19

1.6K 57 13
                                    

Pewnie są błędy jak zawsze ale jest rozdział wiec się cieszcie, a błędy można wytknąć to poprawie

****

Piekł mnie każdy centymetr ciała, czułem się jak upolowana zwierzyna nabita na pal i obracana nad ogniem.
Jęknołem żałośnie, powoli zaczynałem odzyskiwać wzrok. Rozejrzałem się poruszając samymi oczami, nie było to zbyt proste, bo reszta ciała uparcie nie chciałam się poruszyć. Wszystko trwało w półmroku, było spokojnie i cicho... zbyt spokojnie i cicho, podniosłem wzrok w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą unosiła sie moja dusza i z przerażeniem odkryłem, że nadal widzę zawieszone w przestrzeni przejście do zaświatów. Scisneło mnie w rzołądku, nie widaje mi się by było to coś co nadal powinienem widzieć, w końcu ryuał sie zakończył, prawda?

Dopiero po jakimś czasie zorientowałem sie co do przyczyny, mojego problemu z poruszaniem się, ktoś dociskał moje ciało z całej siły do ziemi, zasłaniał usta i krępował dłonie z tyłu pleców.
Napiąłem mięśnie gotowy się wyrwać, ale uścisk był mocny, nieludzko mocny... Labion? Myśl o tym, że to mógłby być on przyprawiała mnie o mdłości. Ugryzłem swojego napastnika w dłoń, która zakrywała mi usta. Poczułem nieprzyjemny słodko-słony posmak potu i brudu, kiedy przypadklem mój język zaliczył spotkanie z jego palcami.... ochyda, wyplułem je z obrzydzeniem i zacząłem krztusić się własną śliną.

Coś z trzaskiem uderzyło tuż obok mnie, poczułem jak uscisk najpierw sie powiększa, tylko po to by po chwili całkowicie zelżeć. Ściągnąłem z siebie ciało oszołomionego mężczyzny i moim oczą ukazała się dumna twarz Patryka. W podniesionych nad głową rękach, jakby w każdej chwili gotowy uderzyć ponownie, ściskał oparcie połamanego krzesła.
Uśmiechnął sie do mnie lekko i dopiero teraz zobaczyłem zakrzepłą krew na jego twarzy, wypływała niewielkimi strumyczkami z kazdego otworu na jego twarzy, a jej szkarłatno czarny odcień w przerażający sposób kontrastował z trupiobliałą skórą. Zastanawiałem sie czy to z powodu osłabienia, jakiego doznało jego ciało czy z powodu przebytej szarpaniny z Labionem, o której świadczyły wyrwane z zawiasów drzwi i smugi krwi na ścianie.
Jeśli to możliwe mężczyzna zrobił się jeszcze bledszy, a jego oczy przybrały matowy niewyraźny wyraz, krzesło które desperacko zaciskał w drżących dłoniach upadło z trzaskiem na podłoge, a on sam opadł na kolana ciężko dysząc. Wiedziałem co czuje, bo czułem się podobnie, pisk w uszach zagłuszał moje myśli i doprowadzał na skraj szaleńśtwa. Kątem oka zauważyłem jak Patryk wbija we mnie wzrok i otwiera usta. Powietrze między nami zawirowało, stało się gęste i gorące jak w letnie dni gdy patrzysz gdzieś daleko a ono skwierczy prarzone w promieniach słońca. Poczułem jak coś próbuje się ze mnie wyrwać, na początku czułem ból jakby ktoś żywcem próbował oderwać mi kawałek ciała, a następnie zacząłem więc się w konwulsjach jakie odczuwa człowiek który za chwile ma zwymiotować. Coś wydostało się z moich ust potęgując mój odruch wymiotny, splunołem krwią pomieszaną z gęstą czarną substancją. Przerażony spojrzałem na Patryka, który wydawał się połykać to co ze mnie wyszło, z jego ran natychmiast przestała cieknąć krew, a on powoli podniósł się i nerwowym krokiem odszedł pomieszczenie.
Każdy jego ruch zdawał się mówić "nie jest dobrze". Przyglądałem mu się naziepokojony nie mogąc ani się poruszyć, ani nic z siebie wykrztusić, bo to co przed chwilą ze mnie wylazło cholernie podrażniło mi gardło. Miałem wrażenie że cały jestem pokryty wrzodami które pękają i wylewa się z nich wrzaca lawa.
Chciałem żeby to się już skończyło, łudziłem się w myślach, że jesli poniwnie otworze oczy to to wszystko okaże się tylko złym snem .... ewentualnie już nigdy ich nie otworze i sprawy tego świata przestaną mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Pewnie wyglądałem cholernie żałośnie leżąc skulony na podłodze w samych bokserkach.

Patryk podszedł do ciała Labiona i uśmiechnął się do mnie pocieszająco.

- Wolałbym, żebyś na to nie patrzył - starał się zabrzmieć miło, ale jego głos był ostry, niepodobny do tego co słyszałem wcześniej, pobrzmiewała w nim nuta ponaglenia i bezsilnej proźby.

Był spięty, nerwowo przestępował z nogi na nogę patrzac to na mnie to na Labiona. Jego twarz przybierała wszystkie możliwe odcienie od czerwonej po trupio bladą. Czułem, że naprawdę nie chce bym patrzył na to co za chwile się stanie, ale mimo tego nie mogłem oderwać wzroku.
Z jękiem rozpaczy i bezsilności rzucił się na bezwładne ciało anioła. Oczy lśniły mu na czarno kiedy wgryzał się w jego ciało i jak zwierzę pożerał go kawałek po kawałku.
Cena jaką musiał zapłacić za spółkowanie z demonami - przeszło mi przez myśl, pewnie sam nie ma pojęcia kiedy stał się jednym z nich...
Nie był już nawet w najmniejszym stopniu podobny do człowieka którego znałem, a zarazem był nim w każdym najmniejszym cali. Miałem wrażenie, że urósł tak że jego nagie pokryte strzępkami futra plecy przy każdym ruchu ocierały się o sufit, a zarazem nadal był rozmiarów przecietnego człowieka, miałem wrażenie, że jego twarz wydłużyła się , a szczeka wypełniła się rzędem ostrych kłów między którymi wił się nieprzyzwoicie długi czerwony jezior , a zarazem nadal patrzyłem w tę samą niezmienną twarz mężczyzny, miałem wrażenie, że powietrze wokół mnie wypełnione jest zawodzeniem demonów, a zarazem w uszach dźwięczyła mi nieprzenikniona cisza. Zrozumiałem dlaczego ten obraz jest ukryty przed wzrokiem normalnego człowieka, to świat przerażających niedorzeczności karuzela doswiadczeń które przeczą wszelkim prawą, gdzie nic nie jest prawdą a zarazem wszystko nią jest, miejsce gdzie ciemnosc jest twoim swiatłem, a cisza najgłosniejszym krzykiem, miejsce gdzie za razem jesteś żywy i martwy miejsce gdzie mozesz być najsilniejszy, ale ta siła czyni cię najsłabszym, miejsce którego byłem cześcią, a zarazem nie miałem z nim nic wspólnego.

Z rozszarpanego ciała wylewała się krew. Połyskująca złotem szkarłatna plama wsiąkała w podłoge w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą przelałem własną krew. Ściągnąłem brwi widząc jak coraz słabiej widoczne wzory stają się coraz wyrażniejsze, napełniają się nowym blaskiem. Mrok w pokoju został w jednej chwili rozświetlony przez świece które z sykiem zapłoneły nienaturalnie jasnym słupem ognia który wystrzelił prawie pod sam sufit tylko po to by zgasnąć natychmiast po tym, gdy cały wosk stopił się od powstałego ciepła. Najwyrażniej jednak brak świec nie zamierzał w żaden sposób przeszkodzić ogniu bo już po chwili na podłodze pojawił się jeszcze jaśniejszy ognisty krąg. Drewniana podłoga jażyła się i skwierczała buntując się przed tym co się z nią działo.
Przeniosłem wzrok w górę gdzie nadal unosiło się wejście do zaświatów, dochodziło stamtąd głośne bulgotanie, wrzący kisiel zaczął powoli wylewać się na podłogę. Przeniosłem wzrok na Patryka który jakby dopiero teraz uświadomił sobie co się właśnie dzieje, wpatrywał się we mnie równie zaskoczony jak ja. Nasze zaskoczenie szybko przemieniło się w przerażenie, kiedy gesty kisiel coraz szybciej wypełniał pomieszczenie, zanim się obejrzeliśmy brodzilismy w nim po kolana, a parę sekund później maź docierała nam po szyje. Była półprzeźroczysta, lepka, gęsta i nieprzyjemna, istniała realnie utrudniając poruszanie, a za razem była czymś nierzeczywistym co otaczało nas, ale nie wyrządzało żadnej szkody. Czułem się jak bohater filmu akcji który znalazł się w zamkniętym pomieszczeniu które wypełnia się wodą, a on nie wie jak się z niego wydostać i kończy mu się powietrze. Nabrałem ostatni oddech zanim maź nie osiągnęła poziomu wysoko ponad naszymi głowami. Wbiłem przerażony wzrok w Patryka i starałem się ograniczyć ruchy by ten ostatni oddech wystarczył mi na jak najdłużej. Świat trwał w spokoju nieświadomy tego, że nasza dwójka pogwałciła jego prawa i teraz walczy o życie. Przytłumiony dźwięk tłuczonego szkła uświadomił mi, że szyby pękły pod naporem mazi i teraz wylewa się ona na zewnątrz. Jednak nie to było teraz moim największym zmartwieniem, zaczynałem się dusić, płuca piekły desperacko pragnąc powietrza. Mimowolnie otwarłem usta, a maź natychmiast znalazła w nich wejście do mojego wnętrza, czułem jak wypełnia mi usta spływa w dół gardła, zamknąłem zrezygnowany oczy oddając się temu co nieuniknione.

***

Ja wiem nikt się tego nie spodziewał
Ale
Ja
Zyje
😀

( ͡° ͜ʖ ͡°) Kochanie, wróciłem ( ͡° ͜ʖ ͡°) (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz