jak dawniej.
Dziewczyna obrzuciła mnie jednym ze swoich wyszukanych i cholernie wkurzających uśmieszków.
- No proszę- zlustrowała mnie od stóp do głów.- Fryzura jak siedem nieszczęść, za grosz stylu i kompletnie niemodne tatuaże, ale to jeszcze nic. Zdradza cię twój czar, a raczej jego brak. Taka zrzęda? To musisz być ty, Raven. Nie widziałyśmy się trochę.- Nie ubolewam nad tym faktem- mruknęłam, cofając się po za zasięg zapachu. Nie chciałam, aby wpływała na mnie tak jak na tych wszystkich nieszczęśników.
- Wciąż zajmujesz się zawodowym łamaniem serc?Córka Afrodyty bawiła się swoją bronią, lecz była to jedynie zmyłka. Jej oczy uważnie lustrowały każdy mój ruch.
- Trochę. Teraz nawet natrafiłam na ciężki orzech, ale niedługo zajmie mi uporanie się z nim. Choć kto wie... Może się zakochuję? Jest bardzo miły, polubiłabys go... Ale, ale...Do tego potrzebna mi książka- zmrużyła oczy tak, że stały się ledwie zauważalne.- Oddaj ją, skarbie.Książka? Zerknęłam nerwowo ku kurtce, w której schowałam księgę. Niby po co komuś były informacje o Cieniu. Czarna Pani jedno, ale jakiś półboski nieszczęśnik? Oni nawet nie wiedzą, w co się pakują.
- Nie- stanowczo uniosłam rękę. Jeśli tylko by mnie zaatakowała, byłam gotowa ugodzić ją zaklęciem.
- Nie masz pojęcia, jak wielka jest jej magia.Dziewczyna podeszła niebezpiecznie blisko mnie.
- Och, Raven- słodycz jej głosu mieszała się z truskawkowym zapachem perfum.- Ja cię nie pytam o pozwolenie. Trzeba było być dla mnie miłym przez te wszystkie lata... Ja ci rozkazuję.Ruszyła niespodziewanie, ale byłam szybsza. Odbiłam ją zaklęciem, po którym zatoczyła się do tyłu. Cóż, nikt nigdy nie twierdził, że przyjemnie dostać czarną magią w twarz.
Córka Afrodyty nie zaprzestała jednak ataku. Była zwinna, a sztylet w jej dłoniach zamieniał się w śmiercionośną broń, nie nożyk do obierania pomarańczy. Zrobiła wypad do przodu, ale znowu odbiłam to zaklęciem.
W podziemiach byłam szkolona do walki z groźniejszymi przeciwnikami. Skupiłam się i ciemne maski z rogów zaułka popłynęły w jej stronę. Kate zastygła ze zdziwienia. Była to typowa reakcja ofiary. Ich ofiary. Cienie chwyciły ją i uniosły w powietrze. Moich uszu dobiegł jej cichy wrzask. Bała się ciemności. Wszyscy się bali.
- Raven... Raven, proszę, odstaw mnie na ziemię- zupełnie zmienila ton, co wywołało we mnie furię.
„Nienawiść. Do władania czarną magią potrzebna jest nienawiść"- słowa Limery krążyły po mojej głowie niczym myśli szaleńca.
- Nie, Kate- brzmienie mojego głosu mnie przeraziło. Po jej minie poznałam, jak wyglądałam. Szara skóra, unoszące się włosy i czarne oczy jarzące się jak tunele do wnętrza ziemi. Do wnętrza mnie.
- Czy ty usłuchałaś mojego „proszę"? Czy kiedykolwiek w tym pokręconym i pełnym goryczy życiu, w którym zostałyśmy na siebie skazane, usłuchałaś mojego „proszę"?!- przygwoździłam ją do ściany, a ciemna ektoplazma (zwana przez niektórych po prostu mazią) zaczęła wspinać się po jej ciele.Dziewczyna wydała z siebie jęk przerażenia. Roześmiałam się gorzko. Sama się prosiła.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że boisz się ciemności... Boisz się?- syknęłam, ale Kate odwróciła wzrok.Pogrążona zachwytem nad własnymi umiejętnościami przywołałam więcej cieni, które zgromadziły się w zaułku niczym upiorna widownia. Słyszałam ich skandowanie. Głuche okrzyki, które rozbrzmiewały jedynie w mojej głowie.
Ona ich nie słyszała i może i lepiej dla niej, wtedy dopiero by umierała ze strachu. „Sssskończ z nią". „Zabij". „Znissszcz".
Nie, zaraz...Próbowałam się uwolnić, przecież nie byłam potworem.
„Ale trzymasz z potworami"- własna myśl stanęła mi w gardle.- Raven, proszę- szept Kate brzmiał prawie jak płacz, gdy jeden z cieni musnął jej policzek. Uniosłam rękę. Potrafiłam to wszystko odkręcić... Ale czy chciałam?
A potem poczułam zimno ostrza na swoich plecach.
- Zostaw ją. Przestań, natychmiast!Wszystko prysło. Kate spadła na ziemie, a cienie zniknęły. Ten głos. Czy to był...? Nie. Chociaż może...
Spróbowałam się obrócić, ale miecz boleśnie ukuł mnie w łopatki.
- Nie odwracaj się! Kate, chodź do mnie!- zawołał przejęty... Jakbym była kryminalistką, złoczyńcą..
„Jesteś"- pomyślałam.
„Zamknij się!"- odpowiedziałam sobie.Kate podbiegła do znajomego mi napastnika, lekko się zataczając, a moje serce biło na zdecydowanie za szybkich obrotach.
W końcu odważyłam się zabrać głos, decydując się na żart.-To bardzo niegrzecznie stać do kogoś odwróconym... Nie mówiąc nawet o przykładaniu broni odwróconemu. To bardzo nie po królewsku, prawda niebiański książe?
Nacisk broni niespodziewanie zelżał, więc natychmiast się obróciłam. Bałam się, co zobaczę.
Zaskoczona twarz Maxa Johnsona znajdowała się niecały metr od mojej. Uniosłam brew jak za starych czasów.
- Zmieniłaś się – powiedział, lustrując mnie, a głos miał ochrypły. Zmężniał, choć wciąż miał dziecinną, niewinną twarz, ale rok treningów odbił się na jego ciele. Patrzył się teraz na mnie, jak ja na niego, również zauważając zmiany. Niestety, chyba nie na lepsze...
- I w dodatku spostrzegawczy jak zawsze- dodałam i mimo wszystko, po raz pierwszy od wielu miesięcy miałam ochotę się uśmiechnąć.
Wszystko co piękne kiedyś się kończy.
- Max, to Raven Rogers- słodki i przekłamany szczebiot Kate wkradł się w naszą rozmowę.- Raven, to Max Johnson- obdarzyła mnie złośliwym uśmiechem.- Mój chłopak.
Moje wnętrzności zmieszały się w niezwykłym tańcu i poczułam jak spadam.
![](https://img.wattpad.com/cover/23801585-288-k726987.jpg)
CZYTASZ
Percy Jackson -Nowe Pokolenie- Cienie
FanfictionRaven nie może się skupić na zadaniu jakie powierzyła jej nowa mentorka. Złapanie cienia okazuje się być trudniejsze niż mogło się to wydawać na początku. W dodatku, jej drogi znów muszą skrzyżować się z synem Zeusa, osobą związaną z nią do śmierci...