19. Prowokacja i diagnoza

162 29 26
                                    

Po tym, jak wszedłem z powrotem do swojego pokoju przez okno w środku nocy, nie mogłem się zmusić do zaśnięcia. Na szczęście tą wspinaczką po rynnie nikogo nie obudziłem i oszczędziłem sobie dalszej części kłótni pod tytułem ,,Czemu nie chcesz zażywać leków".

Było zupełnie tak, jakby wszechświat nie był w stanie znieść faktu, że przez ponad miesiąc moje życie nie waliło mi się na głowę.

Nagle jedni chcą pieniędzy, inni mają do mnie pretensje, że przeklinam, lub nie ściągam butów w mieszkaniu, a w szkole... po prostu potrzeba osoby, z której można się pośmiać.

Nie żeby mi jakoś strasznie zależało na mojej reputacji. Wystarczyłoby, gdyby zostawili mnie w świętym spokoju. I gdyby nie zakładali, że podrobiłem swoją śmierć, bo chciałem wszystkim zrobić na złość i uciec od konsekwencji. Nawet jeśli nie mówili tego głośno, wiedziałem, że nawet moja rodzina tak uważała. A ja nie miałem nic do powiedzenia w swojej obronie.

Chyba jedyna osoba, która nie miała do mnie o nic pretensji (a przynajmniej nie było tego widać) to Evan. A miał o co. Chłop ma anielską cierpliwość do wszystkich oprócz siebie samego.

Nie miał mi za złe kiedy przez to, że się ze mną zadawał, niektórzy mu dokuczali. W dalszym ciągu najzabawniejszy żart, jaki można było powiedzieć w naszej szkole, to ten o zombiaczku Murphym i jego wiernym chiwawa w polo.

Chyba Evan nie zdawał sobie sprawy, że wszyscy go tak nazywają. Dobrze. Niech żyje w nieświadomości jak najdłużej to możliwe. Chyba nie był przyzwyczajony do tego, że ludzie zwracali na niego tyle uwagi. 

Te wszystkie docinki nawiązujące do mojego niesamowitego powrotu nawet już przestały być nieprzyjemne, czy denerwujące. Na dłuższą metę to po prostu strasznie męczące.

Ktoś nagle pociągnął mnie z tył za włosy. Przystanąłem, zastanawiając się, czy po prostu go nie zignorować. Poszedłem dalej siebie przy ścianie szkolnej stołówki.

- Oj, przepraszam - usłyszałem za sobą okrzyk. Tym razem się odwróciłem, zaskoczony przeprosinami. Kiedy zobaczyłem wyraz twarzy tej osoby, zrozumiałem, że to kolejna zaczepka. Znowu ten okularnik... - Pociągnąłem cię za włosy?

Kiwnąłem głową zdezorientowany, doszukując się podstępu.

- No widzisz, a ja myślałem, że ci szop wlazł na głowę... no i chciałem pomóc i go ściągnąć, nie? - mówił głośno, jakby specjalnie po to, żeby inni uczniowie też usłyszeli.

Ten mały, bezczelny...!
Nie, nie! Spokojnie, nie denerwuj się.
Próbuje cię sprowokować, bo nauczyciele patrzą.
Wybicie mu jedynek nic nie da.

- Zabawne. - Mruknąłem krótko.

- Co taki grobowy ton? O chwila, faktycznie! Przecież musi być ,,grobowy". Zapomniałem - żartował Jared dalej z tą swoją uciechą na facjacie. Przewróciłem oczami.

Żart może być zabawny, kiedy nie słyszy się go dziesięć razy dziennie. Nie miałem siły psychicznej, żeby go słuchać.

Chyba najlepsze, co mógłbym zrobić, to odejść, zanim skończy mi się cierpliwość. Obróciłem się na pięcie i ruszyłem w przeciwną stronę. I może wyszedłbym z sytuacji z twarzą, gdybym najpierw popatrzył, dokąd idę.

Nagłe uderzenie w czoło mnie otumaniło.

Po stołówce rozległ się charakterystyczny brzdęk. Dźwięk uderzającego przedmiotu o szkło. Albo raczej o szybę otworzonego na oścież okna. Zachwiałem się do tył zdezorientowany, usłyszałem nagły wybuch śmiechu gapiów.

- O matko! Haha! Lepiej niż na filmach z kotami! Ale przypierniczyłeś! - śmiał się. Nie miałem chyba w tej sytuacji wyboru i obróciłem się do niego z powrotem. - No już nie wkurzaj się, no! Pewnie ta fryzura to tylko Mullet z kolekcji Rodzinka Adamsów Dwa tysiące dziewiętnaście? No widzisz, nie zauważyłem. Przyznaję, mój błąd!

Z perspektywy czasu, żałuję, że nie powiedziałem czegoś elokwentnego. Niestety kąśliwe odpowiedzi zawsze przychodziły do mnie po fakcie. W tamtej chwili po prostu stałem w milczeniu, czując na sobie wzrok rozbawionych gapiów i czułem się tak... znieważony, że aż miałem ochotę rzucić w niego czymś, co zrobi mu krzywdę. Furia powoli przejmowała nade mną kontrolę. On najwyraźniej to widział, bo prowokował dalej:

- Ale wiesz co, truposzku? Spodziewałem się, że mnie odepchniesz i przewrócisz na ziemię, jak to zrobiłeś z tym kaleką Hansenem - czy ta dwójka się kiedyś nie przyjaźniła? Czemu mówił po nazwisku? Może żeby więcej osób zrozumiało, o kogo chodziło... - Ale najwyraźniej nie znam cię tak dobrze. Nigdy nie byłem dobry w świrusologii.

Zanim zdążyłem zdać sobie sprawę, co robię, już trzymałem go zaciśniętymi pięściami za dekolt, podnosząc do góry. Nie przestraszył się. Wręcz przeciwnie. Strasznie go to bawiło:

- Rany, wyluzuj! Na żartach się nie znasz?

Zobaczymy, ile razy mu dołożę, zanim przestanie się szczerzyć! Zobaczymy, czy można w ten sposób o mnie mówić! Niech wszyscy zobaczą, proszę bardzo! Niech się mnie boją, niech nazywają świrusem, niech wiedzą, jak potrafię kogoś urządzić i wysłać do szpitala!

Mimo, że obiecałem Evanowi, że obaj będziemy starać się naprawić.

Myśl o tym w jakiś gorzki sposób mnie momentalnie uspokoiła. Rozluźniłem zaciśnięte dłonie i wypuściłem koszulę Jareda, który wreszcie mógł stanąć na równych nogach.

Musiałem zabić w sobie tę dumę, jeśli miałem walczyć z rosnącą we mnie agresją. Trzeba było przełknąć fakt, że w tym momencie najlepszą formą zemsty będzie zachowanie spokoju.

Ale jeszcze zanim odszedłem, nie mogłem się powstrzymać, żeby nie spróbować powiedzieć czegoś, co dałoby mi przewagę. Mruknąłem cicho, żeby nikt poza moim rozmówcą nie usłyszał:

- Teraz rozumiem, czemu Evan nie chce mieć z tobą nic do czynienia.

Te słowa chyba rzeczywiście zrobiły na nim duże wrażenie, bo przez krótką chwilę wydawał się wyglądać... zaskakująco ludzko.

- Tak powiedział? - zapytał bez uśmiechu. Wzruszyłem tylko ramionami i odszedłem w spokoju.


*******************
Krótkie Wtrącenie od Autorki Książki (KWAK)

Chyba zacznę zbierać fundusze na plasterek z księżniczkami Disneya dla Connora, żeby nie bolało go czółko po bezpośrednim zderzeniu z szybą. Heh... byłoby mu do twarzy.

Jak wam mijają wakacje? Kursy? Wyjazdy? Ja mogę powiedzieć, że pisanie fanfików to dla mnie jedna z najbardziej produktywnych czynności zaraz po spaniu do dwunastej.

Dziękuję wam wszystkim za uwagę i za ponad dwa tysiące wyświetleń!
#YouWillBeFound

Przecież cię znam, Piegusie (Dear Evan Hansen - AU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz