9

2.2K 135 8
                                    

Zapach lawendy który rozchodził sie ostatnio po całym mieszkaniu gdzieś wyparował pozostawiając tylko wypełniającą moje płuca nieprzyjemną woń siarki i dymu. Zakaszlałem parę razy jakbym próbował sie jej pozbyć, ale to nic nie dało. Otworzyłem oczy i zamrugałem parę razy  przyzwyczajając się do panującego w pomieszczeniu półmroku, a mój przyćmiony umysł w tym czasie próbował sobie przypomnieć co się tak właściwie stało.
Rozmasowałem dłońmi skronie, każda próba dokładniejszej analizy tych wydarzeń kończyła się mocnym bólem głowy.
Nawet gdyby pominąć ten ból i tak czułem się okropnie, bolało mnie całe ciało, każdy mięsień przypominał o swoim istnieniu nawet przy najdrobniejszym ruchu. Byłem też, aż zbyt pewny tego że trawiła mnie gorączka, jęknąłem bezgłośnie.

Materac uginał sie pod ciężarem jakiejś osoby, ale nie to zaprzątało w tej chwili moje myśli. Zastanawiałem sie jakim cudem znalazłem sie w łóżku. Byłem pewny, że ten przekląty rytuał wyczerpał mnie do tego stopnia, że moje ciało zaliczyło niezbyt przyjemne, bliskie spotkanie z podłogą, a świadomość uznała, że to idealna pora na wakacje, wiec wzieła sobie dzień wolnego i całkowicie opuściła mój umysł. W takim stanie nie byłbym zdolny o własnych siłach doczołgać sie do łóżka, więc jak to kurwa możliwe, że właśnie w nim leżałem?

Westchnąłem zrezygnowany i podniosłem wzrok by zobaczyć kto tym razem postanowił naruszyć moją przestrzeń osobistą. Powoli zaczynałem widzieć coraz wyraźniej, choć wszystko wokół mnie nadal było rozmyte udało mi sie odszukać męską sylwetkę. Przełknąłem głośno ślinę, nie chciałem dopuscić do siebie tej myśli, ale od razu wiedziałem kto to.
Ogarneła mnie złość, tak bardzo się przecież starałem, więc dlaczego ten jebany zboczeniec nadal tutaj jest.

Zacisnąłem dłonie w pięści i ignorując mocne zawroty głowy i mroczki przed oczami zerwałem się na równe nogi.

- Kurwa, kurwa, kurwa ! Dlaczego tutaj jesteś, przecież cię odesłałem, zdecydowanie nie powinno cię tu być. - wydarłem sie na niego pretensjonalnym tonem - czy ty nadal nie zrozumiałeś, że nie chcę cię w moim domu?

Umilkłem na chwilę dysząc ciężko. Kto by się spodziewał, że mówienie może kosztować człowieka tyle wysiłku. Nogi drżały mi informując, że zbyt długo nie zdołają utrzymać mojego ciężaru, ale ja byłem wypełniony wściekłoscią która w tym momencie dawała mi siłę.
Niewzruszony, zdecydowanie zbyt spokojny wzrok tego paskudnego robaka  utkwiony na mnie drażnił mnie jeszcze bardziej.

- Nic nie powiesz? Zów zapomniałeś jebanego języka w swojej jebanej gębie? - Labion nawet nie drgnął - kurwa powiedz coś!

Zanim zdążyłem się zastanowić moja ręka już robiła zamach gotowa by uderzyć pasożyta siedzącego przedemną. Kiedy była już parę centymetrów przed jego twarzą, chłopak złapał ją bez trudu i uwięził w żelaznym uścisku. Zagryzłem zęby czując jak jego palce coraz mocniej zaciskają sie na moim nadgarstku. Dla dobra swojej już i tak mocno nadszarpnietej męskiej dumy starałem się nie pokazać że sprawia mi to jakikolwiek ból, ale z każdą sekundą było to coraz trudniejsze. Po chwili upadłem na kolana wciągając nerwowo powietrze, bolało, cholernie bolało, miałem wrażenie, że jeszcze chwila i moja biedna ręka zostanie doszczętnie zmiażdżona, a nie ukrywam byłem do niej bardzo przywiązany.
Szarpnąłem sie parę razy próbując wyrwać się z jego uścisku, ale on tylko zacisnął mocniej rekę, jęknąłem głośno.

- Byłeś nieprzytomny przez trzy dni, nadal jesteś osłabiony powinieneś się położyć - przez plątanine myśli i bólu przebił się wyraźny głos.

Był to głos zrozumiały, ale pusty, bez tonacji, emocji ,barwy... bez życia. Więcej orginalnośi miał w sobie szum liści na wietrze lub odgłos wody uderzajacy o kamienie w górskim strumieniu. Był tak nijaki i nie należący do nikogo, że aż zdziwiłem sie, że byłem w stanie coś takiego usłyszeć. Był jak dźwięk wydobywający sie z pustego pydełka, nie przetorzony, nie przypisany do żadnego żywego stworzenia, mógł za razem należeć do wszystkich i do nikogo.

Otworzyłem szerzej oczy uświadamiając sobie, że usta Labiona były przez cały czas zamknięte. Po plecach przeszedł mi nieprzyjemny, zimny dreszcz strachu.

- Uspokoiłeś się już ? - ten sam nijaki głos ponownie odbił sie echem  w mojej głowie.

Byłem zbyt zdezoriętowany by od razu zrozumieć, że chłopak przyciągnął mnie do siebie, tak że teraz siedziałem na nim okrakiem oplatając nogami jego talie.
Czułem tak obce, ale przyjemne ciepło bijące od jego ciała i zastanawiałem się, czy tak było też wcześniej. Czułem dreszcze, kiedy jego smukłe palce kreśliły niezrozumiałe wzory na moich plecach. Z trudem powstrzymałem się przed wydaniem z siebie jednego z najbardziej kompromitujących jęków. Moje ciało mnie nie słuchało kiedy wyraźnie protestowałem przed taką reakcją, jego bliskość robiła mi z mózgu papkę. Nie potrafiłem nawet zaprotestować, gdy złapał mnie za koszulkę i mocnym szarpnięciem zmusił bym sie pochylił w jego stronę. Kiedy nasze usta sie w końcu dotkneły czułem jakby w moim ciele ktoś odpalił tysiące małych sztucznych ogni. Wymruczałem coś niewyraźnie rozkoszując się tą cudowną chwilą. W moim mózgu jakby w jednej chwili ktoś wcisnął niewidzialny przełącznik magicznie zmieniając moją orientację i tylko jego maleńka część, którą w tej chwili powinienem nazwać głosem rozsądku wydzierała się żałośnie próbując uświadomić mi, że jestem hetero i taka sytuacja jak ta nigdy nie powinna mieć miejsca, a tym bardziej nie powinienem czerpać z niej przyjemności. Nie potrafiłem jej słuchać, chciałem więcej i więcej... chciałem go całego tylko dla siebie.
Zaplotłem nogi mocniej i jeśli to możliwe przybliżyłem się jeszcze bardziej, moje dłonie powędrowałg w jego włosy, a palce już po chwili zaplątały sie w długie czarne kosmyki.
Niechętnie przerwałem na chwilę wykonywaną czynność, by móc zaczerpnąć choć odrobinę powietrza.  Obydwoje dyszeliśmy ciężko, jak po przebyciu długiego maratonu. Usłyszałem stłumiony śmiech, nie byłem pewny czy wydobył się on z ust chłopaka, czy słyszałem go tylko w mojej głowie, ale w tym momencie było to całkowicie nieistotne. Opadłem  na łóżko pod jego ciężarem. Poczułem jak składa mi pocałunki na szyji, powoli schodząc coraz niżej, aż znalazł się na obojczyku. Całował delikatniej, jakby tylko się ze mną bawił, jakby świadomie nie chciał mi dać tego czego chciałem naprawdę. Przycisnąłem dłoń do buzi, chcąc zagłuszyć niekontrolowane jęki, ale on odepchnął ją i ponownie pocałował w usta.
Trwaliśmy tak przez jakiś czas, a ja czułem jak opuszczają mnie wszystkie siły. Oczy które wcześniej zamknąłem, nie chciały już sie otworzyć, a oddech stał się płytki i spokojny.

- Dobranoc

***
( ͡° ͜ʖ ͡°)

( ͡° ͜ʖ ͡°) Kochanie, wróciłem ( ͡° ͜ʖ ͡°) (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz