Rozdział III Prezent od córki Hadesa

1.4K 136 2
                                    

- Cień?- zapytałam, kiedy Władczyni skończyła.

Oferta, którą złożyła mi Czarna Pani, była zbyt piękna. Musiał istnieć w jej jakiś haczyk. Coś, z którego powodu inni odmówili. Coś, co przerażało wszystkich mieszkańców pałacu. Coś sprawiającego, że rajskie wakacje jakim zdawała się być misja od Władczyni, okazywały się być koszmarem...

- Cień- powtórzyła mroczna postać z srebrnej kuli wiszącej w pokoju Limery.- Nie bój się, moja droga. Musisz tylko doprowadzić go do mnie. Będzie ważnym punktem na drodze do zrównania Olimpu z ziemią. Chcesz tego, prawda?

- Tak- każda inna odpowiedź sprowadziła by na mnie zagładę.- Tak, chcę.

Czarna postać z zadowoleniem pokiwała głową i odprawiła mnie ruchem ręki.

Audiencja u Królowej Ciemności właśnie się zakończyła.

                                                                       

Wychodząc, zasłoniłam ręką oczy. Po kilku miesiącach spędzonych pod ziemią dawka światła, jaką ofiarowywało mi słońce, była wręcz zabójcza. 

Zachwiałam się i oparłam o najbliższe drzewo. Drzewo. Roślina jawiąca się jak fatamorgana.
Tu, na powierzchni, była porządkiem dziennym. Tam, na dole, jedynie iluzją, marzeniem skazańca.

Angela tym bardziej nie mogła unieść powiek bez wydawania jęku bólu. Ile spędziła pod ziemią? Rok? Dwa? Bałam się, że biała jak śnieg skóra córki Hadesa zostanie zwęglona przez nadmiar nasłonecznienia.

Podbiegłam do przyjaciółki, aby pomóc jej wstać i ogarnęłam jej włosy z twarzy. Na policzkach tańczyły krople łez. Płakała.
- Dziękuję- szepnęła wtulając się we mnie jak młodsza siostra.- Dziękuję.

- Przecież obiecałam , że pomogę ci wrócić- stwierdziłam z zakłopotaniem. Nie lubiłam nadmiaru czułości.

Angela wstała i otarła oczy wierzchami dłoni. Na owal jej twarzy ponownie powróciło opanowanie.
– Więc, co zamierzasz?- zapytałam.

- Pójdę szukać matki. I brata. O tym marzyłam- kiwnęłam głową.

Marzenia? Tak, kiedyś w moim życiu było miejsce na marzenia, ale teraz? Spojrzałam na swoje dłonie i wygrawerowane na nich znaki runiczne.

Teraz widziałam tylkl walkę. Walkę o nic w życiu po nic. Żadnych marzeń. Żadnych pragnień. Żadnych uczuć.

- A ty?- pytanie córki Hadesa wyrwało mnie z zamyślenia.  

- Wypełnię misję, ciesząc się każdą chwilą ze świeżym powietrzem- powiedziałam zgodnie z prawdą, ale Angela miała chyba co do tego pewne wątpliwości.

Uniosła brew. Na ten widok mimowolnie miałam ochotę się uśmiechnąć.  Grymas był żywcem ściągnięty ode mnie.
- Nie będziesz szukać…
- Nie- nie musiała kończyć zdania.

Wbrew jej błędnego wyobrażenia o mnie i moim życiu towarzyskim, nie miałam ochoty na znajdywanie Maxa. Chłopak zapewne już sobie ułożył życie beze mnie i teraz przyszła kolej, żebym ja zapomniała o nim.

- Twoja sprawa- złośliwy uśmieszek zaprzeczał tym słowom. Wykonała jakiś gest ręką, a w powietrzu zaświtała czarna poświata.

Słyszałam, że dzieci Hadesa podróżowały cieniem, ale nigdy nie widziałam tego na własne oczy. Z tym większym zainteresowaniem przyglądałam się przyjaciółce. 

Kiedy miała przejść przez portal, zatrzymała się i chwyciła moją dłoń, wkładając między palce jakiś przedmiot. Obróciłam go w dłoniach. W ręce trzymałam małą, srebrną czaszkę z dwiema włóczniami skrzyżowanymi z tyłu. Spojrzałam pytająco na Angelę.

- To w ramach podziękowania- odpowiedziała półbogini. - Jak nastanie czas bitwy rozbij figurkę. Pojawię się i będę walczyć z tobą. Wszystko jedno, która to będzie strona.

                                                                                              ***

Od czasu wypadku lokomotywy w tamtym roku nie lubiłam jeździć pociągiem. Odczułam więc niezmierną ulgę, gdy wysiadłam z expressu.

Ze stacji rozciągał się niezwykły widok na szklaną dżunglę czającą się dokoła. W podziemiach nigdy nie byłam w stanie tego przyznać, ale kochałam Nowy Jork. Uwielbiałam go bez względu na moje dzieciństwo, pobyt w sierocińcu i ataki potworów. To było moje miasto.

Zgodnie ze wskazówkami Czarnej Pani, skierowałam się na róg Trzydziestej Piątej i Dwunastej. Manhattan lśnił w blasku odzyskanego przeze mnie słońca, a nad tym wszystkim górował Empire State Buliding. Źródło moich problemów.

Pomyślałam o słowach Angeli.
Kiedy nadejdzie bitwa, ona za mną stanie. A prócz niej przychodziła mi na myśl tylko jedna osoba, które też mogłaby to zrobić. „Wszystko jedno, która to będzie strona”.
Może więc nie było za późno?

Odgarnęłam te myśli na bok,  ruszając przed siebie. Żadnych marzeń. Żadnych pragnień. Żadnych uczuć.


Percy Jackson -Nowe Pokolenie- CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz