20

1.2K 46 15
                                    

W trakcie pisania tego rozdziału nabiliscie mi 100 obserwujących wiec uznajmy, że jest on specjalnie z tej okazji xD

Błędy można zgłaszać to poprawie

Może pojawi się jeszcze dodatkowy rozdział w postaci bonusu

****

Otwarłem oczy, czułem się ociężały od wypełniajacej mnie mazi. Nie byłem w stanie oddychać, ale również nadal się nie udusiłem. Byłem osłabiony kręciło mi się w głowie, a obraz przed oczami cały czas mi się rozmazywał, ale była to niewielka cena za to, że wciąż byłem żywy. Odwróciłem się w stronę gdzie jeszcze przed chwilą stał Patryk, ale zamiast niego ujrzałem obok siebie drgający, jak powietrze w upalne dni, obraz potwora, w którego przemienił się gdy pożerał ciało Labiona. Na myśl o tym przeszły mi ciarki po plecach. Tym razem była to nie tylko iluzja, maź zmusiła go do pozostania w tej formie. Patrzył szeroko otwartymi lśniącymi na czerwony kolor oczami gdzieś w przestrzeń, a z rozchylonej szczęki skapywała na podłogę czarna maź. Chwiął się cały czas w przód i tył pocierając plecami o sufit.
Czułem się nieswojo patrząc w jego stronę, to nie tak, że się go bałem to, że odczuwałem w jego obecności takie emocje było integralną częścią demonów. Tak jak łaskotanie sprawia, że zaczynasz się śmiać, tak potwory sprawiają, że jesteś cholernie przerażony.

Z ulgą stwierdziłem, że im dłużej maź znajduje się wewnątrz mnie tym bardziej stajemy się jednością, a wywoływane przez nią skutki uboczne ustępują. Spojrzałem w stronę Patryka, zastamawiając się czy mężczyzna wie co powinniśmy teraz zrobić, ale on chyba o to samo posądzał mnie bo już od jakiegoś czasu wbijał we mnie swoje lodowate ślepia.

- Cholera - mój głos zabrzmiał jak dźwięki słyszane pod wodą, tak że nawet ja nie byłem pewny tego co właśnie powiedziałem.

Z trudem zobiłem parę kroków w stronę wyjścia z mieszkania, bo maź blokowała mi ruchy. Wykonanie jakiegokolwiek ruchu w galaretkowatej substancji graniczyło z cudem, ale mnie popychala do przodu myśl o tym, że może jeszcze uda mi się uratować Lajlę.
Wszystko skąpane było w ponurym świetle, wydawało się jakby mojego mieszkania nikt nie odwiedzał od wieków. Ściany były popękane, odpadała z nich farba i tynk. A rozpadajace się meble pokryte były grubą warstwą kurzu i śmieci.

Po czasie, który wydawał mi się wiecznością dotarłem do korytarza. Drzwi wejściowe ustąiły nadzwyczaj łatwo. Zanim zdążyłem zoriętować się co się dzieje, znajdująca się w pomieszczeniu maź wypłyneła na klatkę schodową zabierając mnie ze sobą.
Wiłem się próbując się uratować, parę razy uderzyłem o ścianę lub metalową barierkę, aż w końcu zostałem wypluty na schodach.

Przez chwilę leżałem bez ruchu, aż poczułem mocny skurcz żołądka. Moje ciało próbowało pozbyć się mazi, zwymiotowałem czując jak przechodzą mnie kolejne fale skurczów.
Widziałem parę razy w telewizji jak wygląda nowonarodzoy zwierzak i tak właśnie się czułem, jak niemogące się podnieść, pokryte glutem gówno.

Nie wiem ile leżałem w jednej pozycji, ale w pewnym momencie poczułem dłoń na policzku. Nadal lekko zamroczony wtuliłem się w nią mrucząc cicho. Miałem wrażenie, że widzę przed sobą twarz Laili, moje wargi drgnęły w uśmiechu. Byłem tak szczęśliwy, że po tym wszystkim co przeszedłem mogę go w końcu zobaczyć. Przysunołem się do niego nie mogąc oprzeć się chęci pocałowania go.

- O stary - usłyszałem głos Patryka

Natychmiast odskoczyłem od chłopaka, uświadamiając sobie co chciałem zrobić. Patryk patrzył na mnie zmieszany i zaniepokojony. Mało brakowało a bym się z nim przelizał. Rozgoryczenie mieszało się z obrzydzeniem przyprawiając mnie o mdłości.

( ͡° ͜ʖ ͡°) Kochanie, wróciłem ( ͡° ͜ʖ ͡°) (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz